Tydzień minął miło do końca, nawet w weekend zrobiliśmy mi kolczyk w prawym uchu! Strasznie się cieszę z tego. Była to czarna kuleczka, nic dużego. W końcu nadszedł poniedziałek, początek praktyk. Bohaterowie i agencje, w których je mieliśmy, załatwiali jakiś swój nocleg, chociaż u Gran Torino nigdy praktyk nie było. Jednak musiałem się spakować w plecak.
- Masz wszystko?
- Tak.
- Na pewno?
- Tak tato! Pytasz po raz setny. - Wróciłem do jedzenia płatków gdzie udało mi się nie mieć mleka. Jedyny plus tej sytuacji i wypytywania czy mam wszystko, to właśnie to że był tym zbyt zajęty aby nalać mi je wcześniej, no a potem to bym się z nim kłócił.
- Nie prawda.
- Rany.. Ja tu próbuje się nie stresować poznaniem człowieka, a ty mi nie dajesz pomyśleć.
- Sprawdzę czy masz wszystko i czy dałem ci dobrą ilość leków. - Odszedł a ja walnąłem w blat głową. Pokazałem dłońmi w powietrzu jak bardzo chcę go teraz udusić.
W końcu jednak musiał mnie zawieźć do szkoły. - To pa tato. - Przytuliłem go, co odwzajemnił. - Do zobaczenia za tydzień.
- I oby nie wcześniej. - Odpowiedział.
- Hehhh~ - Głupio się uśmiechnalem.
Po krótkim spotkaniu z wychowawcą, oczywiście klasowo, zabrano nas do busika, w którym czasem jeździmy na treningi do dalekich miejsc na terenie UA, aby pojechać w punkt żeby dojechać do danych agencji.
- Aizawa-kun, masz kolczyk??
- Ah! Tak, tak, hehh.. - Podrapałem się z tyłu głowy. - Zrobiłem go w weekend.
Blondyn przeszedł po mojej lewej i wyszeptał do mnie „Uroczo w nim wyglądasz”. Chyba pominę to jak moje policzki stanęły w płomieniach. Po za tym, nie było zbytnio opcji abyśmy się spotkali w trakcie praktyk, mieliśmy dość daleko nasze punkty podróży.. Szkoda... Ale w sumie będę mógł skupić się na treningu i nauczyć się korzystać z one for all!
Dostałem swoje dane jak dojechać oraz adres. Po pożegnaniu się poszedłem do tramwaju. Spędziłem w nim trochę ponad 20 minut. W końcu po koło dziesięciu minutach spaceru, udało mi się dojść do domu Gran Torino.
- Ehh... Teraz albo nigdy.... - Cicho zapukałem, ale nie było odpowiedzi, dlatego też otworzyłem dość spore drzwi. - Jestem z liceum UA. Nazywam się Aizawa Izuku. Miło pana ponownie spotkać. - Spojrzałem bardziej przed siebie, na podłodze była krew, a staruszek leżał. - On nie żyje!
Podniósł głowę. - Żyje.
- On żyje!!
Chciałem pomóc mu, ale sam po prostu wstał i zaczął otrzepywać swój strój. - Prze wróciłem się niosąc sznur kiełbasy z ketchupem.
- Oh..
- Kim jesteś?
- Aizawa Izuku z UA. - Skłoniłem głowę lekko.
- Aizawa?
- Tak-
- Nie, to nie ty. - Machnął na to ręką.
„Że co-?” - Pomyślałem.
- Może myśli pan o moim ojcu, Aizawa Shōta, Eraser Head. Heh.. Był pan jego wychowawcą.. - Gdy ponownie na niego spojrzałem, to robił coś z moją walizką z UA, w której był strój. - Co pan robi??
- Wypróbuj na mnie One For All, chcę wiedzieć na jakim poziomie jesteś używania mocy. Twój strój przypomina mi już twojego ojca. Przyjaźnił się z tym głośnym blondynem, prawda?
CZYTASZ
Dadzawa
FanfictionCóż, heh... ładnie rzecz ujmując mój ojciec w wieku 17 lat stał się właśnie ojcem. Przez wpadkę, jaką byłem ja. Wychowuje mnie większość mojego życia, z wyjątkiem pierwszych trzech lat gdzie robiła to bardziej moja mama, aby mógł być pełnoletni i st...