Rozdział 3

625 8 14
                                    

Dwie godziny później znów siedzieliśmy w naszej „ulubionej" sali 16. Czekaliśmy ze zniecierpliwieniem na wychowawczynię i jej pomysł na lekcje. Jedyne dobre przez te 45 minut będzie słuchanie tego jak gada i myśli, że ktokolwiek coś z tego wyniesie. 

- Witam, siadajcie, widzieliśmy się już dzisiaj – przeszła od drzwi do biurka i nawet nie musiałem na nią spojrzeć, by o tym wiedzieć. Wystarczył tylko zmysł słuchu i te jej dwumetrowe szpile.

- No to co, Dawidowicz do odpowiedzi – no chyba nie, nie wierzę, ten dzień mógłby być jeszcze gorszy?! 

Ociężale podniosłem się z siedzenia i wbiłem w nią intensywny wzrok. Starałem patrzeć się jej na brwi, ponieważ gdzieś słyszałem, że to deprymuje przeciwnika, a moim była ta kobieta. Cholera, ale nie mogłem, ponieważ jej zielone oczy tak bardzo przykuwały mój wzrok, że nie mogłem podnieść spojrzenia o kilka milimetrów wyżej. To się działo, ta walka, cicha walka toczona przez nasze oczy. Ten element był moim ulubionym i chyba jedynym, który lubiłem w odpytywaniu. Wygrałem tę wojnę! Było już jeden zero dla mnie, jeszcze dwa.

Zaczęła mnie pytać z ostatnich tematów i jakoś przez to brnąłem. Nie wiem jakim cudem, ale coś tam pamiętałem z lekcji, chociaż naprawdę nie mam pojęcia jak to zrobiłem, skoro przez wszystkie zajęcia słucham tylko jej głosu. 

- Maksymilian Gierymski, co mi o nim powiesz? – zadała pytanie, które oj zmiotło z pola gry. Taa i tu mnie miała, jeden jeden. – Nie wiesz? – bardziej stwierdziła niż zapytała po moim wymownym milczeniu. – Nie mam pojęcia jakim cudem zdałeś do następnej klasy – powiedziała ironicznie na co na moją twarz wkradł się grymas uśmiechu.

- Też się zastawiam, jednak z innych przedmiotów bryluje, widocznie na nich lekcje są ciekawe – BUM! Dwa jeden! Jedna, jedyna zasada. Nigdy nie mów, że jej lekcje są nudne czy bezsensowne, działa to na nią jak płachta na byka.

Kobieta odchrząknęła i widocznie mina jej zrzedła. No i znowu mi dowaliła... Zapytała coś o epos. Jak na złość totalnie wyleciało mi to z głowy. No i co, znowu remis. Kąciki jej ust lekko się podniosły na znak ostatecznego uderzenia. Nie mogłem przegrać, nie teraz gdy tak dobrze mi szło. 

- Proszę pana – oj to będzie mocny pocisk. – W „Chłopach" jako kto jawi się narrator? – miałem rację, no to co, pizda.

Akurat tego dziadostwa nienawidziłem. Nie mogłem przez to przebrnąć, nie dało się, po prostu nie potrafiłem. Naprawdę przez takie gówno miałem dostać szmatę? Gdyby to był jakiś godny przeciwnik, ale nie Chłopi... 

Widziałem w jej wzroku i w ogóle w mowie ciała chęć postawienia ostatecznego ciosu.

- Dobra Dawidowicz, niech ci będzie, tym razem podaruje, ale jutro odpytam z całego działu – pogroziła i usiadła, a ja zrobiłem to samo.

Kurna, co to było do chuja wafla!? Nigdy, ale to nigdy nikomu się coś takiego nie zdarzyło. Ta kobieta komuś odpuściła i to mnie! Co się stało? Co tu się wydarzyło?! Nadal nie dowierzam, chociaż nie dałem tego po sobie poznać, pewnie patrzyłem w jej zielone oczy. Ale o co jej chodziło?

Tyle zeszło jej na odpytywaniu mojej osoby, że od razu przeszła do tematu. 20 minut lekcji minęło mi niesamowicie szybko. Wyjątkowo nie skupiałem się na lekcji, a nad zachowaniem Domy. A w dodatku co chwilę łapałem z nią kontakt wzrokowy, miałem poczucie, że trwa on całą wieczność, a gdy odrywała ode mnie spojrzenie czułem swego rodzaju satysfakcję, a zarazem pustkę, która mijała, gdy nasze spojrzenia znów się łączyły. Co się z nami do cholery działo? Znałem tę kobietę od około trzech lat i nigdy tego tak nie odczuwałem. Faktycznie może w przeszłości zdarzało się, że ona się na mnie gapiła, ale kurna nie aż tak jak dzisiaj. Co się działo? Z tymi przemyśleniami dotrwałem do ostatnich pięciu minut lekcji. Ominęła mnie kolejka pytań i wraz z dzwonkiem zacząłem się pakować. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten wzrok, który przeszywał mnie na wylot. 

- Aleksy, zostań na chwilę na przerwie – powiedziała do mnie. Kurna, po co miałem zostawać? Czego ode mnie chciała? Może chodziło o tę wzmiankę z nudnymi lekcjami? Nie wiem, ale zaraz będę już doinformowany. 

Gdy wszyscy wyszli podszedłem z plecakiem zawieszonym na jednym ramieniu do pierwszej ławki na przeciwko biurka nauczycielki. Przysiadłem na skraju blatu i czekałem na ochrzan.

- Zauważyłam, że ostatnio jesteś rozkojarzony na moich lekcjach, dlaczego? – w końcu zadała pytanie, myślałem, że ta cisza będzie trwać wiecznie, a nasze spojrzenia będą trwały tak w nieskończoność.

- Rozkojarzony? Wydaje się pani – odpowiedziałem na odczepkę.

- Wydawać mogę pieniądze w sklepie, a ja to widzę, rozumiesz? Co się dzieje? – zadawała kolejne pytania. 

Cholera, w ogóle nie mogłem skupić się nad tym co do mnie mówi. Te jej zielone oczy, te pieprzone zielone oczy!!! Mam już ich dość, nie... Nieprawda, nie mam, bynajmniej chciałbym się w nich zatopić. 

- Słyszysz mnie? – wyrwała mnie z tych chorych myśli, to moja nauczycielka! – Właśnie o tym mówię, jesteś nieobecny i tak jest cały czas – kontynuowała swoje wywody.

- Nie wiem, dlaczego tak jest – w końcu jej odpowiedziałem.

- Przyjdź do mnie po skończonych zajęciach, musimy porozmawiać. Rozumiesz? – dopytała na potwierdzenie na co skinąłem głową.

Ja pierdole, to było tak dziwne jak nigdy. Wyszedłem z tego pomieszczenia niby wolno, by nie wzbudzić jakichś innych odczuć, ale w środku chciałem jak najszybciej wyjść z tego miejsca. 

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz