Kiedyś, dosyć dawno, sprawdzałem jakieś ciekawe miejsca w naszym mieście i w oczy rzucił mi się pewien park, a dokładnie Park Szczytnicki, idealne miejsce na piknik, nawet w nocy.
Wsiedliśmy do mojego auta i z pytającym spojrzeniem Gosi jechaliśmy na wschód. Przez to, że było już dosyć późno, ulice powoli zaczynały świecić pustkami, dzięki czemu już po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Wziąłem swój plecak pełen prowiantu i poszliśmy przed siebie szukając idealnego miejsca.
- Co my tu tak właściwie robimy? – spytała, gdy chodziliśmy tak przez dłuższy czas.
- Niespodzianka.
I w końcu zobaczyłem idealne miejsce przy mostku na zielonej trawie zaraz obok wody. Musieliśmy przejść jeszcze tylko kawałek i kładkę nad wodą.
- Aleksy, nie lubię niespodzianek, poza tym już mnie bolą nogi – marudziła stając na środku drewnianego przejścia.
- Jeszcze kawałek – odparłem ujmując jej dłoń. – Pięknie tu – stwierdziłem patrząc jej w oczy.
- Ciemno jest i nie bardzo cokolwiek widać.
- A tam, ja widzę wszystko co najpiękniejsze – powiedziałem pociągają ją za dłoń i idąc w wyznaczone miejsce.
- Krętacz – mruknęła tylko i już się nie odezwała.
Po chwili staliśmy na trawie przysłuchując się płynącej wodzie. Zdjąłem plecak z ramienia i wyjąłem z niego duży koc, który położyłem na ziemi.
Gosia tylko przyglądała się moim poczynaniom i nie mogła dobyć głosu czemu się nie dziwiłem. Nigdy nie zabierałem jej na takie wyjścia i strasznie żałuję, ale kurna, zawsze bałem się, że ktoś nas zobaczy i będzie miała nieprzyjemności. A teraz tak naprawdę wszystko nam wolno.
Gdy już skończyłem rozkładać cały majdan spojrzałem na Domę i szeroko się uśmiechnąłem.
- Pomyślałem, że piknik sprawi ci przyjemność – powiedziałem podając jej dłoń. – Tak rzadko gdzieś wychodzimy, a ja chcę ci podziękować za to, że jesteś, wariatko.
- Boże, Alek – odparła śmiejąc się cicho i przykładając dłonie do ust. – Jesteś kochany – dodała przytulając się do mnie.
- Wiem, wiem, jestem chodzącym ideałem.
Usiedliśmy na kocu, jednak ewidentnie było jej niewygodnie. Bez słowa przyciągnąłem ją do siebie i objąłem tak, by mogła się wygodniej ułożyć opierając się o moją klatkę. Podałem nam kieliszki i z uśmiechem powiedziałem, że to nic innego niż sok z mango.
- Jest pięknie – stwierdziła mocniej łapiąc mnie za ręce, którymi ją obejmowałem.
- Musimy częściej tak wychodzić.
- Na randki? – zaśmiała się i spojrzała na mnie wychylając głowę do tyłu.
- Randki?
- Mhm, a jak inaczej to nazwiesz.
W sumie fakt, ale randka? Strasznie dziwnie to brzmi. Nigdy wcześniej nie brałem jej na randki takie wiecie, typowe. W życiu byłem na... w sumie to na za wielu randkach nie byłem, zazwyczaj były to spotkania wymuszone dla zachowania pozorów, a później wiadomo co się działo.
- To nasza pierwsza randka – zauważyłem niepewny swoich słów. – Chciałem, by była idealna – dodałem zamyślony.
- Jest idealna – odparła mocniej się we mnie wtulając.
Fakt, było pięknie, nawet miałem wrażenie, że zbyt pięknie i zaraz się coś wydarzy co zrujnuje tą cudowną chwilę.
- Zimno ci? – spytałem zmartwiony.
CZYTASZ
Nauczycielka
RomanceOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...