47.

167 11 0
                                    

Siedziałyśmy z Wiką w łóżku i próbowałyśmy wymyślić co robić. W tle leciał jakiś nudny film, ale nie interesował nas. Wtedy weszli do nas chłopacy. Spojrzałyśmy na nich, a oni jakoś dziwnie się zachowywali.

Ja: Co knujecie?- zapytałam widząc, że coś kombinują.

JM: Nic. Dziwnie się śpi tak w jednym łóżku.- powiedział, spuszczając głowę. Ten drugi też miał rumieniec na twarzy, tak samo jak ten młodszy.

S: Możemy spać normalnie? W sensie ja z Łucją, a Jimin z Wiką?- zapytał, a ja spojrzałam na kuzynce, która energicznie pokręciła głową.

W: Nie. Kilka dni Wam nie zaszkodzi.- odpowiedziała, kładąc się na moich nogach, po czym na mnie spojrzała.- Ja mam wrażenie, że oni po prostu coś tam odwalili i się teraz wstydzą jeden przed drugim.

Ja: Co zrobiliście?- zapytałam i spojrzałam na nich.

S: No bo Jimin mnie tam uderzył kolanem!- krzyknął cicho, a ten założył ręce na piersi i na niego spojrzał. Minę miał tak śmieszną, że oby dwie prawie wybuchnęłyśmy śmiechem.

JM: To było niechcący!- odpowiedział tym samym tonem, a Wika wywróciła oczami.- Już Ci mówiłem. Ale Ty dalej myślisz, że to specjalnie zrobiłem.

Ja: Skarbie, mam pomysł.- zwróciłam na siebie uwagę jednego i drugiego.- Może się ubierzecie do końca? Bo Jimin nie powinien tak paradować przede mną, a Ty przed Wiką. Poza tym co Ci odbiło? W domu śpisz w piżamie.

S: J-ja...- spuścił głowę i zaczął szorować nogą po podłodze.- ...ja zapomniałem jej spakować.- okej, teraz zachowywał się jak jakieś dziecko.

Ja: To weź sobie spodenki jakieś, bluzeczkę też sobie znajdziesz i sobie ubierzesz na siebie i pójdziesz lulu. Czy mam może pomóc dzieciątku?- spytałam, a Wika zaśmiała się pod nosem.

S: Znajdę i ubiorę.- powiedział, wziął Jimina za ramię i chciał wyjść, ale ja syknęłam i się obrócił.- Co się stało?- podszedł do mnie, a Wiktoria momentalnie wstała.- Wszystko w porządku? Dzwonić po pogotowie?

Ja: Nie, głupku.- pstryknęłam go w nos.- Kopnęła mnie tylko. Przecież termin mam za dwa i pół miesiąca.- oznajmiłam, na co on odetchnął z wyraźną ulgą. Podszedł do mnie, klęknął przed łóżkiem i dotknął mojego brzucha.

S: Nie strasz tak taty, bo tata nie wyrobi do Twoich narodzin, Hazel. Dbaj o mamusię.- pocałował mnie w brzuch, a ja się zaśmiałam. Wtedy spojrzał na mnie.- Jak coś to krzycz, albo przyślij Wikę. Jestem zaraz za ścianą.

Ja: Wiem, kochanie. Przecież jestem tu tyle ile Ty.- uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.

S: Idę do siebie. Dobranoc, skarbie.- znowu mnie pocałował, przytulił Wikę i wyszedł. Jimin usiadł obok nas.

JM: Hazel?- spojrzał na mnie z wielkimi oczami.- Czyli to dziewczynka?- zapytał, a ja kiwnęłam głową.- Cudowne imię. Dobra, lecę do Yoongiego. Pa, kochanie.- pocałował Wikę, a mnie przytulił po czym wyszedł z pokoju. Głośno westchnęłam.

Ja: Eh... Ci to mają problemy.- oparłam się na łokciu i spojrzałam na kuzynkę.- Żeby chociaż wiedzieli co to jest okres.- mruknęłam a potem znowu syknęłam. Wiki na mnie spojrzała.- To było tylko kopnięcie.

W: Mogę posłuchać?- spytała, a ja kiwnęłam głową. Przyłożyła ucho do mojego brzucha. Po chwili poczułam kolejne kopnięcie. Uśmiechnęła się, a potem jej twarz posmutniała.

Ja: Hej, co się stało?- spytałam, ale ona pokręciła tylko głową.- Powiedz mi, wiesz że nikomu nie powiem.- wtedy westchnęła.

W: Zazdroszczę Ci. J-ja... Tak właściwie to my... w sumie to Jimin...- przełknęła ślinę i zaczęła mówić dalej.- ...pamiętasz jak ostatnio wyszliśmy z domu i Jimin wrócił cały we łzach?- pokiwałam głową. Za dobrze to pamiętałam.- Byliśmy wtedy u lekarza. Tego ginekologa dla chłopaków, nie wiem jak się nazywa. Dostaliśmy wiadomość, że założenie rodziny będzie możliwe, ale bardzo ciężkie, a na bliźniaki nie ma szans.- okej. Tego się nie spodziewałam.

Ja: Ja... Wika, przykro mi.- przytuliłam ją, a ona położyła głowę na moim ramieniu.- Przecież mogłaś mi powiedzieć wcześniej. Przecież mogę usunąć to dziecko. Nie chcę, żebyś cierpiała przeze mnie.- spuściłam głowę, a ona złapała mnie za podbródek i podniosła do góry.

W: Nie łam się. Przecież to nie Twoja wina. Poza tym to nie nie jest niemożliwe, tylko bardzo ciężkie. Jimin się po prostu musi postarać.- powiedziała, po czym oby dwie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Ja: Kocham Cię, Wiki.- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.

W: Ja Ciebie też, Łusia.- zaczęła mnie głaskać, a ja po chwili zasnęłam. Nawet nie zauważyłam kiedy. To była sekunda.

Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz