Rozdział 27

209 14 8
                                    

~Anna~

Wstałam wczesnym rankiem rozejrzałam się po moim starym mieszkaniu było zadbane najwidoczniej moja przyjaciółka z przed lat cały czas o nie dbała oraz wyremontowała mieszkanie było urządzone w odcieniach brązu i bieli dopiero teraz podziwiałam wygląd mieszkania bo odrazu po przyjeździe byłam tak padnięta, że odrazu zasnęłam. Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej świeże ubrania po czym się przebrałam i zrobiłam sobie makijaż. Po nie całych 15 minutach byłam gotowa poszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki i się napiłam opierając się o blat spoglądając na widoki za oknem z kuchni miałam widok na plac zabaw od samego rana bawiły się na nim dzieciaki uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc że nie długo i ja będę posiadać swojego malucha.  Postanowiłam iść do sklepu na małe zakupy bo moja lodówka świeciła pustkami. Podeszłam do drzwi gdzie ubrałam buty i letnią kurtkę po czym wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz. Jako iż pogoda dopisywała poszłam spacerkiem pod najbliższy sklep. Okolica wydawała się spokojna z czego bardzo się cieszyłam bo teraz tylko spokoju potrzebowałam. Gdy dotarłam do sklepu zaczęłam zmierzać wzrokiem półki szukając produktów po które się wybrałam na jednej z wyższych półek stało najwięcej produktów które akurat potrzebowałam wetchnęłam cicho ~dlaczego zawsze mam pecha że wszystko stoi wysoko?~ stanęłam na palcach i próbowałam dosięgnąć mleka przez co poczułam ukucie w brzuchu odrazu złapałam się za brzuch a do mnie podszedł mężczyzna.

-Wszystko w porządku?- spojrzałam na niego był wysokim blondynem o niebieskich oczach wpatrywał się we mnie.

-tak tak wszystko w porządku znaczy trochę brzuch mnie boli ale to norma w ciąży-uśmiechnęłam się łagodnie.

-dobrze rozumiem. Może mogę jakoś Pani pomóc?

-w zasadzie to tak mógłby Pan. Potrzebuje mleka ale kartonik mleka stoi na samej górze nie bardzo idzie mi dosięgnięcie jego-ten odrazu sięgnął z łatwością mleko i mi podał z uśmiechem co odwzajemniłam- dziękuje w podziękowaniu zapraszam Pana do siebie na kawę lub herbatę oraz na dobre ciacho-uśmiechnęłam się promiennie.

-skoro Pani prosi-zaśmiał się lekko i podał mi dłoń-Jestem Darek-również podałam mu dłoń

-Anna -zrobiłam na szybko zakupy i razem z mężczyzną ruszyliśmy do mojego mieszkania po nie całych 8 minutach byliśmy na miejscu nie mieszkałam daleko od sklepu.

-rozgość się kawy, herbaty?-spytałam zamykając za sobą drzwi.

-kawy poproszę- odrazu zaparzyłam dwie kawy i wyciągnęłam z torby na zakupy ciasto po czym wszystko rozłożyłam na stole usiedliśmy obydwoje i zaczęliśmy jeść w ciszy którą po chwili przerwał mężczyzna- może powiesz coś o sobie?-spytał nie pewnie.

-no dobrze. To tak mam na imię Anna Reiter-Banach ale to już wiesz.. pracowałam w Pogotowiu ratunkowym w Leśnej górze w Polsce.. z powodów prywatnych przeniosłam się tutaj i wciąż nie wiedząc co będzie z moim związkiem a może teraz ty coś powiesz o sobie?-spytałam z lekkim uśmiechem

-Jestem Darek Pawlaczyk mieszkam tutaj od dzieciństwa mam żonę Hanię i dwójkę dzieci Gabrysię i Bartka. Pracuje w policji-powiedział spokojnie. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmów i śmianiu się z żartów.

*6 lat później*

~narrator~
Minęło 6 lat od przeprowadzki Anny do stanów. Anna z Darkiem zostali przyjaciółmi on bardzo jej pomaga. Anna urodziła chłopca o imieniu Wojtek z początku zdrowego niestety chłopiec w ostatnich latach ciężko zachorował na białaczkę kobieta bardzo to przeżywa i wydaje wszystkie pieniądze na leczenie chłopca niestety leczenie nie daje zamierzonych skutków. Kobieta traci nadzieję nie sypia po nocach pracuje dwa razy więcej. U Wiktora za to zaczęło się układać poznał wysoką brunetkę o brązowych oczach o imieniu Emilka była lekarką w pogotowiu razem z Wiktorem była lekarką za Annę. Byli zaręczeni ale nie mieli ślubu ponieważ Wiktor nadal formalnie był w małżeństwie z Anną. Zosia nie polubiła nowej kobiety taty dokuczała jej za co zazwyczaj dostawała kary regularnie kontaktowała się z Anną ale na prośbę Ojca nie mówiła o ich życiu aktualnym a Anna nie mówiła o chłopcu i jego problemach zdrowotnych.

~Anna~

W ostatnich dniach podjęłam decyzje o powrocie do Polski i szukać nadzieji tam. Zrobiłam nam szybkie śniadanie tosty i dla Wojtka kakao a dla siebie kawę po czym zrobiłam również nam kanapki na podróż po chwili weszłam do pokoju chłopca. Podeszłam do jego łóżka ukucnęłam przy nim i pogłaskałam go po głowie.

-Słońce wstajemy śniadanko zrobiłam-powiedziałam spokojnym głosem choć w duszy tak cholernie nie potrafiłam patrzeć jak cierpi nocami nie raz płakał z mocnego bólu.

-mamo jeszcze trochę... ał.. nogi mnie bolą i ręce znowu.. -powiedział z wyraźnym bólem w głosie krajało mi się serce w jego oczach znowu pojawiły się łzy zaczęłam mu masować nogi i ręce. Po chwili wzięłam go na ręce i zaniosłam do kuchni gdzie posadziłam go na krześle.

-zjedz słoneczko.. wiem że cię boli ale jesteś silny.. mój najsilniejszy i najdzielniejszy chłopiec mama jest z ciebie dumna... smacznego Wojtuś..-razem z chłopcem zjedliśmy śniadanie po czym podałam mu leki i założyłam mu maskę z tlenem bo zaczęło mu się gorzej oddychać.-chwile tak pooddychaj i za nie długo jedziemy..-powiedziałam cicho a w domu w tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi podeszłam i otworzyłam drzwi.-Cześć Darek-przytuliłam go na powitanie i wpuściłam do środka - w zasadzie to za nie długo wyjeżdżamy właśnie mieliśmy się zbierać..-powiedziałam lekko zmieszana.

-rozumiem będzie was tutaj brakować bezpiecznej podróży pożegnam się z Wojtkiem-poszedł do chłopca a ja poszłam za nim.

-Wujek!-wykrzyknął Wojtek zdejmując maskę odrazu się w niego wtulił.

-cześć młody jak się czujesz bohaterze -mówił do niego troskliwym głosem bardzo się cieszyłam że się dogadują.

-pojedziesz z nami do Polski?-powiedział uradowany.

-Wujek nie da rady mam tu rodzinę nie mogę ich zostawić ale będę was odwiedzał obiecuje po za tym wy też jesteście mile widziani. Bądź silny wierzę że jesteś walecznym chłopcem o a tu masz coś ode mnie -podał mu pluszaka po parunastu minutach my też się pożegnaliśmy on pojechał do siebie a ja z Wojtkiem na lotnisko gdzie po 30 minutach polecieliśmy samolotem do Polski.

~Wiktor~

-kochanie idę do pracy będę tam na ciebie czekał. Na którą masz?-podeszłem do brunetki łapiąc ją w talii.

-za godzinę Wikuś. Nie będziesz długo musiał czekać na mnie-pocałowałem ją po tych słowach w usta.

-dobra lecę papa-musnąłem jej wargi jeszcze raz i pojechałem na bazę. Po 10 minutach byłem na miejscu wszedłem do budynku i przywitałem się z resztą. Zrobiłem sobie kawy i z telefonem w ręku usiadłem na kanapie i popijałem kawę czytając wiadomości w internecie. Dostałem wezwanie 32 letnia kobieta zasłabnięcie w domu zawołałem ratowników po czym pojechaliśmy pod wskazany adres po 15 minutach byliśmy pod jej domem otworzyła nam 8 letnia dziewczynka prowadząc nas do pokoju.

-halo słyszy mnie Pani?- spytałem odrazu sprawdzając oddech nie oddychała zacząłem reanimacje. -Martyna parametry Kuba nosze migiem!-pośpieszałem a oni robili posłusznie to co kazałem. Gdy kobiecie wrócił oddech założyłem jej maskę z tlenem i przenieśliśmy ją do karetki dziewczynkę zabraliśmy ze sobą ponieważ nie miał kto się nią zająć. Po 15 minutach byliśmy w szpitalu oddaliśmy pacjentkę po czym poszliśmy na bazę gdzie zdążyła przyjechać Emilka usiadłem z nią na kanapie biorąc ją na kolana i dając jej buziaki.

-----------------------------------

hej 👋🏻💗
jest i kolejny rozdział jak wam się podoba?
Anka z Wojtkiem dadzą radę? Wojtek wyzdrowieje?
miłego dnia🤗

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz