Rozdział 16

415 8 35
                                    

7.00, nic mi nie było, czułem się świetnie. Nie miałem kaca, a nawet sprawdziłem, czy jestem jeszcze pijany w alkomacie. Ojciec mi go kupił na osiemnastkę, w sumie przydaje się w takich sytuacjach. Zazwyczaj jak zabalowałem, to na drugi dzień nic mi nie dolegało, nawet ból głowy.

Tym razem zjadłem śniadanie, to jest wyczyn, naprawdę, wręcz się do tego zmusiłem, ale dałem radę. Nic nie mogło mi popsuć tego poranka, nawet matka, która nadal spała w pijackiej otchłani, przyzwyczaiłem się do tego.

Nie mogłem usiedzieć w miejscu, więc już około 7.20 wyszedłem z mieszkania. Pojechałem na strzeżone osiedle Małgorzaty i czekałem. Stałem na parkingu jakieś 10 minut aż dostałem sms'a. Pięć minut później już witałem się z kobietą. Wsiedliśmy do auta i ruszyłem w stronę szkoły.

- Co będziesz robił przez godzinę? – zapytała ni stąd ni zowąd.

- Powtarzał przed polskim – wyjaśniłem spoglądając na nią.

- Ucz się ucz, to do potęgi klucz – uśmiechnęła się.

- Już wszystko potrafię – powiedziałem pewny siebie.

- W trzy sekundy się nauczyłeś? – zapytała z kpiną.

- Zdecydowanie, wystarcza twój uśmiech – złapałem za jej udo. – Tak rzadko go widzę, że wszystko sobie przypominam – wyjaśniłem.

- Rzadko? – zdziwiła się.

- Tak, chociaż domyślam się dlaczego tak właśnie jest – powiedziałem i skupiłem się na drodze.

- Dlaczego? – zapytała chłodnym, a zarazem pełnym emocji tonem.

- Ponieważ jest on przeznaczony dla wyjątkowych chwil – uśmiechnąłem się.

Roześmiała się na cały głos.

- To było dobre! Ale dobrze, ciekawa teoria – wróciła jej poważna mina.

- No i gdzie ten uśmiech? – spojrzałem na nią, gdy staliśmy na światłach.

- Czy to jest wyjątkowa chwila? – odwzajemniła spojrzenie.

- Każda chwila z tobą jest wyjątkowa Gosiu... – przyznałem i patrzyłem na nią chwilę, dopóki nie usłyszałem trąbienia. Zmitygowałem się niemal natychmiast i ruszyłem przed siebie.

- Alek – zaczęła pewnym głosem.

- Tak? – zapytałem nawet na nią nie spoglądając.

- Co robisz dzisiaj wieczorem? – zapytała, a ja zaniemówiłem. Oczywiście, że nic, prosta odpowiedź.

- Nic takiego – odpowiedziałem tym razem zerkając w jej zielone oczy.

- Chciałbyś do mnie przyjść? Piątek wieczór... Miałam być z przyjaciółką, jednak zachorowała i nie chcę zostać sama – wytłumaczyła. – Pokaże ci jak zrobić coś dobrego na kolację – zachęcała.

- Wiesz co...? – trzymałem ją chwilę w niepewności. – Oczywiście, że przyjdę, z ogromną chęcią – roześmiałem się.

Skwitowała to lekkim uśmiechem i dalej jechaliśmy w milczeniu pod samą szkołę. Dla niepoznaki podwiozłem Domę do jej auta, a po tym jak wysiadła i trzasnęła drzwiami, odjechałem na drugi koniec parkingu.

Miałem jeszcze godzinę z hakiem do mojej pierwszej lekcji, więc stwierdziłem, że faktycznie przydałoby się pouczyć z polskiego i może jeszcze z fizyki czy matmy? Tak, to zdecydowanie świetny pomysł.

***

Przedmiot uzupełniający historia i społeczeństwo, tak, właśnie tym zaczynałem o godzinie 8.55, wiem, bardzo interesujące.

NauczycielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz