- Malwina – zaczął. – Wiele myślałem i dzisiaj i wczoraj. Nie pomagała mi przy tym wódka, ale inaczej nie umiałem – no masakra. – Nie mogę tak dłużej – czy jemu właśnie lekko głos się załamał? Co jest?! – Nie umiem tak, nie potrafię bez ciebie funkcjonować, niczego nie mogę zrobić, ciągle mam w pamięci wszystko co mi powiedziałaś. Słowo w słowo, wszystko pamiętam, śni mi się to, ciągle to słyszę i cały czas mnie to prześladuje. Gdy zamykam oczy mam to przed sobą, wszystko, tak jakby się dopiero działo – ciągnął. – Chciałem to skończyć, przyszedłem tu właśnie po to, ale dlaczego zmieniłem zdanie? – krótka pauza. – Zrozumiałem, że cię kocham – wyznał. – Nawet jeżeli nasza przygoda miałaby trwać tylko przez kilka miesięcy, to jestem na to gotowy. Chcę żebyś przy mnie czuła się szczęśliwa i chociaż nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, która ci to zapewni, ale obiecuję, że będę się starał. Będę przy tobie dzień i noc, będę robił ci śniadania, obiady, kolację. Będę podawać ci leki, będę tulił cię do snu. Zmienię się dla ciebie, ale proszę cię, nie trać we mnie wiary i daj mi szansę żebyśmy chociaż spróbowali. Zrobię wszystko byś tylko była szczęśliwa, ba, byś była najszczęśliwsza – wyrecytował. – Wybaczysz mi tę chwilę zwątpienia? – zapytał podchodząc do niej i podając jej wielki bukiet róż. – Ale musisz mnie też zrozumieć. Strasznie się przestraszyłem tego wszystkiego. Boję się straty, boję się, że moje serce pęknie na setki milionów kawałeczków i nikt nie będzie w stanie ich poskładać, ale zrozumiałem, że nikt nie musiałby ich zbierać, ponieważ ty zawsze pozostaniesz w moim sercu – płytki wdech. – Kocham cię – dodał, a w odpowiedzi Malwina go pocałowała.
Cały tłum na korytarzu zaczął klaskać i wiwatować włącznie ze mną i Edytą.
- Przepraszam – szepnął Przemo gdy się już od siebie odkleili.
- Rozumiem cię – wyszeptała i ponownie go pocałowała.
Całą tę chwilę przepełnioną nadmierną słodyczą przerwał dźwięk tak cholernie podły, jak budzik, który dzwoni o siódmej rano w sobotę. Oh ten dzwonek, cóż, jak on zawsze potrafi wszystko zjebać.
Wróciliśmy na lekcje, w moim i Edzi przypadku była to jebana fizyka, a dwójka zakochańców zwolniła się z lekcji i tyle ich widzieli. Znaczy Malwina zwolniła się z zajęć, Przemka i tak nie było, więc... Sami rozumiecie. Ta, ale ja musiałem użerać się tę ostatnią godzinę męczarni w tym tygodniu.
- Gdzie jest Przemysław Szymański? – zapytał nauczyciel z tak udawaną złością, że nawet głuchy, by to wyczuł.
- Przepadł jak kamień w wodę – odezwałem się jak na zawołanie.
- A to ciekawe, bo wydawało mi się, że widziałem go chwilę temu z ogromnym bukietem róż – spojrzał na mnie wzrokiem tak przenikliwym, że nie dało się tego wytrzymać, ale drodzy widzowie, kto jak nie ja?
No i oczywiście nie byłbym sobą, gdybym gościa nie poprawił.
- Panie profesorze, wydawać to pan może pieniądze w sklepie, więc może warto zainwestować w okulary? – wyrecytowałem i zacząłem się śmiać, a wraz ze mną cała klasa włącznie z nauczycielem.
- Ciekawe co na to twoja wychowawczyni Alku? Myślisz, że ucieszyłaby się, gdyby się dowiedziała jak poprawiasz nauczycieli? – ostudził mój entuzjazm.
- Cóż, pani profesor Domaniewska sama mnie tego nauczyła – posłałem mu zwycięski uśmieszek.
- Gdybyś tak uczył się innych rzeczy – wymamrotał. – Świat stałby się o wiele lepszy.
- Ale i nudniejszy – sprostowałem z uśmiechem.
- No nie wiem – mruknął.
- Cóż, nigdy się o tym nie przekonamy – uciąłem i wyjąłem z torby potrzebne rzeczy.
Nauczyciel dalej nie pociągnął tej wymiany zdań, ale może to lepiej? Chuj wie, ale za to ja bardzo dobrze wiem co będę robić na tej holendernie ciekawej lekcji. Wyczuwacie ten sarkazm, tak? Już się trochę znamy, to mam nadzieję, że już wiecie kiedy mówię poważnie, a kiedy dla żartów. Zresztą nieważne, wyjebane, czytajcie jak chcecie – uwierzcie albo i nie, ale teraz się uśmiecham jak głupi. Dobra, dosyć o pierdołach. Otóż co będę robił podczas 40 minut męczarni? Napiszę do Gosi, myślę, że tak samo jak mnie nudzi się i jej.
- Masz ochotę dzisiaj gdzieś wyskoczyć? – napisałem i długo nie czekałem na odpowiedź.
- Bardzo chętnie, ale nie dam dziś rady. Mam masę pracy.
- Może mogę ci jakoś pomóc? – zapytałem.
- Sprawdzisz za mnie ponad sto kartkówek?
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnąłem się gdy to pisałem.
- Ah tak? To przeczytaj Chłopów – ale śmieszne, boki zrywać.
- Wiesz co? Chyba Paderewski mnie woła – napisałem.
Zbigniew Paderewski – to właśnie mój nauczyciel od fizyki. Żyje na tym świecie ponad pół wieku i zabiera mi ten jakże cenny tlen. Nie no, śmieje się tylko. Pader jest naprawdę fajnym typkiem. Można się z nim pośmiać, ale jak trzeba to jest poważny. Zaczął nas uczyć, gdy nasza poprzednia nauczycielka poszła na macierzyński. Zresztą wspominałem już o niej kiedyś. Naprawdę wszyscy ją uwielbialiśmy, ale niestety musiała zajść w ciążę. To jej czwarte dziecko. Jej mąż jest lekarzem i jest jakoś tam wysoko postawiony w tej oświacie. NIE! Jakiej oświacie tępy debilu?! W tym no, w ministerstwie zdrowia, czy coś takiego. W każdym bądź razie wiem, że kasy ma od cholery! Tylko pozazdrościć. Taki to pożyje, ale czasami tak się zastanawiam... Po co mi kasa skoro mam kogoś kogo kocham? Nic innego do szczęścia nie jest mi potrzebne. Wystarczą te zielone oczy, by w jednej chwili moje życie nabrało barw.
Dobra! Dosyć tego romantyzmu do cholery. Wracając do tego dziada od fizyki, to nie jest źle. Chociaż nie, jest tragicznie, on potrafi nam zadać 10 zadań na następny dzień, a już w ogóle przesadza w piątki – czyli dzisiaj – potrafi dać nam trzy strony pracy domowej. No kurna! Jak znaleźć na to czas? Też tak macie? Mam nadzieję, że tak. Wiem, jestem wredny, ale taki już jestem. Profesor Paderewski ma siwe włosy i dosyć bujne, brązowe oczy i wąsy. Ten wąs wygrywa wszystko! Gdy tak patrzysz na tego chłopa to aż chce się śmiać. Gdybyście wy go widzieli! Padlibyście, ale cóż, nie zobaczycie! Mówiłem już, że jestem wredny? Paderewski często przychodzi do pracy w czarnym kapeluszu, no obłęd.
- Naprawdę cię pojmał – dopiero teraz zauważyłem wiadomość od Domy.
- To jak, pomóc ci dzisiaj?
- Nie ma potrzeby, idź się rozerwij.
- Chętnie zostanę z tobą – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Wiem, ale jak będziesz, to nie skupię się na pracy, a muszę to sprawdzić. Wszystko nadrobimy jutro – mogę dać odciąć sobie rękę, że w tym momencie się uśmiechnęła.
- Trzymam cię za słowo. Ale musisz mieć świadomość, że ostro się nawale – uśmiechnąłem się pod nosem, aż na mnie spojrzał Paderewski.
- Alku, co cię tak śmieszy? – zapytał podchodząc do mojej ławki.
- Wiele rzeczy – mruknąłem.
- W to nie wątpię, a w tym momencie? – dopytywał.
- Widzi pan, jest jeden mały problem, otóż jest to informacja tajna i tylko ja o niej wiem, a gdyby pan się dowiedział musiałbym pana z... – przerwał mi. Szkoda, dopiero się rozkręcałem.
- Następnym razem nie będę pytał – westchnął. – Ale skup się na lekcji, a nie ma tych swoich podbojach.
Ty stary dziadzie... Chciałbyś żeby chociaż jeden taki podbój poszedł na twoje konto.
CZYTASZ
Nauczycielka
RomanceOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...