18.

237 9 1
                                    

No tak... znowu wyszłam cała w nerwach z domu tego dekla, co chce od nas pieniędzy. Próbował chwycić nóż. Widziałam to. Ale przez to, że przesłaliśmy pieniądze praktycznie od razu, zrzucił nam milion. Dlatego stwierdziliśmy, że w domu już dzisiaj prześlemy pieniądze. Następnym razem po prostu je prześlemy, nie mam zamiaru tam wracać. Pojechaliśmy na chwilę do domu, żeby spłacić ten kolejny milion, ale to co zastało nas w domu było dla nas niemałym szokiem.

Namjoon i Seokjin się kłócili. Jeden i drugi stał ze łzami w oczach, a obok nich leżały potłuczone talerze i szklanki. No, zostawić ich samych na pięć dni. Ale bałam się jednego.

Ja: Chłopaki, wszystko okej?- podeszłam do nich. Seok krwawił z jednej ręki. Poszłam po apteczkę i wróciłam. Jungkooka już nie było, a oni znowu na siebie krzyczeli.- Spokój!- krzyknęłam, a oni na mnie spojrzeli. Pociągnęłam Seokjina pod zlew.- O co chodzi?- spytałam odkręcając głowę i przemywając mu ranę.

J: O nic.- odwrócił wzrok.- Nie przejmuj się nami. Zresztą, my w Wasze kłótnie się nie wcinaliśmy.

Ja: Ale ja to ja, a ja mogę wszystko.- zaśmiałam się.- Więc słucham.- spojrzałam na Namjoona, na chwilę przestając zawijać nadgarstek Seokjina.- Chłopacy, co się z Wami stało? Jeszcze wczoraj wyszliście na randkę, nie pytajcie skąd wiem, bo nie powiem, a dzisiaj kłócicie się jakby nie wiadomo co się stało.

RM: Przepraszam, Łucja, ale to nie Twoja spra...

J: Rozstaliśmy się.- przerwał mu, a mnie wręcz zatkało. Przecież oni tak się kochali.

Ja: A-ale... jak to? Co się stało, może da się to naprawić.- wstałam, kręcąc głową i patrząc to na jednego, to na drugiego.- Tak nie może być... Byliście idealni...

RM: Jak widać, za bardzo, żeby było to prawdziwe. Łucja, wiem, że chcesz dobrze, ale nie da się niczego naprawić. Nie ingeruj w coś, co jest Ciebie nie warte. Ale teraz już idź, chcemy porozmawiać we dwójkę, już na spokojnie, obiecuję.

Ja: Mam nadzieję.- westchnęłam, zabierając torbę i jabłko.

RM: Na razie wiesz gdzie jest Twoje miejsce. Na pewno nie tutaj. Odkąd przyszłaś są tu same problemy! Denerwujesz mnie.- słucham? Nie, tak nie będzie. Wzięłam kluczyki do auta i wyszłam, trzaskając drzwiami. Pojechałam do szpitala, ledwo z nerwów prowadząc auto.

Weszłam do odpowiedniej sali, a kurtkę rzuciłam na kanapę. Yoongiego i dzieci nie było, wiec chyba poszli na badania. Nie zauważyłam Yourim i to był błąd.

Yr: Cześć, coś się stało?- zapytała, siadając obok mnie.

Ja: Nie, nie martw się.- pokręciłam głową.- Gdzie Yoongi? Widziałaś czy gdzieś poszedł, czy coś?- zapytałam, odkręcając naszą butelkę z wodą.

S: Tu jestem.- wszedł do sali, a dzieciaki za nim. Podszedł do mnie i mnie przytulił.- Zabrali nas na badania kontrolne.- pocałował mnie w czoło.- Coś się stało? Ręce Ci się trzęsą. I... płaczesz?

Ja: Tak, możesz powiedzieć Namjoonowi, że cieszę się z tego, co go spotkało. Jestem po prostu szczęśliwa.- zaśmiałam się ironicznie.- Aha, i jak przyjdę do domu, bo jeszcze muszę po coś zajść, to on, on, nie Seokjin ma posprzątać cały pierdolnik w kuchni, a podłogi mają się błyszczeć.- mam zacząć go denerwować? Zobaczymy kto tu jest mądrzejszy.

S: Ale co się stało?- wytarł łzę, która spłynęła mi po policzku.- Co Ci zrobił?- złapał mnie za nadgarstek, kiedy się odwracałam.

Ja: Nie teraz, Yoongi, dobrze? Idę do Jimina. Kocham Cię.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z sali, kierując się do pokoju przyjaciela. Usiadłam przy jego łóżku i złapałam go za rękę.- Ty też tak myślisz?- spytałam po kilku minutach.- Że robię problemy, że przeszkadzam i Was denerwuję? To po kiego on mnie zatrzymywał, kiedy chciałam uciec? Przecież ostatnio tak dobrze się dogadywaliśmy, a teraz mówi mi takie coś.

Położyłam czoło na jego ręce i zaczęłam płakać. Tak bardzo tęskniłam za jego wywrotkami, śmiechem i miłym słowem. Wiktorii powiedzieliśmy, że nie kłamaliśmy na live i że wyjechał po sprawy służbowe, a telefon zostawił w domu bo zapomniał. Nie chcieliśmy, żeby się martwiła. W pewnym momencie poczułam dłoń na ramieniu od razu podniosłam głowę.

Ja: Jimin?- spojrzałam na niego. Dalej spał. Za mną stał Yoongi.- A, to Ty. Czemu za mną poszedłeś? Przecież powiedziałam, że idę do Jimina.

S: Naprawdę nagadał Ci takich rzeczy?- totalnie zignorował moje pytanie. Kiwnęłam lekko głową.

Ja: Tak, rozstał się z Seokjinem, kiedy rozmawiałam z nimi na spokojnie, nagle zaczął się na mnie drzeć. Powiedział, że na razie niby wiem gdzie jest moje miejsce, że na pewno nie tam, i że odkąd przyszłam są same problemy. Powiedział, że go denerwuję. Ja tylko chciałam dobrze.

S: Nie, no ja rozumiem, że w pewne sprawy nie każdy może się wtrącać, ale bez przesady.- wyciągnął telefon.

Ja: Hej, co Ty robisz?- zatrzymałam jego dłoń, ale on mi się wyrwał.

S: To, o co prosiłaś. Dorzucę mu jeszcze kilka zdań od siebie.- zadzwonił do niego. Powiedział mu wszystko, co kazałam mu zrobić, ale na szczęście w swoim imieniu.- Dodatkowo umyjesz moje i Łucii auto.

RM: Ale dlaczego to wszystko?- usłyszałam jego głos po drugiej stronie słuchawki. Prychnęłam tylko, nie dowierzając w te słowa.

Ja: Za to, że zamiast uśmiechniętą dziewczynę, która spłaciła prawie wszystkie długi widzę ją całą we łzach, która nieprzytomnemu człowiekowi mówi co jej zrobiłeś! - pod koniec podniósł głos, po czym się rozłączył i mnie przytulił.


Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz