Rozdział 39

160 10 6
                                    

Siedziałam przy mężczyźnie na ławce więziennej spojrzałam na mężczyznę, który natychmiast przytulił mnie do siebie.

-Wiktor coś ty narobił..-powiedziałam cicho .

-cos ty narobiła, po cholerę się w to wtrącałaś? nie mało masz problemów?-powiedział całując mnie lekko w czoło.

-chciałam cię ratować rozumiesz? błagam cię zgódź się na moją wersję ....-Mężczyzna tylko cicho westchnął obejmując mnie delikatnie ręką i przysuwając bliżej siebie. Delikatnie się odsunęłam by spojrzeć mu w oczy.-prosze cię..-wtuliłam się w jego umięśnione ciało, dawało mi to taki zewnętrzny spokój, ale w wewnętrz miałam zupełny rozpierdziel.

-Kochanie... oboje z tego wyjdziemy jakoś.. więc błagam nie dopowiadaj jakiś zmyślonych historii.. przyznaj się policji, że nie miałaś nic z tym wspólnego..-powiedział ściszonym głosem robiąc krótkie przerwy pomiędzy zdaniami. Delikatnie masował mnie po plecach. Nie zdążyłam co kolwiek odpowiedzieć, ponieważ cele  otworzył wysoki brązowo włosy policjant.

-Pani Anna? Jest Pani wolna, może Pani już wyjść - na te słowa się skrzywiłam się lekko spoglądając a to na Wiktora a to na policjanta. Wiktor uśmiechnął się i delikatnie pogładził moje włosy.

-idź królewno a zobaczysz nie długo do ciebie wrócę -szepnął dając mi buziaka.

-Ale on jest nie winny do cholery jasnej-warknęłam podnosząc się z ławeczki.

-Czekamy na potwierdzenie wersji zdarzeń jeśli to co świadek powiedział jest prawdą to i Pan Wiktor wyjdzie-powiedział łagodnie policjant przeczesując ręką swoje brązowe włosy.

-Mała leć już...-szepnął Wiktor a ja go mocno przytuliłam po czym z rezygnacją wyszłam z celi i ruszyłam do wyjścia, gdzie napotkałam na drodze Piotrka był uśmiechnięty blado od razu do niego podeszłam.

-nie mogłeś zgonić na mnie winy? -spytałam poddenerwowana.

-Pani doktor powiedziałem prawdę i powiedziałem o tym, że Wiktor działał zgodnie z prawem a to ta Pani wyolbrzymiła to -powiedział spokojnym głosem . -wyjdzie z tego -dodał posyłając mi łagodny uśmiech.-a teraz chodźmy zawiozę cię do domu a Wojtek czeka w aucie z Martyną.. Zosia musiała pojechać bo jednak to studia i te sprawy wiesz jak to jest coraz mniej czasu.

-tak tak wiem... mam nadzieję, że jej tam dobrze idzie nie miałam nawet chwili by z nią o tym porozmawiać.. ciągle coś...-ruszyłam do auta Piotrka.

-Ona napewno to rozumie, przecież dobrze wie ile się u was ostatnio dzieje-pocieszył mnie Piotrek wsiadając za kierownicę. Weszłam na tył do Wojtka.

-Cześć Wojtuś jak się czujesz?-spytałam przytulając go na powitanie.-a Piotrek wiesz co podwieziesz nas na baze?-poprosiłam.

-no dobrze-od razu skręcił w uliczkę, która prowadziła na naszą stacje pogotowia medycznego.

-mamuś!-krzyknął uradowany Wojtek-a gdzie tata?-spytał a ja w myślach policzyłam do 10 aby się nie rozpłakać.

-musiał coś załatwić- odpowiedziałam szybko-za nie długo napewno wróci -dodałam.

-oh no dobrze -odpowiedział, ale jego oczy straciły tą swoją radość być może czuł, że coś jest nie tak bo jak na swój wiek był bardzo mądrym chlopcem. Usmiechnęłam się blado a gdy dojechaliśmy wzięłam chłopca na ręce i wysiadłam z auta.

-dziekuje za opiekę nad Wojtkiem i za podwózke- zatrzasnęłam za sobą drzwi po czym spokojnym krokiem szłam na bazę. Nie miałam ochoty wracać do domu zbyt bolał mnie tam brak widoku Wiktora. Pomyślałam, że praca dobrze mi zrobi a i tak Artur miał problem z lekarzami więc nie byłoby raczej problemu abym miała normalnie dyżur. Weszłam z chłopcem do budynku od razu w socjalu zdjęłam mu kurtkę i włożyłam ją do swojej szafki po chwili do socjalu wbił Artur spoglądając a to na mnie a to na chłopca.

-chyba nie muszę przypominać, że baza ratownictwa medycznego nie jest miejscem dla dzieci prawda?-spytał jak zwykle swoim surowym głosem, że aż chłopiec schował się za mną.

-Po pierwsze proszę nie straszyć mojego syna po drugie wiem, ale zapewniam Pana nic się tu nie wydarzy mam go na oku-powiedziałam wyraźnie poddenerwowanym głosem.

-żeby nie było, że nie ostrzegałem- ostrzegawczo spojrzał na mnie i na Wojtka po czym poszedł do biura. Wypuściłam powietrze z płuc sięgając po kartki i kredki z szafki po czym połóżyłam to na stoliku a chłopca posadziłam na krześle.

-Porysuj sobie a mama zaraz przyjdzie tylko się przebiorę dobrze?-pogłaskałam go po główce.

-dobrze mamuś - popatrzył na mnie swoimi dużymi oczkami po czym spojrzał na kartkę biorąc do ręki kredki i zaczął coś tworzyć. Spojrzałam na siedzącą na kanapie Britney jako iż nie mieliśmy przez ten cały czas żadnych złych relacji postanowiłam to jej się spytać.

-Spojrzałabyś na Wojtka ja zaraz wrócę tylko się przebiorę. Tak naprawdę tylko proszę o spojrzenie na niego bo Wojtus jest spokojnym chłopcem i raczej nie powinien rozrabiać nie mniej jednak wolałabym, żeby ktoś miał na niego oko-mówiłam łagodnie unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Ona jednak zmierzyła mnie nie przyjemnym wzrokiem zmieszany z obrzydzeniem.

-Wolałabym nie. Nie chce mieć nic z Panią wspólnego a więc spojrzenie na chłopca odpada-skierowała wzrok ponownie w telefon.

-o co ci chodzi Britney? - lekko podirytowana spojrzałam na nią.

-No naprawdę Pani nie pamięta? mnie obrzydzają osoby, które to robią po prostu jest to obrzydliwe a już w ogóle co Pani zrobiła nie winnej osobie-nie odrywała wzroku od ekranu.

-Po pierwsze, gdy ze mną rozmawiasz to wypadało by podnieść wzrok od ekranu a po drugie naprawdę nie wiem o co ci tak nagle chodzi. Może raczyłabyś mnie oświecić ?-moje nerwy zaczęły rosnąć bo zupełnie nie wiedziałam o co kobiecie chodzi. Ona jednak dalej uparcie wpajała wzrok w ekran telefonu.

-Wie Pani chyba nie bardzo chce na Panią patrzeć bo prędzej zwymiotuje. I myślę, że poczekam na odpowiedni moment by ujawnić Pani sekrety a znam ich trochę -wycedziła przez zęby. Do bazy w tym momencie weszła Basia posłałam jej łagodny uśmiech, która ona odwzajemniła.

-ja na niego spojrze- podeszła do Wojtka i usiadła koło niego- co tam tworzysz?-usłyszałam jej spokojny głos. Popatrzyłam na nią i posłałam jej nieme "dziękuje" po czym wyszłam z socjalnego i poszłam do szatni, gdzie wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na siebie w lustrze zadawając sobie ciągle pytania "jakie sekrety zna Britney? i czemu ją aż tak brzydzę" wzięłam głęboki wdech i ubrałam na siebie strój lekarza a następnie wróciłam do socjalnego. Podziękowałam Basi za opiekę nad Wojtkiem po czym sama z nim usiadłam i popatrzyłam na niego.

-Co tam narysowałes?-spojrzałam na rysunek a chłopiec wskazał palcem na narysowaną po prawo blond włosą postać.

-to ty -później skierował palec na małego ludzika-to ja -po chwili skierował palec na nie co wyższą postać od niego-to Zosia- na sam koniec skierował palec na ostatnią postać obok Zosi-a to tata

-pieknie narysowałeś cudownie-mówiłam lekko zamyślona.

----------------------

hejo
jak myślicie jakie sekrety ma Anka?
Miłego dnia❤️

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz