Rozdział 7

497 16 2
                                    

~Artur~

Siedziałem sobie przed biurkiem segregując papiery. Gdy do bazy weszła Anna.
-Dzień dobry Artur- spojrzałem na kobiete.
-Dzień dobry- odpowiedziałem charakterystycznym dla mnie tonem.-coś potrzebujesz?- spytałem się lekko zamyślony.
-Co z Sońką?- Spojrzałem na kobiete, która właśnie usiadła na przeciwko mnie.
-Z Sońką wszystko wporządku okazało się, że robiła sobie dyrastyczną diete nic nie jadła, ale już jest wszystko wporządku-uśmiechnąłem się lekko.
-To dobrze-gdy kobieta miała już wychodzić zatrzymałem ją pośpiesznie.
-Ania poczekaj.-wstałem z krzesła i podszedłem do kobiety.-Gratulacje-uśmiechnąłem się szeroko.
-hm?-popatrzyła na mnie ździwiona.
-no gratulacje zaręczyn z Wiktorem, życze wam szczęścia.- przytuliłem ją.
-dziekuje, ale chwila z kąd wiesz o zaręczynach?-dziewczyna kawałek się odsuneła.
-Nowy nam powiedział- dziewczyna się cicho zaśmiała
-No tak Nowy- po tych słowach wyszła z gabinetu a ja dostałem wezwanie.
-22S zgłoś się-wyciągnąłem radyjko i szybko odpowiedziałem
-22S zgłaszam się, co mamy?-zapytałem pośpiesznie
-kobieta narzeka na ból brzucha. Ulica wiatrowa 6- usłyszałem w odpowiedzi.
-to są jakieś żarty? Niech idzie do lekarza-powiedziałem oburzony
-mówiłam jej, ale się uparła. Jedźcie zobaczyć o co tam chodzi-usłyszałem w odpowiedzi, schowałem radyjko do pojemnej kieszeni po czym weszłem do bazy.
-Piotrek i Sońka wezwanie- złapałem tablet w ręke i poszłem do karetki, gdzie czekałem na reszte. Po chwili cały skład był i ruszyliśmy.
-Doktorze co za misje dzisiaj mamy?-spytał Piotrek siedzący za kierownicą.
-Ból brzucha-powiedziałem olewającym głosem przekręcając oczami- ulica wiatrowa 6-dodałem
-Ciekawie-zaśmiał się Piotrek.
-Przepraszam,  doktorze  ale czasami nie powinna iść do lekarza? Karetka nie jest od tego.-spojrzałem na wychylającą się Sońke przez okienko.
-no powinna no ale co ja zrobie?- spojrzałem w okno.
-A ktoś może w tym czasie  umierać bez pomocy karetki-dodał Piotrek.
-dokładnie, dyspozytor powinien bardziej weryfikować zgłoszenia-powiedziała oburzona Sońka.
-I tu się z tobą zgodze Sonia-stwierdziłem po namyśle.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu, wyszłem z karetki.
-Sonia torba, Piotrek plecak i monitor- rozkazałem po czym ruszyłem do drzwi mieszkania i zapukałem, otworzyła mi młoda kobieta trzymająca się kurczowo za brzuch.
-Dzień dobry Artur Góra pogotowie ratunkowe, co się stało?-weszliśmy do mieszkania.-prosze się położyć- kobieta posłusznie wykonała moje polecenie.
-Strasznie boli mnie brzuch- wymamrotała kobieta
-A nie wie Pani, że z takimi rzeczami to do lekarza?a nie dzwonić po karetke- powiedziałem spokojnie, lecz w środku wszystko się we mnie gotowało.-Piotrek parametry- rozkazałem po chwili.
-Sonia sprawdź cukier- dodałem.
-Doktorze parametry w normie- powiedział Piotrek.
-Cukier w normie-dodała Sonia.
Osłuchałem jeszcze pacjentke-nie widze powodu do hospitalizowania pacjentki-przestałem osłuchiwać kobiete- Sonia podaj lek przeciwbólowy i się zwijamy-rozkazałem- a Pani na przyszłość niech idzie do lekarza a nie dzwoni z błachostkami po karetke, teraz też bym radził jechać do lekarza.-stwierdziłem.
-nie możecie mnie zabrać?- powiedziała oburzona kobieta.
-nie, nie możemy. Piotrek, Sonia zwijamy się- wzieliśmy rzeczy i wyszliśmy z mieszkania kierując się w stronę karetki.
-22S wolny- skierowałem słowa do radyjka- weźcie weryfikujcie te zgłoszenia-zarządałem. Chwile potem ruszyliśmy do bazy, na miejscu wyszłem z karetki w strone bazy w środku usiadłem na kanapie rozmyślając o Lidce, której już tydzień w pracy nie było.
Z rozmyślań wyrwała mnie Anna.
-O czym tak myślisz?-zerknełołem na kobiete.
-A raczej o kim-westchnąłem.
-uuu czyżby o Lidce?-uśmiechneła się szeroko.
-tak właśnie o niej. Nie ma już jej tydzień co u niej się nie zdarza martwie się-spojrzałem na nią przygnębiony- może ty ją widziałaś lub wiesz co się z nią dzieje?-spojrzałem na nią z nadzieją.
-nie wiem doktorze-po chwili usłyszałem głos radyjka Anny-przepraszam mam wezwanie-uśmiechneła się delikatnie.
-poczekaj, może dałabyś rade podjechać do niej po dyżurze zobaczyć co z nią-spojrzałem na nią pełen nadzieji. Ta jednak złapała mnie za ramie i powiedziała
-myśle, że lepiej jak Pan tam pojedzie-uśmiechneła się szeroko po czym odeszła wykrzykując-24S wezwanie!-po chwili znikła za drzwiami a ja zostałem sam ze swoimi myślami no może nie sam bo było troche osób w bazie.  Po chwili do bazy wszedł Wiktor.
-Cześć Dzieciaki- spojrzał niebezpiecznie na Nowego.
-Dzień dobry doktorze-odpowiedzieli mu chórem ratownicy.
-Cześć Artur-dopowiedział
-Cześć, cześć- odpowiedziałem lekko przynudzony a po chwili usłyszałem głos mojego radyjka.
-22S zgłoś się!-wyciągnąłem radyjko i przyłożyłem do ust.
-22S zgłaszam się, co mamy?-spytałem
-upadek z dużej wysokości. Ulica Kamińskiego 4.-usłyszałem.
-chwila to tam mieszka Lidka- spojrzałem na ratowników.-22S wezwanie!-wykrzyknąłem lekko przerażony.
-Artur ja wezme to wezwanie-po chwili mężczyzna wyjął radyjko-Ruda 21S biore to wezwanie z ulicy kamińskiego 4.-oznajmił-21S wezwanie!-wykrzyknął po czym podszedł do mnie i złapał mnie za ramie-może to nie Lidka. Wogule to lepiej jak pójdziesz do domu -po tych słowach odszedł.
Usiadłem na sofie chowając twarz w dłonie po chwili do bazy weszła Anna z swoim zespołem.
-wszystko wporządku Artur?-spojrzała na mnie podejrzliwie Anna.
-Lidka...-wymamrotałem.
-Co Lidka?! Co z nią?-poczułem jak siada koło mnie.
-miała...-urwałem nie mogłem zebrać myśli.
-miała???-kobieta położyła dłoń na moim ramieniu.
-miała wypadek.. znaczy nie wiadomo czy to ona, ale na jej ulicy-powiedziałem cicho.
-Artur.. jeszcze nic nie jest pewne-stwierdziła po czym dodała-Który zespół tam pojechał?
-21S-oznajmiłem
-no właśnie jeśli to ona to jest w dobrych rękach.-uśmiechneła się lekko
Od całej sytuacji mineła godzina a mnie zżerały nerwy, chodziłem z kąt do kąta.
-ej uspokój się wszystko będzie dobrze-powiedział Kuba.
W tym samym czasie wszedł Wiktor z Britney i Nowym.
Rzuciłem się na smutnego Wiktora.
-To Lidka?!-popatrzylem na milczącego Wiktora- no odpowiedz do cholery!!-warknąłem ale  po chwili się uspokoiłem -przepraszam Wiktor-spojrzałem na niego smutnym wzrokiem
-Artur... To lidka..-umilkł.
-Co z nią?-spojrzałem na Wiktora
-Miała poważny upadek, wyglądało na to że chciała popełnić samobójstwo... Aktualnie jest na sali operacyjnej i nie jest wykluczone, że będzie w śpiączce. Jest silna da rade Artur-złapał mnie za ramie.
-musze tam iść-gdy już miałem wychodzić zatrzymał mnie głos Wiktora.
-A tak wogule co ty tak się zamartwiasz Lidką? Nigdy cię w takim stanie nie widziałem-zaśmiał się cicho.
-A to już nie twoja sprawa Wiktor-po tych słowach wyszedłem z bazy i popędziłem do szpitala w którym leżała Lidka.

-------------------------------------------------

Hejo!
Wena mi gdzieś uciekła, więc zrobie w kilka faktów  jutro a miejmy nadzieje że do wtorku wruci wena i wstawie kolejny rozdział<3
Dziękuje za wszystkie głosy na moją książkę! Wiele to dla mnie znaczy🧡
Miłego dnia kochani❤️

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz