Perspektywa Alex

Stałam przed jego biurkiem już od dobrych pięciu minut. Myślałam że sam zacznie rozmowę zacznie krzyczeć zwyzywał mnie wyrzuci ze szkoły, ale on nic! Nawet nie raczył na mnie spojrzeć tylko coś pisał na jednej z prac. Miałam nadzieję że sam zacznie rozmowę a tu cisza. W końcu zebrałam się na odwagę by się odezwać.

Alex
- Profesorze ja...-

Profesor Snape
-Co ty Reeves? Może chciałaś znów ukraść jakąś rzecz, którą należy do mnie? Może chciałaś z siebie znów zrobić skończoną idiotkę? Albo znów mnie ośmieszyć? Bądź mieć jakiś temat do porozmawiania ze swoimi durnymi koleżankami z grifindoru? - Zapytał przez zaciśnięte zęby.

Poczułam jak moje policzki zaczynają mnie piec jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. W jednej chwili w sali od eliksirów zrobiło się tak gorąco jak nigdy dotąd. Miałam straszny mętlik w głowie. Co mam powiedzieć? Co zrobić? Może uciec? Nie byłam na to psychicznie przygotowana. Wiedziałam że ta rozmowa nadejdzie, ale i tak wolałam się oszukiwać że mam jeszcze czas by się na nią przygotować.

Profesor Snape
- Nagle odjęli ci mowę Reeves? A wczoraj byłaś taka wyszczekana, może masz mi coś jeszcze do powiedzenia?- powiedział wstając i zaczął zbliżać się w moją stronę. Część mnie chciała uciec, ale to było by najgorsze co mogę zrobić u Snape.
Czułam jak jego ciemne oczy wpatrują się we mnie. Zebrałam w sobie ostatnią cząstkę odwagi jaka jeszcze miałam i wzięłam głęboki wdech.

Alex
- Ja pragnie przeprosić Pana za moje wczorajsze zachowanie. Wiem że to co wczorajszej nocy się stało nie powinno mieć miejsca. Mogłabym to zgonić na alkohol, ale również nie powinnam go pić, a już na pewno nie w takich ilościach jak wczoraj. Nie miałam zamiaru Profesora również ośmieszyć. Ani nic mówić moim koleżanka. To było bardzo głupie za co bardzo Profesora szczerze przepraszam.-

Snape stał jakby oniemiały chyba nie spodziewał się tych przeprosin.

Profesor Snape
- Ciesz się Reeves że cię toleruje. I to na tyle że nie odejmę punktów Ślizgonom. Ale nie myśl że zostawię twój wybryk bez konsekwencji co weekend po kolacji widzę cię tutaj.
A teraz wynos się stąd i nie marnuje więcej mojego czasu.-

Alex
- Oczywiście Profesorze i jeszcze raz przepraszam.-

Alex wyszła czym prędzej z klasy.
Szczerze spodziewała się czegoś o wiele gorszego od mężczyzny a ten potraktował ją na swój sposób dość ulgowo.

~Ciesz się Reeves że cię toleruje~

To brzmi tak samo jak lubię. Co nie? W końcu Snape też jest człowiekiem.
Musi kogoś lubić a kogoś nie, chociaż w jego przypadku to pewnie większości nie lubi a raczej wręcz nienawidzi.

Resztą dnia minęła mi nad wyraz spokojnie. Potrzebowałam czasu żeby pomyśleć z resztą tak samo jak Allison. Byłyśmy wszędzie razem ale obie nie obecne aż do wieczoru. Gdy ja kończyłam pisać swoje wypracowanie na obronę przed czarną magią Alli siedziała przy oknie pogrążona w swoich myślach. Swoją drogą nigdy nie wiedziałam że obrona może być zarówno tak samo interesującą jak i nudna ahhh...
Dopiero za myślenia wyrwały mnie słowa dziewczyny.

Allison
- Ja muszę iść.-

Alex
- Co gdzie idziesz? Przecież zaraz jest cisza nocna?-

Allison
- Nie Martę się idę do kuchni po coś do jedzenia za raz wracam.-

Alex
- To idę z tobą-

Allison
- Nie! To znaczy nie Alex ty się ucz napisz ten referat a ja zaraz wracam okej?

Alex
- No dobra niech ci będzie tylko nie daj się złapać jasne?-

Allison
- Oczywiście, za kogo ty mnie masz? Spytałam uradowana i czym prędzej wybiegłam z dormitorium.

Perspektywa Allison

Myślałam że Alex gorzej zniesie rozmowę ze Snape, ale najwidoczniej się myliłam. Zamiast chodzić załamana i wymyślać sposoby jak nigdy więcej nie pokazać mu się na oczy. Było wręcz odwrotnie dziewczyna chodziła zamyślona uśmiechnięta. Chyba ta rozmowa nie poszła tak źle jak obie się spodziewałyśmy.

Ja za to nie byłam w najlepszym humorze strasznie bolała mnie głowa, a wiedziałam że to nie zbyt dobrze wróży.

Siedziałam na parapecie wpatrując się w błonie gdy nagle zobaczyłam Łape.  Nie chwila co on by tutaj robił? Wpatrywałam się w tego psa jak mugole w święty obrazek. I tak to był on!
Czym prędzej wybiegłam z dormitorium tym bardziej że zostało mi dziesięć minut do ciszy nocnej. Wbiegłam do kuchni i wzięłam parę mięsnych smakołyków które zostały z kolacji.
Gdy byłam już na błoniach zobaczyłam parę świecących oczu i jakie było moje zdziwienie gdy pies mnie powalił swoim ciężarem i zaczął lizać po twarzy.

Ja
- Ejjj ejjj Łapa dosyć już.- Powiedziałam w napadach śmiechu.
- No już proszę.-
Dopiero po chwili pies przestał mi dawać swoje buziaczki i położył swój pysk na mojej klatce piersiowej. A ja zaczęłam go głaskać
- Ahhh też tęskniłam - Powiedziałam słysząc lekki skowyt psa.
- Szczerze myślałam że już więcej cię nie zobaczę a tu taka niespodzianka że przyszedłeś za mną aż do Hogwartu. Ahh kochana psina.-Powiedzialam i usiadłam na ziemi. Co widocznie nie spodobało się mojemu kompanowi, który przewrócił oczami.
- Wiesz co teraz sądzę że dogadał byś się z Migotka-
Co pies skomentował oburzonym szczeknięciem.
- Wiesz co czasami mam wrażenie że ty wszystko rozumiesz wiesz Łapa?
Aaa... Właśnie mam coś dla ciebie.- wyciągnęłam z kieszeni małe zawijątko, które powiększyłam zaklęciem. Rozwinęłam  papier a oczom Psa ukazały się skrzydełka kurczaka i różnego rodzaju szynki. Czworonóg czym prędzej rzucił się na jedzenie a ja byłam w szoku jak można szybko jeść. Nawet Ton tak szybko nie potrafił pochłonąć kurczaka jak ten czwórnóg. Gdy tylko pies zjadł wstał na łapy i zaczął mnie ciągnąć za rękaw mojej sukienki. Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, ale po chwili zrozumiałam że chce mnie odprowadzić do zamku.

Ja
- Nie Łapa- Pies przechylił głowę.
- Ja pójdę sama. Po za tym nie chce żeby ktoś cię zobaczył bo mogą być z tego powodu później problemy.- Pies zaskomlał, ale widząc moje twarde spojrzenie otarł się o moje nogi w geście pożegnania i spojrzał na mnie smutno. Schyliłam się do niego i go przytuliłam.
- Nie martw się jutro też do ciebie przyjdę.- Na co pies radośnie po merdał ogonem zrobił kółko w kół własnej osi i poszedł powoli w stronę lasu, co chwila oglądając się czy aby na pewno idę w stronę zamku.

Wymykanie z zamku było wiele bardziej proste niż wejście do niego z powrotem. Nie mal za każdym zakrętem czaił się jakiś nauczyciel pełniący swój wieczorny dyżur, który polegał na łapaniu niesfornych uczniów i wymierzaniu im kary za nie przestrzeganie regulaminu.

Gdy od mojej komnaty dzieliło mnie jeszcze parę korytarzy zaczęłam się czuć coraz pewniej. Co było niewyobrażalnym błędem. Przechodząc koło prywatnego gabinetu profesora Snape nagle drzwi się otworzyły a ja czym prędzej schowałam się za posąg.

No tak racja głupia po co było użyć zaklęcia kameleona. Lepiej jest łazić sobie podczas ciszy nocnej gdy doskonale wiesz jak łatwo można zostać złapanym.

Byłam wściekła na samą siebie że przestałam się pilnować, ale złość szybko mi przeszła gdy usłyszałam jego głos.

Białowłosa Córka 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz