Rozdział 73

100 9 17
                                    

Drzwi otworzył mi dumny z siebie Cemba. Domyślił się, to było pewne. Na pewno wiedział, że Fryza ostatecznie się wysypie, a ja z jego plątaniny słów zrozumiem, że to tutaj powinienem szukać odpowiedzi.

- Wchodź – rzucił jedynie.

Z pozorną pewnością przekroczyłem próg domu zamykając za sobą drzwi.

- Co tu robisz? – spytał idąc w stronę większego pomieszczenia.

- Nie leć w chuja – odparłem kierując się w tę samą stronę.

- Fakt, to bez sensu – przyznał opadając na kanapę. – W takim razie, czego chcesz?

- Odpowiedzi – wyznałem sięgając do kieszeni po telefon.

- Nie, nie, to zły ruch – mruknął podnosząc się z miejsca. – Daj mi go – powiedział wyciągając rękę.

Uśmiechnąłem się zadziornie, ale ostatecznie wiedziałem, by lepiej z nim nie dyskutować.

- Dobrze – przyznał z uśmiechem. – Teraz możemy gadać.

Na powrót zajął miejsce na kanapie i poklepał ręką o siedzisko zachęcając, bym usiadł.

Z chwilowym zawahaniem zrobiłem co kazał.

- Nie wolisz prawdy? – spytał unosząc przewrotnie brew.

- A dostanę ją? – mruknąłem z powątpieniem.

- Próbuj – zaśmiał się.

- Ty?

- Co ja?

- Ty ją zaatakowałeś?

Naprawdę robiłem wszystko byleby tylko nie wybuchnąć. Świadomość, że siedzę obok tego faceta doprowadzała mnie do szału.

Nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze mu nie wpierdoliłem.

- E... Nazywaj rzeczy po imieniu, a wydarzenia po nazwie – powiedział prześmiewczo. – No już, czy co zrobiłem?

Zmusiłem się, by żaden mięsień na mojej twarzy nawet się nie poruszył, ale na marne. Usta zacisnąłem w wąską linijkę, do tego stopnia, że całe mi pobielały.

- Pierdol się – syknąłem.

- Później – odparł szczerząc się jak głupi. – Znajdę twoją dupę, którą tak bardzo ukry...

Nie zdążyłem w żaden sposób się powstrzymać i mocne uderzenie trafiło wprost na jego mordę.

Zamachnąłem się drugi raz, ale zamarłem widząc broń, po którą sięgnął za jedną z poduszek.

- No, czyli jednak jakąś masz – zakpił.

Ja pierdole...

Dałem się tak cholernie sprowokować!

- Ty ją zgwałciłeś? – syknąłem zaciskając mocno zęby.

Chłopak uniósł jeden kącik ust wpatrując się prosto w moje oczy. Potem oparł się wygodnie o oparcie i westchnął melancholijnie.

- Tę szmatę, której z niewiadomych przyczyn nie chciałeś przelecieć? – oznajmił szyderczo.

Od przyjebania mu dzieliło mnie naprawdę niewiele. Resztki rozsądku jednak trzymały moje pięści na wodzy.

- W sensie Justynę Herbuś, bo pewnie na myśl przyszło ci milion innych lasek – dodał sięgając po mój telefon, który rzucił wcześniej na kanapę.

Boże, Gośka, tylko do mnie nie napisz... Błagam cię.

- To jak, zdradzisz jej imię?

- Pier...

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz