Czekaj, nie, dwa głębokie wdechy i weź się w garść. Tylko rozmawiają, tak?
Ni chuja, to nie może być przypadek.
Ten chuj przed chwilą był na spotkaniu z Pawłem, który... Zresztą sami wiecie.
Ale... Na chuj przyszedł do niej?
Są parą? Nie wiem, po prostu...
To pojebane.
I nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Natychmiast ogarnąłem się z tego marazmu i obróciłem plecami do stojącej nieopodal pary, by nie widzieli, że ich obserwuję. Oby tylko nie usłyszeli dźwięku.
Odebrałem nawet nie patrząc na to kto dzwoni, choć i tak nie mogłem spodziewać się nikogo innego niż Przemka.
- Znalazłem sku#wiela – syknął przez zaciśnięte zęby.
- Kogo?
- Sochę.
- Co...?
- Musisz tu przyjechać.
- Nie mogę, wiem kim jest ten typ i...
- Przyjeżdżaj tu! – ryknął wściekle.
Wypuściłem ciężko powietrze nosem i przymknąłem na moment powieki.
Muszę tylko trochę pomyśleć, lekko zwolnić, by umysł wszedł na odpowiedni bieg.
Co powinienem wybrać? Obserwowanie Ksawerego i Agnieszki, czy rewelacje Przemka...
Odpowiedź wydawała się prosto, jednak kiedy biegiem ruszyłem w miejsce, które podał mi Przemo, naszła mnie niepokojąca myśl o tym, że popełniam ogromny błąd.
To nie mógł być przypadek. Tamta dwójka coś kombinowała, coś co lepiej wiedzieć. I miałem taki zamiar, ale najpierw Socha.
Jak tylko zjawię się na Kleczkowskiej i przepytam tego chłopaka to mam nadzieję, że dowiem się czegokolwiek. Naprawdę, nawet strzępek informacji wydawałby się pomocny.
Jednak kiedy znalazłem się w zaułku pewnej kamienicy zrozumiałem dlaczego na gwałt miałem się tu znaleźć.
- Co ty odjebałeś? – spytałem stając jak rażony piorunem.
Na wprost leżał cały zakrwawiony chłopak, a obok stał Przemek wbijający we mnie niezrozumiałe spojrzenie.
Milion myśli przebiegło mi przez głowę, ale naraz uzmysłowiłem sobie, że to nie one teraz są najważniejsze, a to czy Ernest jeszcze kontaktuje.
Dopadłem do niego szybko próbując wyczuć puls.
- Co ty... – wydusiłem, ale zamarłem widząc ogromną kałużę krwi rozlewającą się w okolicy podbrzusza chłopaka.
Spojrzałem na stojącego nade mną Przemka, który wydawał się równie przerażony co zdezorientowany.
- To... Znalazłem go tu – odparł z trudem.
Natychmiast zacząłem uciskać ranę, z której wyleciało jeszcze więcej krwi.
Ja pierdole...
- Dzwoń po karatekę! – krzyknąłem do chłopaka.
- Chryste, Alek, ja...
- Dzwoń! – ryknąłem.
Zdjąłem pasek od spodni zaciskając go na ranię leżącego.
Zdrowy rozsądek Przemka w końcu zadziałał i udało mu się zadzwonić na 112.
Na erkę czekaliśmy kilka dobrych minut, w tym czasie wciąż uciskałem ranę.
CZYTASZ
Nauczycielka
RomansaOn - Uczeń Ona - Nauczycielka Zakazana miłość smakuje najlepiej, jednak czy ona w ogóle ma jakąkolwiek przyszłość? Czy ona ma prawo przetrwać? Ale one - zielone oczy. To jest nagroda, dla której On mógłby oddać własne życie - to przewyższa każde uc...