Rozdział 23

339 9 14
                                    

Język polski. Tak jest drodzy widzowie, zaczęło się – kolejny tydzień. Ale dam radę, muszę dać. Tak jak poradziła mi Doma zgłosiłem nieprzygotowanie, mam nadzieję, że nikt się nie zorientuje. W końcu jako jedyny je zgłosiłem tłumacząc się brakiem czasu w weekend. Co w sumie jest trochę prawdą, ponieważ byłem w domu tylko na chwilę.

- Dzień dobry proszę państwa – weszła do sali, ale nawet nie musiałem tego widzieć, wystarczył słuch. Te jej czarne szpilki... Ja pierdole, cały dzień będzie w nich chodzić i w pracy i po pracy, ta druga część sprawia, że moje serce przyspiesza tempa.

Kątem oka zauważyłem Przema, który już wyciągał pustą kartkę z zeszytu, zresztą to samo zrobiła Edytka. Mogłem im powiedzieć, fakt, ale nie było czasu. Od razu jak wszedłem do szkoły rozbrzmiał dzwonek na lekcję.

- No dobrze, wyciągacie karteczki i piszecie krótką kartkówkę – zaczęła twardym głosem. – No może nie aż tak krótką, ponieważ czas operacyjny wynosi 15 minut – dodała. – Pytania dotyczą Chłopów – powiedziała i dalej już nie słuchałem.

Ja pierdole, czy ona właśnie uratowała mnie od dostania kolejnej szmaty? Toć to skarb nie kobieta! Znaczy o tym to wiem, ale teraz się w tym upewniłem!

Minęło 15 minut i po minach moim znakomitych znajomych z klasy stwierdziłem, że jestem wdzięczny Małgorzacie, że przestrzegła mnie przed wydaniem wyroku. Przecież oceny to będą same pizdy i dwóje na szynach. Ale rozumiem ją, chyba też bym tak postąpił gdybym umierał od bólu głowy. Plus jeszcze kac, a on ojjj, nie ma skrupułów.

- Potrzebujecie jeszcze chwili? – zapytała nauczycielka spoglądając na piszących.

- Tak – powiedziało kilku nieszczęśników.

Na to Doma tylko pokręciła głową i na powrót skupiła się na ekranie laptopa.

Minęło pięć minut i polonistka podniosła się z fotela. Spojrzała w moją stronę i potarła skronie.

- Drodzy państwo, czas minął – odrzekła poważnym głosem. – Odkładamy długopisy, a kartki podajemy od końca do przodu – wyjaśniła i przeszła się po klasie.

Minutę później wszystkie kartkówki były w jej posiadaniu. Spojrzała po pierwszych i tylko kręciła głową.

- Co to jest? – odezwała się. – Szymański, coś ty tu nawypisywał? – podeszła do niego i pokazała mu jego wypociny. – Jakie góry, jakie morze? – mówiła coraz bardziej zdenerwowana.

- Widzi pani, góry i morze to dwie sprzec... – przerwała mu.

- Sprzeczne to zaraz będziesz miał oceny – pogroziła. – Weźcie się w końcu do nauki! – powiedziała nieco za głośno przez co cicho syknęła z bólu. – Proszę bardzo, otwieracie książki na stronie 30 i czytacie fragment Chłopów. Jak już to zrobicie, odpowiedzcie na wszystkie pytania pod tekstem – nakazała po czym usiadła w swoim szarym fotelu.

Jakieś pół godziny później zadzwonił dzwonek kończący tę lekcję, jednak czy to oznacza koniec? Bynajmniej początek! Nie martwiłem się jakoś tymi zajęciami, lecz nie mogłem dać tego po sobie poznać.

- Skąd kurna wiedziałeś, by zgłosić tę jebaną N-kę?! – krzyknął do mnie Przemek rzucając się na czarną kanapę.

- Cóż, intuicja. Ale również nie nauczyłem się podczas weekendu. Czasu nie miałem – wytłumaczyłem spokojnym tonem.

- Ah czasu nie miałeś... – powiedział przeciągle. – Zajebie cię za ten czas! – znów się wydarł.

- Opanuj emocje debilna pulpo umysłowa – wtrąciła Edzia siadając obok nas.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz