14.

132 11 62
                                    

Obudziłam się a w mojej głowie wciąż krążyły słowa Gellerta " Tak bardzo cię kocham". Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Zazwyczaj moje sny przedstawiały przyszłość, ale co mogło doprowadzić mojego ojca aż do takiej wściekłości?
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Obudziłam się za wcześnie i to o wiele za wcześnie sądząc po panującym mroku za oknem. Nagle w ciemności dostrzegłam parę świecących  oczu. Widać było że jakieś zwierzę kręci się w okół Hogwartu. Chwilę jeszcze wpatrywałam się w nie zanim zniknęły z pola mojego widzenia. Spojrzałam na zegarek była 2 nad ranem. A ja i tak wiedziałam że już nie zasnę więc wzięłam notatki mojego ojca i najcięższej jak tylko potrafiłam wyszłam z pokoju. W pokoju wspólnym kominek już dawno zgasł więc wzięłam różdżkę i odpaliła go na nowo. Usiadłam w fotelu i pogrążyłam się w notatkach. To zaskakujące ile rzeczy można się dowiedzieć z takich zapisków i ile można w nich przemycić najważniejszych informacji nie gubiąc się przy tym i używając prostego języka tak aby każdy mógł go zrozumieć. Właśnie teraz zrozumiałam po co się tego wszystkiego uczyłam. Nie po to aby komuś zaimponować ani nie po to aby być najlepszą tylko po to aby samej wiedzieć co zrobić w danej sytuacji i nikogo o nic nie prosić.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie odgłos, który zawsze towarzyszył teleportacji. Wstałam z fotela i zobaczyłam małego skrzata domowego.

Skrzat
- O proszę wybaczyć pani. Nie miałem pojęcia że ktoś tu jest.- Powiedział kłaniając się nisko.

Ja
- Nic się nie stało. Po za tym to ja raczej powinnam przeprosić za to że się tutaj przesiaduje po nocach. I przy tym tobie przeszkadzam w pracy.-

Skrzat
- Ależ skąd pani nigdy mi nie przeszkadza. Skrzaty są tutaj żeby pracować i służyć nawet w czyjejś obecności.- Powiedział znów się kłaniając tym razem tak nisko że jego nos dotknął podłogi.

Ja
- Nie musisz mi się kłaniać, ani mówić do mnie pani. Jestem Allison, a ty jak masz na imię?-

Skrzat
- Jestem Silva.-

Ja
- Miło mi cię poznać. A czy mogę cię o coś prosić?-

Skrzat Silva
- Oczywiście.-

Ja
- Nie mam pojęcia gdzie znajduje się kuchnia a mam ogromną ochotę na kawę.-

Skrzat Silva
- Już się robi.- Powiedział i pstryknął palcami po czym zniknął. Po chwili znów słyszę odgłos teleportowania się a moim oczom ukazuje się Silva z tacą na której znajduje się dzbanek z kawą i z mlekiem cukierniczka kubek i talerzyk z ciepłymi ciasteczkami. Położył je przede mną na stoliku z ogromnym uśmiechem.

Ja
- Nie dałeś mi dokończyć. Chciałam żebyś mi pokazał drogę do kuchni, ponieważ nie chciałam ciebie wykorzystywać. Ale i tak dziękuję za to że sam się pofatygowałeś i mi przyniosłeś to wszystko.- Powiedziałam z uśmiechem.
- A teraz już nie będę ci przeszkadzać.- Powiedziałam wzięłam tace i zaczęłam się kierować w stronę pokoju.

Słońce powoli kierowało się ku górze a ciasteczka z kawą i lektura idealnie umilały mój czas oczekiwania aż Alex w końcu raczy wstać. Co prawda mogłam ją już dawno obudzić ale potem naraziłabym się na okropne marudzenie z jej strony więc wolałam spędzić ten czas w lepszy sposób. Gdy tylko moja przyjaciółka wstała zaczęłyśmy się powoli ogarniać by pójść razem na śniadanie.

Alex
- Ja już jestem gotowa, a ty?-

Ja
- Jeszcze chwilka.- Zrobiłam ostatnie poprawki makijażu, i już obydwie byłyśmy gotowe do wyjścia.
Gdy byłyśmy już na miejscu w wielkiej sali panował ogromny tłok. Całe szczęście udało nam się usiąść razem, chwilę po ten przez okna zaczęły wlatywać sowy. Mnóstwo średniej wielkości sów. Oczywiście znaczna większość z nich była do pierwszo rocznych z gratulacjami w jakim domu się znaleźli. Gdy nagle wleciała wielką czarną sowa, jest ona naprawdę piękna jej pióra dosłownie mieniły się w świetle porannego słońca. Ku mojemu zdziwieniu sowa wylądowała przede mną a do łapki miała przywiązane listy od mojego ojca.

Białowłosa Córka 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz