Rozdział 36

213 7 43
                                    

Minął miesiąc. Wiem, dosyć sporo, ale przyznam szczerze, że nic takiego się nie działo. Jedyne co, to Małgorzata przyszła do mnie do mieszkania. Chociaż może nie tyle co do mnie, a do mojej matki. Odciągałem ją od tego pomysłu, ale ta się uparła, a przecież sami wiecie, że jak ona sobie coś postanowi, go nawet rozpędzony tramwaj jej nie zatrzyma. Gdy do nas przyszła modliłem się, żeby matka nie napiła się czegoś przed jej przyjściem. Nie zrobiła tego, ponieważ powiedziałem jej o nieoczekiwanym gościu, ale to co się odjebało później przechodzi ludzkie pojęcia.

Było dobrze, wypita herbata, jakaś tam rozmowa z moją matką na temat mojego zachowania – spoko. Ta wizyta była spowodowana moimi dwiema jedynkami z polskiego. Gosia nie była z nich zadowolona i jako nauczkę postawiła odwiedzić mnie w domu. Tylko, że do tego jebanego domu wtargnął cholerny sukinsyn. Kamiński wparował najebany w cztery dupy i zaczął wyzywać moją matkę. Zaczął najeżdżać też na moją nauczycielkę. Matka oczywiście siedziała cicho, a Doma próbowała coś mu odpowiedzieć, lecz zaraz ją powstrzymałem. Wyjebałem tego sukinsyna za drzwi. Całą atmosfera poszła się jebać i Gosia niecałe pół godziny później opuściła mieszkanie. Oczywiście ją odprowadziłem, by przypadkiem nie natrafiła na tego pierdolonego zjeba.

Pewnie się zastanawiacie co z Ernestem i Justyną. Z tego co się orientuję koleś cały czas stara się ją przeprosić, ale ona pozostaje nieugięta. Wiem to od Edyty, ponieważ ja widziałem się z Justyną może raz, lub dwa? Unikam jej jak ognia.

Co ciekawe drodzy państwo Przemuś i Malwina zaczęli ze sobą chodzić. Niby jest to tajne przez poufne, a wie o tym pół szkoły – typowe.

Podejrzenia Edyty co do Borysa okazały się błędne.

A co do mnie i moich odpałów to żadnych już więcej nie było.

Dzisiaj był czwartek. Siedziałem u Domy w mieszkaniu i robiliśmy wspólnie obiad. No dobra, ona robiła, ja tylko patrzyłem.

- Mógłbyś się tak na mnie nie gapić? – w końcu to z siebie wydusiła.

Widziałem, że ją to deprymuje, więc tym bardziej się w nią wpatrywałem. Sprawiało mi to wiele satysfakcji i radości.

- Nie mógłbym – cwanie się uśmiechnąłem.

Kobieta przewróciła oczami i stanęła na środku kuchni lustrując mnie wzrokiem.

- Mogłabyś się tak na mnie nie gapić? – powtórzyłem jej zagranie starając się naśladować się głos.

- Mogłabym, jednak na pana widok moje oczy same wędrują w pańską stronę – uśmiechnęła się zwycięsko.

- A to ciekawe, ponieważ moje oczy mają dokładnie tak samo. Pani profesor ileż my mamy wspólnego – wstałem z barowego krzesła i do niej podszedłem.

- Czyżby chciałby mi pan pomóc w gotowaniu? – prychnęła odkładając garnek na blat kuchenny.

- Może innym razem – objąłem ją w talii. – Uważam, że gotowanie w moim wykonaniu skończyłoby się katastrofą, trzęsieniem ziemi i początkiem trzeciej wojny światowej – cicho się zaśmiałem.

- Oj Alek, Alek, kiedyś cię w końcu nauczę gotowania – spojrzała na mnie z dołu i się uśmiechnęła.

- Jak już to zrobisz i wciąż będę chodził po tej planecie, to złożę ci osobiste gratulacje, ale teraz dość o pierdołach – powiedziałem i wbiłem się w jej miękkie usta.

Całowaliśmy się dosyć krótko, ponieważ zadzwonił mój telefon. Kurna mać, dlaczego on zawsze musi mi to robić, dlaczego?! Normalnie, bym go nie odebrał, ale czekałem na ważny telefon od Przemka. Dzisiaj zabrał po raz pierwszy Malwinę na randkę i miał dzwonić jakby były jakieś problemy. Jednak gdy zobaczyłem kto do mnie dzwoni natychmiast się spiąłem. Była to Justyna. Czego mogła chcieć? W końcu odebrałem, by się o tym przekonać.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz