Rozdział 45

98 9 4
                                    

Od razu po informacji od Martyny od razu wybiegłam z komisariatu, wsiadłam do auta i ruszyłam pod klub gdzie odbywała się impreza. Nerwy sięgały mi po za skalę, byłam wkurwiona na wszystkich z bazy i tym razem nie miałam zamiaru im tego popuścić bo w końcu tu chodzi o ludzkie życie. Po chwili dojechałam pod bar i zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc, wysiadłam i pokierowałam się biegiem do wejścia a gdy tylko tam wbiegłan rozejrzałam się za Wiktorem co nie było trudne bo przy nim stali ludzie z bazy i całe grono gapiów. Podeszłam tam i zaczęłam ich rozpychać by dotrzeć do Wiktora.
-cholera jasna rozejdzcie się zapewniam nic ciekawego tu nie ma!-warknęłam podirytowana. Podeszłam do Wiktora i zmartwiona jego stanem położyłam go i zaczęłam go badać, miał okropne drgawki spojrzałam w jego oczy a jego źrenice były nie naturalnie powiększone oprócz tego był strasznie upity bo majaczył i zaczynał mieć halucynacje.
-Co wy mu podaliście do cholery jasnej?!-przyjechała karetka i potwierdziła obecność narkotyków natychmiast zabrali go do szpitala bo oprócz upicia i narkotyków podejrzewali problemy z sercem. Było źle z Wiktorem a zaraz będzie źle z całą resztą stanęłam do nich przodem zarzucając ręce na piersi.
-Który z was mu to podał?!-spytałam nie kryjąc wkurwienia na to żaden się nie odezwał.-Tak? wzywam policje. Tu chodziło o jego życie! co wy macie w głowach?! co wy dzieci z przedszkola?! chociaż chyba one mają więcej rozumu niż wy!-Pewnie powiedziałam za dużo i będę tego pewnie potem żałować, ale nie miałam zamiaru im tego popuścić.
-My chcieliśmy go trochę rozruszać ... dlatego ciebie nie zaprosiliśmy.. bo ty ciągle sztywną jesteś.. zero luzu i na nic mu nie pozwalasz..-odpowiedział Gabryś.
-od teraz dla was Pani doktor-warknęłam- myślicie, że dlaczego nie pozwalam mu ma dużą ilość alkoholu? bo on już nie ma 20 lat nie jest tak młody jak większość z was ja tylko dbam o jego zdrowie i żeby nie dochodziło do takich między innymi sytuacji. -powiedziałam ostro a po chwili popatrzyłam na Martyne i Piotra-A na was zawiodłam się najbardziej trochę rozumu-powiedziałam z zawodem i wezwałam policję. Na miejsce dotarł patrol policji w składzie w którym był Olgierd co nie co ułatwiło mi sprawę wzięłam go na bok.
-Olo ogarnij ich proszę któryś z nich ma zapewne narkotyki, podali je Wiktorowi. Ale jeśli mogę prosić nie róbcie im jakiś ogromnych problemów to jednorazowa sytuacja jakiś mandat dla każdego czy coś. Pomińcie tylko tą blondynkę-wskazałam na Zosię -ona na pewno nie miała nic wspólnego z tym to w końcu córka poszkodowanego. mandaty będą definitywnie  starczyć.-powiedziałam spokojnie.
-Dobrze zrobię to dla ciebie Aniu-uśmiechnął się lekko i podszedł ze swoimi kumplami do reszty zaczynając ich ogarniać za to ja wyszłam z baru i wsiadłam do auta zapinając pasy, przed ruszeniem wzięłam głęboki wdech i wydech po czym ruszyłam do szpitala. Droga nie zajęła mi jakoś długo co i tak jechałam zgodnie z przepisami. Na miejscu od razu spytałam się pielęgniarek o stan Wiktora, kobieta w długich brązowych włosach podała mi informacje gdzie leży i że jest już z nim dobrze. Weszłam do wskazanej sali, gdzie mężczyzna leżał i rozwiązywał jakieś krzyżówki z jakimś facetem, który leżał na łóżku obok, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i podeszłam bliżej.
-Dzień dobry -powiedziałam spokojnie a gdy się na mnie spojrzeli od razu odpowiedzieli a Wiki posłał mi swój najbardziej uroczy uśmiech.- jak się czujesz?-spytałam po namyśle.
-W porządku... -popatrzył się na mnie uważnie-przepraszam za to wszystko..-powiedział ze skruchą.
-to nie twoja wina spokojnie-posłałam mu lekki uśmiech. Usiadłam przy jego łóżku na krześle i złapałam jego dłoń.
-jesteś taka śliczna-odezwał się kładąc dłoń na moim policzku i delikatnie głaszcząc.
-śliczna? Wiki mam zmarszczki a moje włosy zaczną nie długo siwieć nie przesadzaj może co?-zaśmiałam się pod nosem.
-Znowu zaczynasz? nie masz żadnych zmarszczek i dla mnie jesteś najpiękniejsza-powiedział cały czas patrząc mi w oczy a ja lekko się zarumieniłam.

*kilka lat później*

Od tego felernego dnia minęło kilka lat. Wojtek chodzi aktualnie do 5 klasy, Wiktor musi zażywać leki na serce a cała baza była na mnie zła przez pierwsze kilka tygodni teraz są za to wdzięczni.
Był Poniedziałek wstałam o 5:30 poszłam do kuchni naszykować śniadanie dla chłopaków. Zrobiłam im gofry i wyłożyłam wszystko na stół Wojtkowi zrobiłam herbate a sobie i Wiktorowi kawę. Natomiast Wojtkowi do śniadaniówki zapakowałam kanapkę z szynką i serem oraz batonika a do plecaka wpakowałam mu butelkę soku jabłkowego i wrzuciłam mu tam śniadaniówkę. Wiktor jak i ja mieliśmy dzisiaj wolne, więc nie szykowałam mu drugiego śniadania do pracy. W tym samym czasie do kuchni wszedł zaspany mężczyzna, przetarł lekko oczy i uśmiechnął się podchodząc do mnie.
-dzień dobry skarbie-musnął moje wargi co odwzajemniłam po czym mnie przytulił.
-dzień dobry. Siadaj do stołu śniadanie jest i nie zapomnij wziąść leków.-oznajmiłam po czym poszłam do pokoju Wojtka, zapukałam do drzwi i ostrożnie weszłam do środka.
-Wojtek wstawaj śniadanie jest już na stole a zaraz musisz zbierać się do szkoły-powiedziałam dość głośno by mnie usłyszał -Podwioze cię więc się śpiesz za 5 minut chce cię widzieć przy stole-mówiłam spokojnie, ale głośno. Gdy otworzył oczy i ociężale się podniósł to wróciłam do kuchni i usiadłam do stołu zajadając śniadanie po chwili doszedł też Wojtek, przywitał się i też zjadł. Po skończeniu posiłku dopilnowałam by Wiktor wziął leki po czym posprzątałam ze stołu.
-Aniu nie będziesz miała nic przeciwko gdybym zaprosił Piotrka i Adasia na oglądanie meczu?-spytał.
-możesz oczywiście, że możesz a i zaproś też Martynke to ja będę miała co robić -zaśmiałam się a ten przytaknął. Wybiła godzina 7:30 więc wsiedliśmy z Wojtkiem do auta i pojechaliśmy do szkoły droga zajęła nam 15 minut, więc na miejscu byliśmy idealnie. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i pożegnałam się z Wojtkiem. Spojrzałam jeszcze czy bezpiecznie dotarł do szkoły po czym pojechałam do domu po drodze wstępując do supermarketu by kupić jakieś picia i przekąski, w sklepie spotkałam Olgierda przytuliłam go na powitanie i chwilę porozmawialiśmy na koniec pożegnaliśmy się a ja kupiłam kilka paczek chipsów, kilka różnych napoi i dwie zgrzewki piwa dla chłopaków po czym z zakupami wróciłam do domu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz