Leżeliśmy w łóżku okryci tylko białą kołdrą, gdy nagle odezwała się Gosia.
- Co jest pomiędzy tobą, a tą małą?
- O kogo chodzi? – zapytałem nie wiedząc kogo ma na myśli.
- Justynę z pierwszej... – zawahała się.
- D – wtrąciłem bez emocji.
- Więc co cię z nią łączy? – powtórzyła i zaprzestała drapania mnie po ręce.
- Nic – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie mów, że nic. Przecież widzę, że coś się dzieje.
- Gosiu, naprawdę nic nie ma pomiędzy mną, a tą małą – spojrzałem na nią z góry.
- Alek, gdyby nic nie było nie siedziałbyś z nią w domu i nie bił chłopaka, przez którego ona cierpi – obróciła się twarzą do mnie. – Jak to jest? – dopytała.
- Zrobiłem to tylko ze względu na Edytę. Martwiłem się o nią, a gdy przyszedłem do jej domu, to nie mogłem pozwolić, by zawaliła ostatnią klasę przez takie coś – powiedziałem niewzruszony.
- Takie coś? – powtórzyła.
- Chodzi mi o to, że miłość taka właśnie jest, jest niepewna i boli, cholernie boli jeżeli trafisz na nieodpowiednią osobę, a Justyna właśnie na taką natrafiła, rozumiesz? – spytałem łagodnie.
- Dlaczego go pobiłeś? – zapytała po chwili milczenia.
- Sochę? – kobieta potwierdzająco pokiwała głową. – Wiesz... – zawahałem się. – Stojąc tam i widząc jego zadowoloną minę mówiącą, że totalnie nic się nie stało, zrobiło mi się jakoś źle, a czarę goryczy przelał widok Justyny, która dzień wcześniej wylewała masę łez. Opanowała mnie złość, nienawiść, po prostu wściekłość. Wpadłem w lekki trans, z którego nie umiem wyjść.
- Lekki?
- No dobra, dosyć duży, ale nie chciałem tego, boję się tego uczucia, jestem wtedy nieobliczalny, nie wiem co mogę zrobić. Wtedy tracę nad sobą kontrolę i nic się nie liczy prócz celu, a celem jest przeciwnik – wyznałem ze spokojem.
- Co cię od niego odciągnęło? – zapytała chwilę później.
- Ty, naprawdę ty – spojrzałem w jej piękne zielone oczy.
- Dlaczego?
- Działasz na mnie kojąco, jesteś moją przystanią, w której mogę zostawić swoje uczucia i nie boję się, że zostaną naruszone. Sprawiasz, że cała moja złość mija jak za sprawą czarodziejskiej różdżki – wytłumaczyłem wciąż patrząc w jej źrenice.
- A później? Co się stało, że odpuściłeś? – zadała kolejne pytanie i oparła głowę na mojej nagiej klacie.
- Chciałem... – znów chwila zawahania, tym razem dłużej to trwało.
Kurna, co mam powiedzieć? Że co, że miałem ochotę go zabić na oczach tych wszystkich ludzi? Nie chcę jej przestraszyć, poza tym sam nie wiem czy tego chciałem. Jedyne do czego dążyłem w stu procentach to danie mu nauczki na całe życie. Nie wiem, może chciałem, by trafił do szpitala, może chciałem wybić mu kilka zębów, a może po prostu chciałem mu dać w pysk.
- Chciałem dać mu nauczkę... – kobieta weszła mi w zdanie.
- Chciałeś się go pozbyć, tak?
- Tak – powiedziałem poważnie po długiej chwili milczenia.
- I co cię powstrzymało?
- Nie mógłbym tego zrobić, zrozumiałem to, gdy na mnie spojrzałaś, uspokoiłem się. Bałabyś się mnie, a tego bym nie przetrwał – wytłumaczyłem.
CZYTASZ
Nauczycielka
RomanceOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...