Rozdział 8

536 9 24
                                    

Usiadłem z Przemkiem w czwartej ławce pod ścianą. Miałem idealny widok na Domaniewską. Nie mogłem od niej oderwać wzroku, nie było takiej mocy, która mogłaby mnie do tego zmusić. A jej dotyk na moim ciele? Marzenie, cholerne marzenie, które spełniłem. Mam tylko nadzieję, że to nie był jedyny taki incydent. Marzę, by było tego więcej. Chcę ją, chcę ją mieć dla siebie i tylko dla siebie. Pragnę jej dotyku na moim ciele, pragnę jej wzroku wbitego w moje źrenice, pragnę jej ust na swoich, pragnę jej, całej! 

- Proszę Państwa, z racji tego jaki incydent dzisiaj wydarzył się na korytarzu jestem zmuszona zmienić jedną lekcję języka polskiego na godzinę wychowawczą – zaczęła i usiadła na fotelu przy biurku. – Tym razem nie wyciągnę żadnych konsekwencji, jednak taka sytuacja nie może się już więcej powtórzyć. Rozumiem, że możecie mnie nie znosić, jednak trzeba siebie nawzajem szanować. Ja również mogę którejś osoby z was nie lubić, lecz to nie upoważnia mnie do obrzucania tej osoby takimi wyrażeniami. Również mam uczucia i również mnie bolą nieodpowiednie sformułowania, a w szczególności, gdy mówią to osoby, które nawet mnie nie znają, a oceniają – lekko głos się jej załamał, a oczy widocznie zaszkliły. Chciałem coś zrobić, powiedzieć, jakoś ją wesprzeć, ale nie mogłem, byłoby to zbyt podejrzane, a ryzykować nie możemy. – Dobrze, gdzie jest tak długo Kornel? – zapytała nerwowo poprawiając niesforny kosmyk włosów.

- Jeszcze u pielęgniarki – odpowiedziała jedna z dziewczyn.

- Gabrielo idź sprawdź co on tam tak długo robi – nakazała wstając z fotela. – A my sobie porozmawiamy o agresji. 

- Miałem pozwolić, by panią jeszcze bardziej zwyzywał?! – wstałem z krzesła i trochę poniosły mnie emocje.

- Siadaj Alek – powiedziała zmarnowana. – Jestem ci wdzięczna, że stanąłeś w mojej obronie, jednak przemocą nic nie wskóramy. Przemoc rodzi przemoc, a ona nie jest ostatecznością – dodała spokojnym głosem.

- Sama go pani słyszała, widziałem, że... – zawahałem się. – Że to panią dotknęło – dokończyłem wciąż stojąc na baczność. 

- A kogo by to nie ruszyło? – odezwał się jeden z tych imbecyli zwanym moim kolegą z klasy, ale fakt, w końcu powiedział coś mądrego, to muszę mu oddać.

- Spokój panowie – powiedziała zwracając na siebie naszą uwagę. – Doceniam troskę, jednak w ogóle nie powinno dojść do takiej sytuacji.

- Niech pani zgłosi to do dyrekcji, on powinien za to odpowiedzieć – stwierdziłem wciąż nie siadając na dupie.

- Alek, siadaj i pozwól podjąć mi decyzję – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, który mówił więcej niż te jej słowa. Uległem i posadziłem cztery litery na siedzeniu. 

Domaniewska jeszcze przez jakieś 10 minut tłumaczyła nam coś o agresji, jednak jak zwykle nie skupiałem się na treści, a na sposobie jej mówienia. Jej słowa są tak cholernie kojące. Wszystko w niej jest takie idealne. Blond włosy, lekkie zmarszczki w kącikach oczu, zielone oczy, a i te jej niebieskie okulary. Rozpływam się... Oczy, oczy... One mi wystarczały, a uroku dodawał jej ten seksowny głos, którego mógłbym słuchać 24 na siedem. 

Dałem ponieść się marzeniom, które przerwało mi wejście dwójki uczniów do klasy. 

- No nareszcie – skwitowała nauczycielka. – Kornel, nie siadaj jeszcze – nakazała wstając z fotela. 

W sali zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Wszyscy czekaliśmy na kolejny ruch naszej wychowawczyni lub jakiś przebłysk inteligencji Kornela.

- No przeproś tępy chu... – kobieta spiorunowała mnie wzrokiem.

- Przepraszam panią – cicho zaczął i już nic więcej nie powiedział.

- Tylko tyle? – dopytała nauczycielka.

- Żałuję – skłamał. Na kilometr widzę fałszywe uczucia, a ten zjeb właśnie kłamał w żywe oczy. Chciałem coś powiedzieć, jednak spotkałem na swojej drodze pewne zielone oczy, które sprawiły, że cała moja złość zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

- Siadaj – nakazała surowym, ale również zmarnowanym głosem.

Tak cholernie było mi jej żal, tak bardzo chciałem coś zrobić. Pierwszy raz zależało mi tak bardzo na kobiecie.

Widziałem, jak Kornel siada w ławce z Gabryśką i zaczynają coś do siebie szeptać. Nie słyszałem o czym mówili, jednak byłem pewien, że coś na temat całego tego zajścia.

- A co z pobiciem Kornela? – nieoczekiwanie zapytała dziewczyna, która jeszcze sekundę temu prowadziła tajną rozmowę z pobitym chłopakiem.

- Cała lekcja jest poświęcona temu zagadnieniu – spokojnie odpowiedziała Domaniewska nawet na nią nie patrząc.

- To znaczy, że nie wyciągnie pani żadnych konsekwencji z tego zdarzenia? – dopytała wyraźnie zaskoczona. 

- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? – wtrącił się Przemek.

- Spokój – nauczycielka zaprzestała wymiany słów i sama zabrała głos. – Gabrielo, jeżeli miałabym wyciągać konsekwencję to w obu przypadkach – wytłumaczyła. – Jeżeli Kornel życzy sobie, by Aleksy został ukarany, to sam trafi do dyrekcji – stwierdziła ponownie patrząc w laptopa stojącego na biurku.

- A co jeżeli zgłoszę do dyrektora fakt, że zamiata pani pobicie pod dywan? – podniósł się z miejsca pobity chłopak i zaczął gadać totalne bzdury.

- Kornel – kobieta westchnęła. – Oczywiście jeżeli życzysz sobie, by zgłoszono to do dyrekcji wystarczy wstać i pójść, droga wolna, tylko nie zapomnij przedstawić dokładnego powodu zaatakowania – szach mat zjebie, ale cię pocisnęła. – Idę wam obu na rękę, więc proszę to docenić – na chwilę oderwałem od niej wzrok, by spojrzeć na minę Kornela, oj mówiła więcej niż tysiąc słów, a jakie przekleństwa musiały mu się cisnąć na język... Chłopak grzecznie usiadł na krześle i do końca lekcji nawet słowem się nie odezwał. 

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz