62.

191 9 0
                                    

Wstałem o piątej. Chyba wystarczająco. Poszedłem na dół i oparłem się o blat w kuchni. Jeśli wszystko sobie teraz przygotuję, powinienem raczej zdążyć, no nie? Mam półtorej godziny. Przygotuję im śniadanie od razu, mleko wleję do butelki, potem podgrzeję. Przygotuję im ubrania i zabawki, zjem śniadanie i możemy jechać.

Dobra. Westchnąłem, po czym wyciągnąłem mleko z lodówki. Odlałem trochę do szklanek, żeby się ogrzało i wyciągnąłem płatki. Wsypałem je do miseczki i włożyłem łyżki. Potem wstawiłem wodę na kawę i poszedłem na górę. Wyciągnąłem ubrania i położyłem na szafce, ale kiedy wychodziłem mały się obudził.

Y: Tata.- powiedział, siadając i przecierając oczy. Podszedłem do niego i go podniosłem.- Tata.- zaczął płakać, a ja go podrzuciłem.

Ja: Cichutko, obudzisz siostrzyczkę.- powiedziałem i wyszedłem z nim z pokoju, po czym zszedłem na dół. Przy okazji wziąłem jego ubrania. Usiadłem na kanapie i posadziłem go na swoich kolanach.

Y: Ja ce do mamy.- zaczął znowu. płakać, a ja go przytuliłem. Zacząłem kołysać go na boki, co chwila całując jego czoło.

Ja: Mamy nie ma, kochanie.- dziwnie się tak czuję, mówiąc to do syna, ale okej.- Ja tu jestem, tak? Nic się nie dzieje. Chcesz iść jeszcze lulu?- zapytałem, a on pokręcił głową.- To chodź, ubierzemy się i zjesz ładnie śniadanko, tak? A potem pojedziesz z tatą do pracy.- powiedziałem, ściągając z niego piżamkę z samochodzikami.

Y: A mama tam będzie?- zapytał, pomagając mi założyć na siebie bluzeczkę.

Ja: Nie, mamy nie będzie, ale zobaczycie jak tatuś trenuje.- powiedziałem, zakładając mu skarpetki na nóżki. Ubrałem go do końca i poszedłem do kuchni. Nalałem mu mleka, które trochę się już ogrzało. Wtedy usłyszałem otwieranie jakiegoś pokoju, a potem rozmowy. Do kuchni weszli Kook ze swoją dziewczyną.

JK: Cześć, hyung.- przywitał się piątką, a dziewczyna mnie przytuliła, jednak ja starałem się być jak najdalej niej.

Ja: Młody, przypilnujesz go? Ja skoczę szybko do pokoju. Yuhyun, jedz grzecznie, dobrze?- dodałem, kiedy się zgodził.- Dzięki.- powiedziałem i pobiegłem na górę. Dzisiaj akurat nie ubrałem piżamy, bo tamta była brudna, a drugą zepsułem sam sobie. A niezręcznie mi tak było siedzieć przy cudzej dziewczynie. Dlatego ubralem się na szybko i wziąłem na ręce Hazel, po czym zszedłem na dół. Jungkook na mój widok się zaśmiał.

JK: Oj, staruszku, nie jestem aż tak zazdrosny.- powiedział, a ja nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Dlatego powiedziałem coś na poczekaniu.

Ja: Ale Łucja by była.- powiedziałem. Brawo, nie mogłeś wymyślić czegoś mądrzejszego.- Poza tym nie będę w domu z dziesiątką ludzi w gaciach łaził.

JK: A to już nie pamiętasz jak się chodziło jak mieszkaliśmy bez dziewczyn?- zaśmiał się, szturchając mnie ręką. Hazel zaczęła płakać.- Oj, sorry.

Ja: Csiiii, już, nie płacz.- próbowałem ją uspokoić.- Ale jak asystentka managera weszła, to już nie mieliśmy takiego ubawu. Znaczy ja miałem, świetnie się bawiłem. Gorzej z Tobą i rocznikiem 95.- zaśmiałem się.

Ml: Jeon Jungkook, mam rozumieć, że łaziliście po całym domu nago?- zapytała, a on się na mnie spojrzał. Położyłem małą w jej siedzeniu.

Ja: Miał osiemnaście lat, to co się dziwisz.- powiedziałem  i już chciałem zawołać Łucję. Nie było jej, zapomniałem. Ale za to usłyszałem małe kroczki na schodach.

M: Tata!- krzyknęła, a ja do niej podszedłem. Wziąłem ją na ręce i pocałowałem w policzek.

Ja: Czemu mnie nie zawołałaś, co? A jakbyś spadła ze schodów?- zapytałem, kierując się z nią do kuchni.

M: Nie padłam.- powiedziała, bawiąc się rękawem mojej bluzki.

Ja: Wiem, ale gdybyś spadła, to mogłaby stać Ci się krzywda.- i Łucja by mnie nie zostawiła z nimi w domu.- Nie rób tak więcej, okej?- nasze schody nie należą do najłagodniejszych. Młodzi cały czas się na nich wywalają, bo biegają po nich jak idioci. A Jimin to już ma tradycję wywalania się na nich kilka razy dziennie.

JK: Cześć, kochanie.- powiedział i wziął ode mnie córkę.- Jedziesz dzisiaj z wujkiem od pracy, tak?- pocałował ją w czoło, a Mila się tylko przyglądała. Po chwili się uśmiechnęła. Wiedziałem, co myśli. Twierdziłem tak samo. Jungkook będzie dobrym tatą.

Podgrzałem mleko dla Hazel i postawiłem obok siebie, po czym wlałem mleko do płatków Minhy. Podałem jej i usiadła obok Yu. Sam wziąłem na ręce Hazel i dałem jej mleko.

Ml: Daj mi ją i sam zjedz, bo nie zdążycie.- powiedziała, a ja tylko podałem jej córkę i przytuliłem ją.

Ja: Dzięki wielkie.- zabrałem się za swoje śniadanie, Kook zjadł ze mną. Spojrzałem na dzieci. No nie.- Minha, możesz trzymać normalnie tą łyżkę?- spytałem, kiedy trzymała za jej koniec dwoma palcami a mleko było na całym stoliczku. Wstałem i wziąłem ręcznik papierowy, po czym zacząłem wycierać jej rączki.- Yuhyun, jedz, tata się spieszy. A potem nie będzie jedzenia przez dwie godzinki i co? Będziesz głodny.- powiedziałem, kiedy dalej miał pełną miskę. Wtedy do kuchni wszedł Jimin.

JM: Cześć.- przetarł oczy i wyjął jeszcze nieprzytomny szklankę z szafki.

JK: Hej. Hyung, masz już zimną kawę.- powiedział, a ja zgromiłem go wzrokiem.

Ja: No co Ty nie powiesz?- powiedziałem i wytarłem stół. W końcu maluchy zjadły, Hazel wypiła całe mleko. Odbiłem ją, a dzieciaki spakowały swoje zabawki. W końcu będziemy siedzieć osiem godzin w wytwórni. Mieliśmy sześć, ale jako że nie ma Łucji i Oliwii, dłużej tam będziemy.

Na dół zeszła Wika. Też jeszcze nie wiedziała co się dzieje. Przytuliła Jimina i mało by brakowało, żeby na nim zasnęła. Potem przyszedł Taehyung i tak się zaczęli wszyscy schodzić. No tak, szósta, to wszyscy wstają.

Wyszykowałem siebie i maluchy i wreszcie mogliśmy pojechać.

Porwana 2 || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz