Rozdział 35

215 7 12
                                    

Jako, że dochodziła godzina piąta rano stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie pójście do domu i spanie do 15, jednak idąc tak z Edziom pustymi ulicami tego miasta przeszliśmy obok McDonalda. Kurczę, na sam zapach zaburczało mi w brzuchu. Spojrzałem na dziewczynę, a ta na mnie i w jednej chwili skierowaliśmy się do wejścia restauracji.

Kilka minut później siedzieliśmy już przy stoliku z zamówieniami. W sumie ostatni mój posiłek był o jakiejś 20, a jest 5, więc mam prawo być głodny. Dopiero gdy oboje skończyliśmy jeść postanowiłem się odezwać.

- Przepraszam za dzisiaj i w ogóle za ten tydzień.

- O 5 rano zebrało ci się na przeprosiny? – spojrzała na mnie spod oka i powoli na jej twarzy zarysował się lekki uśmiech.

- To przez te jedzenie, ono tak na mnie działa – powiedziałem na wydechu.

Przez dłuższy czas moja towarzyszka milczała ciągle wpatrując mi się głęboko w oczy.

- Czy to ten moment, w którym powinienem błagać na kolanach o przebaczenie? – cicho się zaśmiała.

- Nie, to moment w którym musisz mi zamówić shake'a czekoladowego – odezwała się poważnym głosem.

- Nie, nie, nie! Ewentualnie waniliowego – roześmiałem się.

- No dobra, przekonałeś mnie – skwitowała, a ja wstałem i poszedłem zamówić napój.

Chwilę później z nim wróciłem.

- Proszę bardzo, waniliowy – postawiłem przed nią 400 mililitrowy kubek i usiadłem naprzeciwko.

- Pyszny – odezwała się po wzięciu dużego łyka. – Dziękuję – dodała. – Teraz wszystkie twoje winy zostają przebaczone.

- Cieszy mnie to – odpowiedziałem zamyślony.

O czym myślałem? Otóż ciągle nie dawało mi spokoju to co wcześniej powiedziała Edi o jej siostrze. Justyna się we mnie zauroczyła? Nie wyobrażam sobie tego. Cholera, takie rzeczy się dzieją, ale ja naprawdę nie chcę skrzywdzić tego dzieciaka. Ona ma dopiero 16 lat, a już miałaby przeżyć drugi zawód miłosny? Szkoda mi jej, a to dziwne, ponieważ ja mam wszystko i wszystkich głęboko w dupie. W końcu co mnie interesują inni? Liczę się ja i moje potrzeby. Tak naprawdę zależy mi tylko na sobie i od niedawna na Domie, no i oczywiście na moich przyjaciołach – logiczne. Powiedziałem wcześniej, że rodzina moich kumpli jest dla mnie ważna, ale czy ja faktycznie tak myślę? Przejmuje się Edziom i Przemkiem, lecz Justyna nigdy mnie nie interesowała, zawsze miałem ją gdzieś, a teraz? Byłem w stanie dla niej pobić chłopaka, który ją zranił, byłem w stanie pokazać moją najgorszą twarz publicznie. Czy jestem w stanie ją skrzywdzić? Kurczę... Jeżeli ceną miałaby być Gosia, to wiadomo, że nie. Doma jest dla mnie całym światem, jest dla mnie nadzieją na lepsze jutro, jest dla mnie powodem do prawdziwego uśmiechu, jest moim szczęściem, a mimo tego wszystkiego nie jestem w stanie jej o tym powiedzieć. Sam nie wiem dlaczego, ale jakoś mam wrażenie, że nieważne jak to powiem i tak słowa ujmują temu co czuje i chce przekazać. Nie chcę ranić ludzi i chociaż ich nie lubię, to sprawianie im bólu powoduje, że sam czuje się z tym źle. Tak właśnie mam z Justyną. Jeżeli nie chcę jej zranić to powinienem powiedzieć jej prawdę o Domaniewskiej, ale wyjawiając ją bylibyśmy zagrożeni. Zresztą prawda i tak, by ją zraniła i to chyba jeszcze bardziej. Kurna, gdyby wiedziała, że mam romans z jej polonistką sam nie wiem do czego byłaby zdolna. Może chciałaby się zemścić? Może próbowałaby ją do mnie zniechęcić? A może po prostu, by się z tym pogodziła? Wiem, że moje pierwsze scenariusze są pesymistyczne, ale po ludziach najlepiej spodziewać się najgorszego, wtedy nigdy się nie zawiedziesz, a jak już wydarzy się coś dobrego, będziesz mile zaskoczony. Przeczytałem to w jednej z książek. Tak, czytam coś czasami, ale to z rzadka.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz