37.

34 5 49
                                    

Po przeczytaniu tego listu nie mogłam uwierzyć w jego treść. Emocje zaczęły przedzierać się przez moją barierę ten smutek, ból i wściekłość. Były tak ogromne, że ledwo udawało mi się jasno myśleć, ledwo dawałam radę je trzymać w sobie by nie wybuchnąć. By nie zrobić czegoś bardzo głupiego czego będę później żałować. Musiałam nad sobą panować.
Nigdy nie mogłam stracić nad sobą kontroli, ponieważ wiem doskonale jak by to się skończyło...

Czułam się jak by świat zamilkł i jedyne co mnie trzymało przy zdrowych zmysłach to ten cholerny list, który lustrowałam oczami w nadziei, że jego treść się zmieni, ale tak się nie stało. Próbowałam być spokojna i znów wyłączyć emocje, ale to na nic...

Gdy nagle poczułam czyjeś palące spojrzenie. I właśnie dzięki niemu wróciłam. Spojrzałam w tym kierunku i napotkałam wzrok Albusa. Mojego ojca? Czy on w ogóle o tym wiedział? 
To nie było teraz istotne.

Staruszek wpatrywał się we mnie swoimi przenikliwymi oczami. Na początku zastanawiałam się jaki to może być powód jego natrętnego spojrzenia. Lecz gdy tylko ujrzałam list w jego dłoniach od razu wiedziałam o co dokładnie chodzi.
Skinęłam do niego głową. Po czym on wyszedł z wielkiej sali. Postanowiłam wyjść za nim i gdy tylko zaczęłam wstawać poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. To była Alex. Dziewczyna wyglądała  na przerażoną. Cóż się jej dziwić moje zachowanie musiało być conajmniej dziwne.

Alex
- Allison wszystko w porządku?- Zapytała zmartwiona.

Ja
- Nie teraz Alex, pogadamy później jak wrócę. Najprawdopodobniej nie będzie mnie na zajęciach, ale jak wrócę obiecuję, ci że wszystko ci wyjaśnię.- Dziewczyna puściła mój nadgarstek.

Alex
- To przez ten list tak?-

Ja
- Tak, ale nic się nie martw załatwię to. Do zobaczenia później w dormitorium.-

Gdy wyszłam z wielkiej sali od razu udałam się do gabinetu dyrektora  Hogwartu.

Starałam się być spokojna i myśleć jasno. Chodź umysł mi podpowiadał bym pobiegła za nim i wykrzyczała mu wszystko. To i tak wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić. Szłam powoli przemierzając już dobrze mi znane korytarze. Przez całą drogę do gabinetu Albusa oddychałam powoli spokojnie i głęboki by odzyskać zdolność trzeźwego myślenia.

Drzwi do gabinetu dyrektora były otwarte jak by same zapraszały mnie do wejścia, więc nie siliłam się na grzeczność tylko od razu weszłam do środka.

Albus stał przy biurku wpatrując się we mnie jak zamykam drzwi. Po czy natychmiast rzucił na nie zaklęcie wyciszające i blokujące drzwi, by nikt nam nie przerwał.

Ja
- Widziałam, że profesor również otrzymał  list od mojego ojca i po spojrzeniu wnioskuje również, że wiadomość w nim zawarta nie była satysfakcjonująca.- Powiedziałam obojętnie.

Albus
- Masz rację Allison- Powiedział przy tym smutno się uśmiechając.
- Ministerstwo chce przenieść twojego ojca w "bezpieczne miejsce", ponieważ uważają, że bez twojej opieki Grindelwald jest zagrożeniem, ale to już zapewnie wiesz.-

Ja
- Tak wiem.- Czułam jego natrętny wzrok na sobie i wiedziałam że chce odczytać moje myśli, lecz nie zamierzałam dać mu tego czego chce.

Albus
- A czy wiesz również, że Gellert poprosił mnie o opiekę nad tobą oraz o to bym pilnował żebyś "nie wtracała się w sprawy dorosłych"- Słysząc to wybuchłam szorstkim śmiechem.

Ja
- Jak on śmie... - Albus ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku jak by wyczekując.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ministerstwu go zabrać z domu?- Czekałam chwilę na odpowiedź, ale mężczyzna nie zamieżał mi jej udzielić.
- Przecież to wszystko jest śmieszne. Brzmi to jak jeden wielki okrutny żart. Przecież mój ojciec nikogo z nich nie skrzywdził nigdy. Nie dał się ponieść emocją odkąd mieszkamy razem.-

Białowłosa Córka 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz