Rozdział 18

365 25 13
                                    

~Anna~

Obudziłam się wcześnie rano tym razem przespałam całą noc. Zrobiłam sobie jakieś szybkie śniadanie i zaparzyłam sobie kawy po czym w dobrym humorze zajadałam jedzenie. Po nie długim czasie zjadłam i pomyłam po sobie talerz, wzięłam walizkę i wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Wsiadłam do auta i ruszyłam długimi ulicami w stronę mieszkania Wiktora. Droga zajęła mi około 7 minut a gdy już dojechałam wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi mieszkania i zapukałam otworzył mi brunet z uśmiechem na twarzy co odwzajemniłam.

-Cześć -przytuliłam go na powitanie a on odwzajemnił uścisk.

-Cześć Aniu. Zosia jak zwykle nie gotowa może wejdziesz?-zaprosił mnie do środka a ja weszłam w domu panował lekki chaos wszędzie walały się butelki po alkoholu.-Przepraszam nie zdążyłem sprzątnąć-powiedział zakłopotany.

-Wiktor.. Czy ty piłeś?...-dobrze wiedziałam że tak bo Zosia wszystko powiedziała ale udawałam głupca. Mężczyzna milczał odszedł do salonu zaczynając sprzątać.

-Zocha! Ania na ciebie czeka!-krzyknął po chwili

-Zaraz przyjdę!-odpowiedział głos z pokoju

-to za nim się wyszukuje to Ci pomogę to sprzątnąć-zaczęłam sprzątać syf panujący w domu.

-Aniu ja posprzątam ty usiądź-spojrzałam na niego ale nie przerywałam

-Bez przesady -po 10 minutach skończyliśmy a Zosia zeszła uszykowana-zdążyliśmy dom posprzątać za nim ty się wyszykowałaś- zaśmiałam się.

-Ale rozmawialiście ze sobą?-pytała z nadzieją Zosia

-Aha to ty do tego zmierzasz... Zośka wyraziłam się jasno...-podeszłam do dziewczyny i ją mocno przytuliłam-przepraszam Zosiu ale z tego nic nie będzie... możemy jechać?-spytałam lekko przygnębiona.

-tak... możemy...-dziewczyna podeszła do Wiktora i go przytuliła-Kocham Cię tato..-powiedziała po chwili

-Ja ciebie też kocham Zosiu...-odpowiedział również przygnębiony. Po chwili obie wyszliśmy z mieszkania i weszliśmy do samochodu. Panowała między nami krępująca cisza którą chwile potem przerwałam.

-Jak tam ci w szkole idzie Zosiu?-powiedziałam spokojnie ruszając w drogę.

-Dobrze... -spojrzałam na nią patrzyła się w oddal przez okno.

-Przepraszam... wiem ile cię to kosztuje... ale ja nie potrafię wrócić do Wiktora...-powiedziałam smutno.

-Wy zawsze myślicie tylko o sobie!! Nikt z was nie pomyślał nawet przez chwile jak ja się czuje mając dwóch rodziców oddzielnie i latam z jednego domu do drugiego! -zaczęła krzyczeć-Ja też tu do cholery jestem!!-wydarła się na cały głos.

-Zosiu...-nie dano mi było dokończyć

-Nie ma „Zosiu" nie odzywaj już się do mnie do końca drogi!-jechałam smutna na początku poleciały mi łzy lecz szybko je wytarłam. Po kilku godzinach drogi dojechaliśmy, zaparkowałam przed domem mojego taty.

-Jesteśmy na miejscu Zosiu...-wyszłam z auta zamykając za sobą drzwi. Po chwili razem z Zosią wzięliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę mieszkania, zapukałam do drzwi po chwili otworzył nam dość wysoki mężczyzna odrazu gdy go zobaczyłam przytuliłam go na powitanie co on odwzajemnił.

-Cześć kochanie-powiedział po chwili odrywając się i odsuwając kawałek.

-Cześć tato -spojrzałam na Zosię- tato to jest Zosia córka mojego przyjaciela...-na słowo przyjaciel lekko się skrzywiłam spoglądając na Zosię.

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz