10.

272 11 0
                                    

O: Ale on ma rację, Łucja. Nie możesz się przeholować, bo będzie po Tobie.- nie, no kolejna będzie mi mówić co ja mam robić.

Ja: Ale, Oliwia, ja nie czuje się przemęczona, rozumiesz? Mnie architektura relaksuje. Daje radę.- powiedziałam, wtulając się w nią mocniej.- Chodzi o to, że było ustalone, że pójdą dopiero do zerówki, ale książę musiał iść. I to bez mojej wiedzy. Ja po prostu nie chcę, żeby miały złe przeżycia.- pociągnęłam nosem.- Ale on nie potrafi tego zrozumieć. Nie czuł nigdy tego co ja.

O: Dobrze, już o tym nie myśl. Chcesz obejrzeć jakiś film?- spytała, wycierając moją łzę. Kochałam ją za to, że była przy mnie zawsze wtedy, kiedy jej potrzebowałam. Nawet kiedy miała Taehyunga. Pokiwałam głową i wybrałyśmy dobry polski film. "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", a potem zaczęłyśmy oglądać "Boys over flower".

Położyłyśmy się spać dosyć wcześnie, więc wstałyśmy o siódmej. Jenak za trzy godziny musiałam być u mamy z Yoongim. Napisałam mu, że będę czekać pod blokiem teściowej.

 Z Oliwią poszłyśmy jeszcze do sklepu. Ja kupiłam sobie bluzy, a ona sukienki. Spotkałam koleżanki z architektury. Na razie nie mówiłam im nic, że odchodzę, bo sama nie byłam pewna, czy to zrobię. Poszłyśmy do kawiarni, a ona potem podprowadziła mnie pod budynek. Kiedy poszła, przyszedł Yoongi.

S: Cześć.- pocałował mnie w policzek, po czym weszliśmy do środka. Przywitałam się z jego rodzicami. Atmosfera między mną a chłopakiem była chłodna i nie udało nam się tego kryć.

MS: Coś się stało?- spytała kobieta, kładąc przed nami ciasto.- Jakoś tak... niezręcznie jest.

Ja: Nic, mamo. Nie przejmuj się.- uśmiechnęłam się do niej, a tata tylko westchnął.

TS: Kryzys małżeński?- zaśmiał się. Naprawdę nie miałam ochoty na tego typu żarty. To nie był mój dzień. Do tego byłam skłócona z Yoongim.

S: Tato, nie przesadzaj.- młodszy Min zlustrował starszego wzrokiem

MS: Też byś się czasami zamknął, a nie tylko głupoty gadasz. Stary gbur jeden.-  kobieta trzepnęła swojego męża szmatką, a ten tylko się zaśmiał.

Ja: O czym mama chciała rozmawiać?- zapytałam, upijając łyk herbaty, którą zrobiła.

MS: Ah, tak. Chciałam z Wami pogadać a propos następnych wakacji. W sumie są one za trzy miesiące.- usiadła na swoim krześle.- Wybieramy się na wieś, nad jeziorko, co Wy na to, żebyśmy zabrali dzieci?

Ja: Wie mama co? Teraz temat z dziećmi nie jest tym najlepszym dla nas.- naprawdę nie chciałam na razie o nich rozmawiać, bo jeszcze znowu byśmy się pokłócili.

MS: A co, coś się z nimi stało?- wyglądała na naprawdę przestraszoną.

S: Nie, mamo, spokojnie. Nic się z nimi nie dzieje.- uśmiechnął się sztucznie.- Po prostu wczoraj się o nie posprzeczaliśmy. Ale to nic takiego.

Ja: Musiałeś powiedzieć nie? Nic co dzieje się między nami, nie może tam zostać. Już mi wystarczy, że chłopacy i dzieci to słyszeli, bo musiałeś się na mnie wydrzeć.

S: Ja Cię nie rozumiem. Najpierw masz pretensje, że nie mówię rodzicom o mojej chorobie, a teraz, że mówię im o czymkolwiek.- wyrzucił ręce w powietrze.

Ja: Ale choroba nie działa s... a zresztą, wiesz co? Zamknij się. Po prostu się zamknij.- założyłam ręce na piersi i odwróciłam wzrok.

MS: Chcecie to załatwić między sobą?- spytała mama, jakby się bała, że coś między nami rozwali.

Ja: Mamo, przepraszam, ale to nie jest najlepszy dzień na takie spotkanie. Zadzwonimy jak będzie lepiej, dobrze?- spojrzałam na nią, a ona z uśmiechem kiwnęła głową. Pożegnaliśmy się, przeprosiliśmy i wyszliśmy.

S: Musiałaś szopkę zrobić, no nie?- spojrzał na mnie, kiedy odpalał auto. Nie, no ja po prostu nie wierzę.

Ja: Po prostu wyszłam. Chyba, że chcesz, żeby widzieli jak się kłócimy, to proszę bardzo! Możemy wrócić.- podparłam głowę na ręce.- Ha. Szopkę robię.- prychnęłam do siebie po kilku minutach.- Jak chcesz to mogę Ci zaraz zrobić i to taką, że zapamiętasz ją do końca życia.

S: Myślisz, że przyjemnie mi się z Tobą kłócić?!- walnął w kierownicę.- Kocham Cię i nie chcę, żebyś cierpiała. Staram się, nie widzisz tego, do cholery?!

Ja: To pokaż mi, że tak jest, bo przestaję wierzyć w Twoje uczucia skierowane do mnie.- powiedziałam spokojniej.- Myślisz, że jak masz dowód na papierku, to znak, że ja mam tego pewność?

S: Ale o co Ci teraz chodzi?- spojrzał na mnie, kiedy zgasił auto, bo dojechaliśmy pod dom.

Ja: Chodzi mi o to, że ciągle robisz afery z byle powodu.- powiedziałam wychodząc z samochodu.- Nie zrobiłam szopki tylko uratowałam nas przed tym, żeby nie było, że przychodzimy tam i się zaczynamy kłócić.

S: Nie, to Ty zaczęłaś mówiąc, że temat o dzieciach to nie jest temat dla nas.- powiedział, wchodząc do domu i ściągając buty.- Mogłaś normalnie powiedzieć, że się zgadzasz, a nie robić przedstawienie. Biedna poszkodowana! Mówiłem Ci. Jeśli Ci ciężko, mogę załatwić przedszkole w ciągu godziny!- podniósł głos jeszcze mocniej. Weszliśmy do środka. Znowu się kłócąc. Miałam tego dosyć.

Ja: Nie przeżyłeś tego co ja, więc nie wiesz, przed czym chcę je uchronić.- miałam ochotę przyłożyć mu z liścia.

S: To mi, kuźwa, powiedz, a nie łazisz i płaczesz po kątach. Myślisz, że ja tego nie widzę?! Staram się zmienić, podpasować się do sytuacji, ale jak mam to zrobić, jeśli mnie do niej nie dopuszczasz?!- łzy wypłynęły mu z oczu. W tej chwili już wiedziałam, że oboje przesadziliśmy. Odwróciłam się i zamknęłam się w toalecie.

Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz