15.

272 8 0
                                    

Nie powiem, jest źle. Dwie godziny temu wylądowaliśmy z dzieciakami w szpitalu. Okazało się, że mają zapalenie płuc. Tak, dwa dni po Minhie rozchorował się Yuhyun. Właśnie siedzimy i czekamy, aż lekarze przyjdą, żeby wbić im wkłucie. Yoongi z nimi idzie, powiedziałam mu,z ę nie dam rady patrzeć jak kaleczą im dłonie.

 W końcu przyszli i zabrali jedno. Ja tylko słyszałam jak krzyczy i płacze. A ta sala była kilka pokoi obok. Nie wiedziałam co robić. Kiedy przynieśli je, odetchnęłam z ulgą. Było całe i zdrowe. Zabrali drugie i wszystko się powtórzyło.

S: Jak z wyjazdem?- spytał, siadając obok mnie. Mieliśmy jechać na wakacje, ale coś chyba nam nie wyszło.

Ja: Nie wiem. Może pojedziesz z kimś innym. Albo oddaj nasz wyjazd rodzicom.- wzruszyłam ramionami, opierając na nim głowę. Dzieci, zmęczone płaczem, zasnęły.

S: Chyba, że przełożymy.- pocałował mnie w czoło. Położyłam się na kanapie, żeby położyć głowę na jego kolanach.- Chciałbym tam z Tobą pojechać.- zaczął mnie głaskać po włosach.

Ja: Wiesz, że dla mnie to będzie jak w jakimś romansie?- spojrzałam na niego, kładąc się na plecy.- A ich nie lubię. Mam wtedy wrażenie, że nasz związek wygląda sztucznie.

S: Wiem, skarbie. Ale to, że chcę jechać z moją miłością do Paryża, to nie znaczy, że to jest sztuczne.- zaśmiał się, a ja pokręciłam głową.

Ja: Nie-e. Wika tam chciała pojechać, ona kocha romanse i dałaby wszystko, żeby się tak poczuć.- chwyciłam go za rękę.- Mnie wystarczy to, że jesteśmy tutaj razem.

S: Przełożę to, skarbie, zobaczysz, że będzie fajnie. Jeszcze mi będziesz dziękować, że tam pojechaliśmy, bo inaczej ominęłoby Cię dużo.- zaśmiałam się na jego słowa. Może tak, a może nie. W sumie mogłam zaryzykować.

Ja: No, dobrze.- westchnęłam , podkładając ręce pod głowę. Wtedy Yu zaczął się dusić. Yoongi wezwał lekarkę. Założyli mu maskę tlenową. Zarąbiście.

Spojrzałam na niego, łzy zebrały mi się w oczach. On ma dopiero dwa latka. Jeszcze kilka dni temu biegał po scenie z chłopakami i Minhą, a teraz leży w łóżku szpitalnym pod tlenem.

M: Mama!- podniosła się do siadu, próbując wstać. Wyciągnęłam ją z łóżeczka i wzięłam ją na kolana, na kanapę.- Mama, boli.- kaszlnęła.

Ja: Wiem, skarbie. Mama też kiedyś chorowała. Dużo.- wtedy do pokoju wszedł Taehyung.- Tae?! Co Ty tu robisz?!- poderwałam się z siedzenia.

S: Coś się stało?- zapytał, wychodząc z łazienki.

V: Ja! Nie wiem, co ja mam robić! Chodźcie! Pomocy!- zaczął krzyczeć, chodząc w kółko po pokoju. Złapałam go za nadgarstek, próbując ją zatrzymać.

Ja: Ale Tae, co się dzieje?- zaczęłam się stresować. Miał mokre ślady po łzach na policzkach, a jego oczy były przekrwione i opuchnięte.

V: Jimin miał wypadek! Leży nieprzytomny, chodźcie!- pociągnął mnie, ale ja go zatrzymałam.

Ja: Ale jak to? Co się stało?- próbowałam go uspokoić, bo tak nic by z siebie nie wydusił.

V: Nie wiem, wracał skądś, miał słuchawki w uszach, nie zauważył ani nie usłyszał auta, wszedł na ulicę i auto go walnęło. Tak mi przynajmniej mówił ten, co go potrącił.- rozpłakał się znowu. Coś mi nie pasowało. Jimin zawsze uważał na przejściu. Nie chciałam zarazić niczym dodatkowym córki, więc założyłam jej maseczkę. Akurat stała na sali nowa paczka. Założyłam ją i wyszliśmy.

W sali leżały trzy osoby. Jedną z nich był Jimin. Miał zagipsowaną nogę i ręce, zabandażowaną głowę i zaklejoną brew. Zakryłam rękoma buzię, a łzy wypłynęły mi z oczu. Podałam dziecko Minowi, a sama wtuliłam się w przyjaciela. Dlaczego on?

S: Kochanie, spokojnie.- położył rękę na moim ramieniu, ale ja ją zwaliłam.

Ja: Spokojnie? Spokojnie?!- spojrzałam na niego.- Jak ja mam być spokojna?! Jimin leży tu nie mający z niczym kontaktu, a dzieciaki są chore i nie wiadomo co z nimi będzie! Jak ja mam być spokojna?!- usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać.

M: Wujek!- krzyknęła, wyciągając ręce w kierunku chłopaka.

S: Nie, słoneczko, teraz nie wolno. Wujek śpi, tak?- pocałował ją w czoło. Wtedy lekarka weszła do sali.

L: Dzień dobry, jak... A co Pani tu robi?- spojrzała na mnie.- Dziecko nie powinno opuszczać oddziału.- już chciała zacząć mnie opieprzać, ale ja jej przerwałam.

Ja: Może się Pani teraz zamknąć? Nie mam ochoty na kłótnie, ani krzyki. Nie mieliśmy co z nią zrobić, a nasz przyjaciel tutaj leży i nie wiem co z nimi jest!- wrzasnęłam, a Minha się rozpłakała.

S: Ćsiiii. Już, Jagiya, uspokój się.- przyciągnął mnie do siebie.- Wrócę z nią, bo się wystraszyła.- pocałował mnie w czoło i poszedł. Ja usiadłam z bratem przy Jiminie, złapałam go za rękę i czekałam, aż się obudzi.


Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz