13.

147 10 35
                                    

Całe szczęście Alex zasnęła przed 23 więc mogłam spokojnie wymknąć się na spotkanie z Harrym. Najciszej jak tylko potrafiłam wyszłam ze swojego dormitorium. Całe szczęście nikogo nie było w pokoju wspólnym więc mogłam spokojnie wyjść. Ale przed ten rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona. Pamiętam jak bardzo długo ćwiczyłam je z ojcem i przez długi czas nie było widać żadnych postępów, lecz gdy w końcu mi się udało przez chwilkę zlać się z otoczeniem był ze mnie bardzo dumny.
Gdy już byłam przy sali transmutacji usłyszałam szepty.

Ron
- A nie mówiłem jej tutaj nie ma. I nie zdziwię się jak zaraz tutaj przyjdzie Snape bo go powiadomiła o naszej wieczornej eskapadzie.-

Hermiona
- Oj siedź już cicho Ron. Po za tym nikt nas nie zauważy pod peleryną jedynie co może to może nas usłyszeć.-

Weszłam po cichu do sali oddaliłam się od nich i zdjęłam z siebie zaklęcie.

Ja
- Nie wydała bym was, ponieważ obiecałam wam pomóc rozwiązać tą sprawę.- Na mój głos zapanowała głucha cisza. Po chwili zdjęli z siebie pelerynę.

Ron
- Jak długo tutaj jesteś?- Zapytał widocznie zdziwiony moją obecnością.

Ja
- Wystarczająco długo by wiedzieć jakie masz o mnie zdanie.- Spojrzałam na Harrego.- Myślałam że przyjdziesz sam, najwidoczniej się przeliczyłam.-
Podeszłam do biurka i wyciągnęłam stertę papierów. To był mój album zagadek kryminalnych. Niczym z mugolskich książek.
- Zapytam znów czy jesteś na 100% pewny że chcesz się dowiedzieć wszystkiego co wiem o Syriuszu?-
Po chwili namysłu odpowiedział.

Harry
- Chce się dowiedzieć dlaczego on chce mnie zabić i dlaczego nikt mi nie chce o nim nic powiedzieć.-

Ja
- To zapewne sprawka Ministra. Nie chcę cię obarczać tą sprawą i w sumie im się nie dziwię. Chociaż według mnie powinieneś usłyszeć prawdę bądź sam zadecydować czy jesteś na nią gotów.-

Ron
- A ty skąd niby możesz o tym wiedzieć?- Przeniosłam wzrok na Rona.

Ja
- Tak się składa że moim ojcem jest Gellert Grindelwald. Nie wyglądasz mi na prymusa jeżeli chodzi o historię czarodziejów.- Twarz Rona stała się czerwona.- Więc chcę ci powiedzieć że to dzięki mnie Gellert nie tkwi w swoim własnym więzieniu.  To ja się ubiegałam o kontakt z nim i to właśnie ministerstwo wszystko tuszowało i utrudniało nic nie wiedziałam o jego stanie zdrowia ani o tym gdzie się znajduje i jakim zabiegom jest poddawany. Dowiedziałam się dopiero wtedy gdy sama to ustaliłam.- Wzięłam głęboki oddech by się nieco uspokoić. Wspomnienia z tamtego czasu strasznie źle na mnie wpływały. Już samo wspomnienie powodowało u mnie ogromną flustracje.-  Więc wszyscy którzy wiedzą coś o sprawie Syriusza mają zamknięte usta przez ministerstwo.- Powiedziałam i zaczęłam dalej rozkładać wszystkie swoje notatki i wycinki z gazet. A cała trójka bacznie mnie obserwowała.

Hermiona
- Skąd masz te wszystkie informacje i wycinki z gazet?-

Ja
- Ta sprawa kiedyś była bardzo popularna. W końcu rodzina Potterów należała do zakonu i walczyła z poplecznikami Voldemorta. Z tego co udało mi się ustalić kiedyś za czasów szkolnych Syriusz przyjaźnił się z twoim ojcem, profesorem Lupinem i Peter. Byli bliskim przyjaciółmi.- Powiedziałam i wskazałam rękom na zdjęcie gdzie znajdywali się oni z lat szkolnych. Harry wziął zdjęcie do ręki i przyglądał się mu.

Harry
- I to przez to nie można mi nic powiedzieć? Bo morderca przyjaźnił się z moim ojcem?-

Ja
-  I tutaj zaczyna się już gorsza historia. Mimo wieloletniej przyjaźni i walce z Voldemortem. Syriusz postanowił zdradzić swoich przyjaciół. Wstąpił w jego szeregi i wydał tajemnice Posterów, której był poplecznikiem, i to właśnie przez to Czarny pan zabił twoich rodziców. Mówiono że potem Black stracił zmysły chciał zabić Petera i udało mu się został po nim tylko palec a przy okazji zabił również paru mugolów.

Harry
- Czyli to przez niego moi rodzice nie żyją- Powiedział a w jego głosie było słychać złość.

Ja
-To jeszcze nie wszystko.- Wzięłam głęboki oddech.- On jest twoim ojcem chrzestnym Harry.
Nagle usłyszałyśmy kroki dobiegające z korytarza. Harry Ron i Hermiona czym prędzej założyli na siebie pelerynę. A ja błyskawicznie pozbierałam notatki i chwyciłam z różdżkę i znów udało mi się rzucić zaklęcie kameleona w ostatniej chwili.
Do klasy wszedł Irytek i zaczął demolować sale. Robił przy tym dużo hałasu śmiejąc się w niebo głosy. Postanowiłam że nie ma sensu czekać aż mu się znudzi i postanowiłam wrócić do swojego dormitorium. Miałam nadzieję że moi znajomi postąpią tak samo. Byłam już bardzo blisko celu gdy zobaczyłam Draco, który sam chodził po zamku. Kierował się w ta samą stronę co ja więc przyspieszyłam by go wyprzedzić i znaleźć się pierwsza w pokoju wspólnym i tam go wypytać co robił po za swoim pokojem w godzinach wieczornych szwendają się po zamku. Gdy nagle zauważyłam w ciemności Filcha. Całe szczęście on nas nie zauważył. Mało myśląc złapałam Draco za rękę zakryłam mu usta dłonią i pociągnęłam w stronę jednego z tajnych przejść. Chłopak nawet się nie stawiał gdy byliśmy już pozornie bezpieczni zabrałam rękę z jego ust i zdjęłam z siebie zaklęcie by mógł mnie widzieć.

Draco
- Co ty do cholery...- Przerwałam mu.

Ja
- Cicho bądź bo nas usłyszy.- chłopak zamilkł. Teraz dało się tylko słyszeć kroki woźnego, które niosły się po korytarzu. Gdy nagle huk.

Filch
- IRYTEK!!!- krzyknął  na co on rozbawiony zaczął rzucać częściami zbroi w woźnego przy tym głośno się śmiejąc. Gdy zabawa mu się znudziła a woźnego doprowadziła do furii nagle znikną. Lecz po chwili ciszy znów dało się usłyszeć huk tym razem dochodził on z dalszej części zamku więc woźny pobiegł w jego stronę.

Ja
- Było blisko. Następnym razem bardziej się pilnuj.- Powiedziałam z pretensją w głosie.

Draco
- Tak bo co mi zrobisz?- Zapytał a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

Ja
- Ja nic. Ale myślę że się domyślasz że taki wybryk był by surowo karany, przez co nasz dom mógłby stracić wiele punktów i przez to wylądować na ostatnim miejscu.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
Po chwili dodałam.- Nie jestem twoim wrogiem Draco. Do puki ty nie jesteś moim.- Wyszłam z ukrycia i zaczęłam się kierować w stronę drzwi a on podążał za mną. Weszłam do swojego dormitorium. Alex spała w najlepsze i coś tam mamrotała przez sen. Szybko założyłam na siebie piżamę u dopiero wtedy dotarło do mnie jaka ja jestem zmęczona. Położyłam się na łóżku i niemal że od razu zasnęłam.

Sen
Widzę swojego ojca, który siedzi sam w salonie przed kominkiem na swoim ulubionym czarnym fotelu. Po jego minie było widać że coś go trapi i że próbuje pozbierać myśli.
Nagle wstał i udał się do gabinetu a ja zaczęłam podążać za nim. Wziął on czysty pergamin i pióro. Usiadł wygodnie w swoim fotelu i zaczął pisać. Nim zdołałam przeczytać on wziął kartkę zgniótł ją i cisnął w kąt pokoju. Wziął kolejny pergamin i znów ta sama sytuacja. Przy trzecim było widać furie w jego oczach nagle wstał i przewrócił stół a atrament powoli rozlewał się na podłodze. Żeby się uspokoić wyszedł na korytarz i zaczął krążyć w kółko. Zaczął zwalniać tempa i zwalniać swój oddech powolny wdech i wydech. Po chwili stanął w miejscu wyciągnął naszyjnik z kieszeni. To był ten sam, który mu podarowałam. Otwarzył go i spojrzał na mnie. Po chwili powiedział. ~ Tak bardzo cię kocham~ i zamknął naszyjnik.

Przepraszam za błędu 🤍🖤🤍

Białowłosa Córka 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz