85.

147 7 7
                                    

ŁUCJA

Tydzień później wszyscy byliśmy już w domu... No prawie wszyscy. Yoongi z Hazel byli w szpitalu. Właśnie się do nich wybierałam, ale zobaczyłam, że Jimin znowu siedzi naburmuszony. Usiadłam obok niego.

Ja: Chłopaku, musisz się ogarnąć dziecko ci rośnie w brzuchu twojej narzeczonej a ty siedzisz i masz focha na cały świat. A jak przychodzi co do czego do nic nie chcesz powiedzieć.- powiedziałam już to z lekkimi pretensjami, bo mnie denerwował. Od ponad tygodnia był jakiś dziwny.

JM: Daj mi spokój.- odwrócił się w drugą stronę, ale ja nie mogłam tak tego zostawić. W końcu to mój przyjaciel.

Ja: Nie wyjdę do Hazel póki nie powiesz mi o co chodzi. Za dwie godziny Yoongi wychodzi do dentysty a nikogo z rodziców nie ma. Chłopaków nie chcę prosić.

JM: Pielęgniarki się nią zajmą.- zabije go. Wzięłam swój termos, do którego właśnie zrobiłam sobie gorącą kawę do szpitala, i otworzyłam go.

Ja: Jeśli mi nie powiesz o co chodzi, to na tobie wyląduje wrzątek.- powiedziałam z triumfem wymalowanym na twarzy kiedy zobaczyłam panikę w jego oczach.

JM: Przecież to nie moje dziecko. Wszyscy o tym wiedzieliście tylko nic nie powiedzieliście. Usłyszałem jak zabierali ci krew dla małej. Czemu nikt mi nie powiedział! - wydarł się na końcu. Ja popatrzyłam na niego z szokiem na twarzy. Nastała krótka cisza po której ja ryknęłam śmiechem.- I czego się chichrasz.

Ja: Dobre. Naprawdę dobre, Jimin. Wszedłeś w idealnym momencie rozmowy. Namjoon powiedział coś w stylu że "może skoro nie może mieć dzieci to to nie jest jego". Bardziej powinieneś się złościć, że śmieję się z twoich problemów a nie na to, że przypadkowo wypierasz się własnego dziecka, a teraz sorki, rodzinka na mnie czeka. Dzieciaki idziemy do siostry! - zawołałam a one do mnie zbiegły. Zostawiłam chłopaka w szoku, ubrałam maluchy i wsiadłam z nimi do auta brata.

Podjechaliśmy pod szpital i wysiedliśmy. Zapłaciłam za parking i odnaleźliśmy odpowiednią sale. Pielęgniarki pozwoliły wejść maluchom, całe szczęście.

Ja: Dzień dobry.- uśmiechnęłam się na widok męża z maluszkiem na rękach.- Co z małą?

S: Lekarze powiedzieli, że stan uległ poprawie. Nie mogła zasnąć, więc musiałem ją ukołysać.- oznajmił i pocałował dziewczynkę w główkę. Minha ruszała jakieś kable, które były zaplątane w deski łóżeczka małej.

Ja: Minha, zostaw to.- powiedziałam, nachylając się, żeby przywitać się z Yoongim.- Yu, chodź skarbie, ściągniemy ci kurteczkę.- zawołałam go, a on do mnie podbiegł. Zrobiłam to co miałam.- Minha.- teraz ona. W międzyczasie opowiedziałam Yoongiemu o co chodziło Jiminowi. Wyśmiał go i powiedział, że jak tylko wróci do domu pogada z nim troszkę poważniej.

Posiedzieliśmy razem pośmialiśmy się i powygłupialiśmy, aż w końcu Yoongi musiał wychodzić. No i się zaczęło. Jak ja za tym tęskniłam.

Y: Ja ce z tatą!- tupnął nogą, a ja tylko westchnęłam. Nie mogłam zrobić nic innego jak go puścić.


YUHYUN

Mama w końcu pozwoliła mi iść. Mam być grzeczny. Przecież zawsze jestem, no nie? Mama założyła mi kurtkę, chociaż tego nie chciałem. Było już ciepło. Ale mama nie umie chyba widzieć pogody, bo Hazel miała jeszcze czapkę.

Ja: Tata!- pisnąłem, a on na mnie spojrzał. Powiedział coś do mamy i wyszliśmy. Ja machałem jej zza szklanych drzwi.- Paa!- chyba trochę głośno bo tata na mnie nakrzyczał. Nie chciałem żeby na mnie krzyczał. Usiadłem na podłodze i udawałem że się obraziłem.

S: Synek, bo zaraz wrócisz do mamy.- o nie. Tyle prosiłem żeby jechać. Ale nie mogłem mu się dać. Kopałem nogami.- Yu, mam zawołać mamę?

Ja: Nie!

S: No to chodź ładnie ze mną.- nie wstałem. Ma mnie przeprosić, nakrzyczał na mnie.- Chodź, tata cię zabierze na lody.- wstałem. Wstałem i podałem mu rączkę i zacząłem biec.


Po lodach poszliśmy do pani, która na ścianie miała namalowany ząbek. Dała mi zabawki i tata posadził mnie na dywaniku. Zacząłem bawić się samochodzikami.

Ja: Tata, pobaw się ze mną.- poprosiłem, ale on rozmawiał z panią. Potem położył sie na jakimś łóżku, które podnosiło się w górę i w dół. Tata poleciał do góry. Nie widziałem go, ale zająłem się zabawkami.

Potem mi się nudziło. Zacząłem chodzić na kolanach i jeździć samochodem po podłodze. Wpadłem głową na panią. Wystraszyła się. Kiedy urosnę, będę straszny. Tata też krzyknął. A potem na mnie.

S: Yuhyun, w tym momencie siadaj na dywan i z niego nie schodź.- powiedział, kiedy mi się pokazał i trzymał się za policzek. Pani w szczypcach trzymała ząbka.

Ja: Tata, przyjdzie do ciebie wróżka zębuszka.- do mnie jeszcze nie przyszła, ale ruszał mi się ząbek i mama powiedziała, że niedługo przyjdzie.

S: Yuhyun, na dywan, ale to już.- popełzałem i zacząłem płakać. Znowu krzyczał. Nie lubię taty.


YOONGI

Godzinę później wychodziliśmy już od stomatologa. Przez młodego miałem ubytek, bo lekarka uderzyła mi w ząb. Ale na szczęście za darmo go naprawiła. Wróciłem na chwilę do naszego domu, a potem zajechałem do dormu, bo Łucja przesłała że ma ważną wiadomość. Wszyscy się zebrali.

RM: O, w końcu jesteście. Powiedziała, że mamy na was czekać. Wiesz może o co chodzi? - spytał lider, ale ja jedynie pokręciłem głową. Rozebrałem małego i siebie i poszliśmy na kanapę. Namjoon zadzwonił do Łusi na kamerkę. Odebrała praktycznie od razu.

Ł: Słuchajcie, muszę wam o czymś powiedzieć. Skarbie, nie widzę cię, ale pewnie tam jesteś. Przepraszam, że nie mówię ci tego w twarz ale to się okazało dopiero gdy wyszedłeś. Otóż...

V: No mów żesz, siostra!- zawołał, kiedy zrobiła dramatyczną przerwę. Sam zacząłem się stresować.

Ł: Malutka będzie miała przeszczep, udało się załatwić to już na pojutrze! Krew jest przebadana, w całości zdrowa i mała na bank wyzdrowieje! Zostaną jej tylko leki do brania!- zaczęła płakać, a ja siedziałem jak osłupiały. Skierowali telefon tak, żeby widziała mnie. Chłopacy popatrzyli się na mnie. Po Kook mnie szturchnął, a ja wybuchnąłem płaczem szczęścia.

Kiedy już się wszyscy uspokoili, manager załatwił nam wszystkim wejście na salę w specjalnych strojach, żeby nie przynieść infekcji. W pewnym momencie Jimin wstał, łapiąc Wikę za brzuch.

JM: KOCHANI MAMY HAPPY END!


Przez te kilka lat się dużo nauczyłam. W życiu są wzloty i upadki, ale to nas tylko umacnia. Bez tego nie miałabym tego co teraz, czyli wspaniałych dzieci, męża, braci i przyjaciół. Żyłabym dalej jak taka szara myszka bez niczego. Kocham ich nad życie i nie pozwolę skrzywdzić któregokolwiek.

---------------------------------------------------

Kochani!

Witajcie w ostatnim rozdziale tej książki, w niedługim czasie powinien pojawić się rozdział dodatkowy.

I tutaj prosiłabym o odzew
Chcielibyście 3 część tej książki, gdzie dzieci są już trochę starsze i więcej by się działo?

Dziękuję, że ze mną byliście, kocham was.

Miłego dnia/wieczoru/nocy

Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz