Tym razem 8.55, zaczynam informatyką. Dzisiaj miałem odpocząć, brak polskiego we wtorki jeszcze nigdy mnie tak nie przybił. Chciałem ją spotkać i zrządzenie losu chyba mnie lubi, ponieważ z rana dostałem wiadomość z e-dziennika o dwóch godzinach zastępstwa na języku angielskim. Tak, polski, to ta lekcja z tą kobietą nas czekała, a ja wyjątkowo nie byłem jak tykająca bomba. No może byłem, ale z innego powodu. Wydawało mi się, że moje serce zaraz wystrzeli morzem uczuć, którego nie zatrzymam tak prędko o ile w ogóle to zrobię.
Lekcja informatyki jak zwykle niemiłosiernie mi się nudziła. Kontynuacja tematu o budowie procesora przeciągała się w nieskończoność. Za Chiny nie mogłem się skupić, ciągle wracałem myślami do wczorajszego spotkania w markecie. Byłem w połowie lekcji, gdy znów moje myśli zaprzątała jedyna kobieta, która miała do tego prawo. Miałem wrażenie, że dopiero na nią spojrzałem, a rozbrzmiał dzwonek kończący lekcję. Wyszedłem na przerwę, po której wróciliśmy do tej samej sali. Tak, dwie godziny informatyki nie oddają. Jednak po tej dwugodzinnej katordze przychodzi czas na coś jeszcze gorszego. Dwa polskie z Domaniewską. Ja pierdole jak ja się cieszę, kurna, jak nigdy.
Na lekcji było wciąż o budowie procesora, ile można o tym gadać? Dobra, jakoś przeżyłem te 45 minut, głównie myśląc o pewnej kobiecie, ale przeżyłem, to się chyba liczy, co nie?
Wyjątkowo nie wszedłem do klasy, stwierdziłem, że posiedzę z Przemkiem i Edziom na kanapach.
- Jesteś gotowy na spotkanie z nią? – zapytała mnie dziewczyna. Powiedziałem jej również. Wspólnie doszliśmy do wniosku, żeby najlepiej o niej zapomnieć, jednak ja nie potrafię. Ciągle ją widzę.
- Tak, jestem gotowy – odpowiedziałem wstając z pozycji siedzącej. Przeszedłem się kawałek po korytarzu pogrążony w myślach, do póki coś, a właściwie ktoś nie wyrwał mnie z tego stanu.
- Jebnięta jakaś, głupia suka, po chuj w ogóle nas uczy, skoro gówno potrafi – usłyszałem z ust Kornela. – Jebana polonistka, po chuj się wywyższa – kontynuował.
Nie wytrzymałem, bolały mnie te słowa, bolały jeszcze bardziej z racji tego, że jeszcze niedawno sam tak o niej mówiłem, ale dopiero złość mnie dopadła, gdy zauważyłem Domaniewską słyszącą to co powiedział ten idiota. Widziałem jej szkliste oczy. Widziałem jej cierpienie, widziałem wszystko i chuj, nie wytrzymałem. Podszedłem do Kornela i dałem mu w mordę.
- Co ci odpierdala?! – wydarł się na mnie.
- Jeszcze raz chuju usłyszę, jak wyzywasz panią profesor! – „panią profesor"? Co ja powiedziałem?
- Co ty robisz, Alek?! – krzyknęła w moją stronę Domaniewska.
- Słyszała pani co powiedział, należało mu się – wytłumaczyłem już spokojniej widząc jej kojący wzrok.
- Wszystko dobrze Kornel? – zwróciła się do niego. Ona jest nierealna, nie dość, że ten chuj ją zwyzywał, to ona jeszcze się o niego martwi.
- Rozwalił mi nos! – jęknął wstając z podłogi.
- Idź do higienistki, a Ty Dawidowicz idziesz ze mną – popatrzyła na mnie. No i chuj, kolejna wizyta u dyrka.
- Do dyrektora? – zapytałem zmarnowany.
- Jeszcze nie – stwierdziła surowym tonem. – Wszyscy wchodzić do klasy, zaraz przyjdę i zrobić zadania ze strony 79 – nakazała i ruszyła w stronę sali informatycznej.
Posłusznie poszedłem za nią, a jak wszedłem do klasy zamknęła za nami drzwi na klucz.
- Co tam się stało? – zapytała już łagodniej podchodząc do jednego ze stanowisk komputerowych.
- Wyrażał się o pani w sposób niestosowny – wytłumaczyłem przysiadając na skraju pierwszej ławki.
- To nie powód, by go uderzyć – dodała.
- To jest właśnie powód.
- Dlaczego? – zapytała wbijając we mnie spojrzenie.
- Ponieważ nie mogę słuchać jak tak o pani mówi – rzekłem wstając z drewnianego stołu. – Boli mnie, gdy widzę pani cierpienie, rani mnie pani ból. Szlag mnie trafia gdy w tych oczach nie ma tej intensywności, a zamiast tego jest smutek i ból. Sam cierpię widząc smutek wymalowany na twojej twarzy, w twoich oczach – podszedłem do niej na zbyt bliską odległość.
- Co ty robisz? – szepnęła.
- Przepraszam, to jest silniejsze ode mnie – powiedziałem i złapałem ją w pasie. Przyciągnąłem ją do siebie i czekałem.
- Nie możemy, zniszczymy wszystko – znów wyszeptała prosto w moje usta.
- Wręcz przeciwnie, wszystko naprawimy – lekko się podniosła z ławki i spojrzała na mnie tymi cholernymi zielonymi tęczówkami.
- Robimy cholerny błąd – powiedziała i chciała coś jeszcze dodać, lecz nie pozwoliłem już jej nic powiedzieć. Wbiłem się w jej usta, a po chwili oddała pocałunek. Ja pierdole, miała tak miękkie usta, takie przyjemne. Trwało to cholernie długo... Miałem wrażenie, że stoimy tak całe wieki, a tak naprawdę było to kilka krótkich sekund, zbyt krótkich.
Po chwili odsunąłem się od niej na kilka milimetrów. Nie wiem, nie mam pytań co tu się wydarzyło, ale cholera to było moje marzenie, teraz o tym wiem. Miałem wiele lasek w swoim życiu, jednak to co teraz czuję jest czymś nowym, czymś niezrozumiałym.
- Co myśmy zrobili? – zapytała wciąż na mnie patrząc.
- Coś co czuliśmy od bardzo dawna – czułem to, czułem od samego początku, te wszystkie spojrzenia, te wszystkie docinki, one musiały coś znaczyć, one nie były bez powodu. Zadurzyłem się w niej, do szaleństwa.
- Musimy wracać – wyszeptała dotykając mojej dłoni.
- Ale nie zapomnimy – stwierdziłem obejmując ją w pasie.
- Nie zapomnimy – powtórzyła odsuwając się ode mnie.
Otworzyła kluczem drzwi i pewnym krokiem ruszyła do sali numer 16. Odczekałem chwilę zanim do nich dołączyłem. Wchodząc do klasy wszystkie wścibskie spojrzenia były skierowane w moją osobę. Chuj im do tego co robiłem, nikt się o tym nie dowie, no może z wyjątkiem dwóch osób.
CZYTASZ
Nauczycielka
RomanceOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...