Drzwi otworzył mi dumny z siebie Cemba. Domyślił się, to było pewne. Na pewno wiedział, że Fryza ostatecznie się wysypie, a ja z jego plątaniny słów zrozumiem, że to tutaj powinienem szukać odpowiedzi.
- Wchodź – rzucił jedynie.
Z pozorną pewnością przekroczyłem próg domu zamykając za sobą drzwi.
- Co tu robisz? – spytał idąc w stronę większego pomieszczenia.
- Nie leć w chuja – odparłem kierując się w tę samą stronę.
- Fakt, to bez sensu – przyznał opadając na kanapę. – W takim razie, czego chcesz?
- Odpowiedzi – wyznałem sięgając do kieszeni po telefon.
- Nie, nie, to zły ruch – mruknął podnosząc się z miejsca. – Daj mi go – powiedział wyciągając rękę.
Uśmiechnąłem się zadziornie, ale ostatecznie wiedziałem, by lepiej z nim nie dyskutować.
- Dobrze – przyznał z uśmiechem. – Teraz możemy gadać.
Na powrót zajął miejsce na kanapie i poklepał ręką o siedzisko zachęcając, bym usiadł.
Z chwilowym zawahaniem zrobiłem co kazał.
- Nie wolisz prawdy? – spytał unosząc przewrotnie brew.
- A dostanę ją? – mruknąłem z powątpieniem.
- Próbuj – zaśmiał się.
- Ty?
- Co ja?
- Ty ją zaatakowałeś?
Naprawdę robiłem wszystko byleby tylko nie wybuchnąć. Świadomość, że siedzę obok tego faceta doprowadzała mnie do szału.
Nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze mu nie wpierdoliłem.
- E... Nazywaj rzeczy po imieniu, a wydarzenia po nazwie – powiedział prześmiewczo. – No już, czy co zrobiłem?
Zmusiłem się, by żaden mięsień na mojej twarzy nawet się nie poruszył, ale na marne. Usta zacisnąłem w wąską linijkę, do tego stopnia, że całe mi pobielały.
- Pierdol się – syknąłem.
- Później – odparł szczerząc się jak głupi. – Znajdę twoją dupę, którą tak bardzo ukry...
Nie zdążyłem w żaden sposób się powstrzymać i mocne uderzenie trafiło wprost na jego mordę.
Zamachnąłem się drugi raz, ale zamarłem widząc broń, po którą sięgnął za jedną z poduszek.
- No, czyli jednak jakąś masz – zakpił.
Ja pierdole...
Dałem się tak cholernie sprowokować!
- Ty ją zgwałciłeś? – syknąłem zaciskając mocno zęby.
Chłopak uniósł jeden kącik ust wpatrując się prosto w moje oczy. Potem oparł się wygodnie o oparcie i westchnął melancholijnie.
- Tę szmatę, której z niewiadomych przyczyn nie chciałeś przelecieć? – oznajmił szyderczo.
Od przyjebania mu dzieliło mnie naprawdę niewiele. Resztki rozsądku jednak trzymały moje pięści na wodzy.
- W sensie Justynę Herbuś, bo pewnie na myśl przyszło ci milion innych lasek – dodał sięgając po mój telefon, który rzucił wcześniej na kanapę.
Boże, Gośka, tylko do mnie nie napisz... Błagam cię.
- To jak, zdradzisz jej imię?
- Pier...
CZYTASZ
Nauczycielka
RomanceOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...