Rozdział9

492 21 2
                                    

~Anna~

*kilka tygodni po wypadku Lidki*

Obudziłam się o 7:00 zaczynałam dyżur dopiero o 16:00 więc wstałam i poszłam do kuchni gdzie zaczęłam robić śniadanie. Dziś postawiłam na jajecznicę, zaczęłam przyrządzać jedzenie, gdy po chwili poczułam brodę Wiktora na swoim ramieniu.

-cześć kochanie-ucałował mnie w polik- co tak pięknie pachnie?- przytulił mnie lekko od tyłu.

-jajecznica- uśmiechnęłam się do mężczyzny- miała to być niespodzianka śniadanie do łóżka no, ale jeśli już tu jesteś to mój plan poszedł się rypać-powiedziałam z udawanym oburzeniem.

-nie gniewaj się- zrobił maślane oczy na co ja prychnęłam cichym śmiechem.

-na którą masz dyżur?- nalałam do szklanek soku i postawiłam na stole.

- na 10:00- odpowiedział wyciągając talerze z szafki po czym nałożył na nie jajecznicę po chwili położył je na stole.

-okej super- uśmiechnęłam się po czym spoważniałam- jestem gotowa żeby ci powiedzieć o Stanisławie- usiadłam do stołu na przeciwko mężczyzny. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:10.

-No więc słucham- powiedział łagodnie a ja zaczęłam opowiadać.

-Stanisław to tak naprawdę mój mąż.. chciałam wziąść rozwód, ale to nie jest takie proste- po tych słowach przerwał mi.

-ten świr? Weź rozwód ja ci pomogę - spojrzałam na niego.

-Nie znasz go!- poniosły mnie nerwy- przepraszam po prostu za każdym razem gdy coś nie jest po jego myśli to mnie katuje rozumiesz? Przez okres kiedy z nim mieszkałam katował mnie, molestował i robił jeszcze inne świństwa..- po moich polikach poleciały pojedyncze łzy.- z tąd te siniaki, które zuważyłeś w szpitalu. Groził mi, że jak wezmę rozwód to tego bardzo pożałuje- nie powiedziałam mu wszystkiego to nie jest odpowiedni moment. Zerknęłam na mężczyznę zapłakanymi oczami a on usiadł koło mnie i przysunął do siebie przytulając.

-już ciiiii...-pocałował mnie w czoło.

Po chwili do kuchni weszła Zosia, otarłam łzy i próbowałam się uśmiechnąć.

-cześć-powiedziała zasypanym głosem- chwila Aniu coś się stało?-spojrzała na mnie podejrzliwie a ja otarłam ostatnią łzę która spłynęła po moim poliku.

-cześć- odpowiedział mężczyzna wracając na swoje miejsce i kończył śniadanie.

-Dzień dobry Zosiu. Nic się nie stało -uśmiechnęłam się- na patelni zostało dla ciebie jeszcze trochę jajecznicy- zaczęłam zajadać swoje jedzenie.

-Zosia a ty nie powinnaś być w szkole?-mężczyzna spytał podejrzliwie dziewczynę

-nie tato mam na 9:20 lekcje- odpowiedziała nakładając sobie jedzenie.

Po skończonym posiłku Wiktor pojechał do pracy a Zosia do szkoły ja natomiast posprzątałam po śniadaniu po chwili usiadłam na sofie odpalając socjal media. Po chwili zadzwonił dzwonek telefonu, odebrałam a przez słuchawkę usłyszałam głos Martyny.

-Dzień dobry Pani doktor

-Przejdźmy na „ty" - uśmiechnęłam się do siebie.

-no dobrze. Przejdźmy do rzeczy Ania na którą masz dyżur?

-na 16:00 a co tam?

- o super tak pomyślałam, że może wybierzemy się razem na zakupy?

-wsumie czemu nie. Daj mi godzinkę muszę się wyszykować

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz