67.

174 9 0
                                    

Siedzieliśmy w wannie już od około pół godziny. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, a czas płynął nawet aż za szybko. Ja opierałem się o krótką ścianę wanny, a ona o mnie. W pewnym momencie przeszły ją chyba dreszcze.

Ł: Yoonie, zimno się zaczyna robić.- pociągnęła nosem, a ja zostawiłem buziaka na czubku jej głowy. Bez słowa sięgnąłem po naszą gąbkę, nalałem płynu i zacząłem ją myć.

Po czasie byliśmy gotowi i w piżamach. Poszła się przywitać z innymi, bo wcześniej reszta była zajęta, a potem poszliśmy znowu na górę. Łucja chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do naszej sypialni. Otworzyła drzwi i od razu położyła dłonie na moich oczach. Jakoś udało nam się wejść do środka, a ona posadziła mnie na łóżku.

Ł: Zabierz ręce z kolan.- powiedziała, a ja oparłem się na nich o łóżko. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Poczułem jak jakieś małe łapki dreptały mi po nogach.- Otwórz oczy, skarbie.- Zrobiłem to, a moim oczom ukazał się maleńki kotek. Ułożył się na moich nogach i zasnął. Spojrzałem na Łucję. Uśmiechała się szeroko, a z jej oczu biła wielka radość.

Ja: K-kochanie, ja... nie wiem co powiedzieć.- oznajmiłem, uśmiechając się do stworzonka. Mała usiadła obok mnie.- Ile ma?- zapytałem, widząc, że jeszcze nie ma w pełni rozwiniętych uszek. Mieścił mi się na dłoni. Jiminowi nawet by się zmieścił.

Ł: Cztery dni. Mojej babci urodziły się maluchy, ale kotka niestety zmarła. Urodziło się ich sześć. Jedno oddała swojej koleżance, a trzy zostawiła sobie. Nie dałaby rady zająć się wszystkimi.- uśmiechnęła się, głaszcząc kociaka palcem po grzbiecie. Chwila, coś mi się nie zgadzało.

Ja: O co z szóstym?- zapytałem, patrząc na nią, a ona się uśmiechnęła. Westchnąłem, ale mimo wszystko byłem szczęśliwy. Wstał i podeszła do transportera dla zwierząt i delikatnie wyciągnęła kolejnego malucha.- Skarbie, masz za dobre serce.

Ł: Nie umiałabym go tak zostawić.- powiedziała, a ja pocałowałem ją w skroń.- Obiecuję, że ja się nimi zajmę.- spojrzała na mnie, aja się zaśmiałem.

Ja: I ja w to nie wątpię. Kocham Cię.- pocałowałem ją w czoło, a ona potem wstała, podając mi drugiego kotka i z torebki wyciągnęła jakieś buteleczki. Napełniła je mlekiem i dała mi jedną, biorąc zwierzaka z powrotem.

Ł: Daj jej, ale ostrożnie.- powiedziała, sama delikatnie łapiąc kotka za szyjkę i dała mu pić. Starałem się powtórzyć jej ruchy.

Ja: To ona?- zapytałem, a ta pokiwał głową, skupiając się na tym, żeby nie skrzywdzić malca.

Ł: Ja mam chłopca.- uśmiechnęła się.  Już dawno nie widziałem jej tak szczęśliwej. Głaskała malucha po brzuszku, a ten sobie spokojnie jadł. Sam zacząłem robić to samo.

Kiedy chwilę później Łucja rozłożyła kotkom miejsce do spania i tam je położyliśmy, sama wpakowała się pod kołdrę, a ja usiadłem obok niej. Chwyciłem pilot, a ona przyciągnęła do siebie moje biodra i wtuliła twarz w moją talię.

Ja: Poczekaj.- powiedziałem, wiedząc, że będzie jej niewygodnie. Prawie się położyłem, tylko głowę opierałem o ramę łóżka, a ona ułożyła tą swoją na mojej klatce piersiowej.- Dobranoc, kochanie.

Ł: Dobranoc.- odpowiedziała, przerzuciła rękę przez moje ciało i zanim się obejrzałem, zasnęła. Po kilku odcinkach też poszedłem spać, przyciskając ją do siebie.

 Obudziliśmy się w tym samym czasie. Na zegarze była dziesiąta, więc trochę sobie pospaliśmy, patrząc na to, że o północy poszliśmy spać. Spojrzałem na Łucję. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pocałowałem ja w czoło.

Ł: Dzień dobry.- mruknęła, po czym ziewnęła.

Ja: Cześć, wyspałaś się?- zapytałem na co ta pokiwała głową.- Cieszę się. Chodź, zrobimy śniadanko.- ju chciałem wstać, ale Łucja mnie powstrzymała.

Ł: Poczekaj, trzeba nakarmić małe.- powiedziała, wstając ledwo przytomna. Podeszła do łóżeczka Hazel.

Ja: Kochanie, to nie tu.- zaśmiałem się, a ona przetarła oczy i spojrzała na młode. Podniosła je i dała mi jedno.- Skarbie, Ty jeszcze jesteś nieprzytomna, spokojnie.- powiedziałem, przyciągając ją do siebie.

Ł: Głodne są.- mruknęła znowu, a ja zabrałem jej kotka i położyłem go u siebie, obok tego drugiego. Usłyszałem drapanie w drzwi.- Otworzę.- powiedziała i chwiejąc się jeszcze, podeszła do drzwi.- Cześć, kochanie.- pocałowała psa w łepek, kiedy wdrapał się na jej kolana, bo usiadła na ziemi.- No cześć. Zaraz wyjdziemy na spacerek, tak?- wstała i zamknęła drzwi. Holly wskoczyła na łóżko.- Nie, Holly, zejdź.

Ja: Cześć, mała.- potarłem ja po plecach, a ona obwąchała maluchy. Nie rozpoznając zapachu, szczeknęła.- Csii, zostaw, nie wolno. To Twoje rodzeństwo, tak?

Ł: Czyli mogą zostać?- spojrzała na mnie z nieprzytomnym uśmiechem.- Bo są na tyle małe, że mogę je komuś oddać.- powiedziała, a uśmiech zniknął z jej twarzy.

Ja: No oczywiście, że mogą, skarbie.- uśmiechnąłem się, całując ja w policzek.- Zawsze chciałem zobaczyć jak to jest mieć kota. Ale uważaj, bo Jimin to straszna kociara.

Ł: Wiem.- westchnęła, opierając głowę na moim ramieniu.- Idę się ubrać, okej?

Ja: Jasne, zaraz przyjdę.- powiedziałem, a ona zabrała ubrania i wyszła. Ja akurat skończyłem karmić zwierzaki. Położyłem jednego na łóżku, ale mimo wszystko się bałem.- Holly, chodź ze mną.- uśmiechnąłem się do szczeniaka, bo nie chciałem, żeby jeszcze go zagryzła.- Holly, już, do nogi.- poszła za mną, a ja potem bezpiecznie przeniosłem tego drugiego. Później wyszliśmy z nią na spacer i przy okazji odebrać dzieci. Ale dom był dziwnie pusty.

Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz