Rozdział 38

229 12 12
                                    

-Jezu czego nie rozumiesz?! nie chce z tobą rozmawiać!-krzyknęłam zezłoszczona.Wstałam z kanapy i szłam do wyjścia, ale mężczyzna złapał mój nadgarstek i mnie zatrzymał.

-kochanie...  ja wiem jesteś na mnie wściekła.. masz prawo, ale błagam Cię.. ja cię cholernie mocno kocham.. nie myślę tak naprawdę tak nie myślę... uważam, że jesteś piękna i młoda.. zraniłem cię i cholernie tego żałuję... gdybym mógł cofnąłbym czas i napewno nie palnął takiej głupoty...-wręczył mi bukiet kwiatów.-nie skreślaj mnie proszę...

-Powiedziałam, że z nami koniec!-wzięłam kwiaty i rzuciłam nimi o podłogę a one się rozpadły pod wpływem siły uderzenia o ziemię. Widziałam jak mężczyzna ewidentnie posmutniał, kochałam go nadal mimo wszystko, ale jego słowa dalej tkwiły w mojej głowie. Do pomieszczenia weszła Lidka i Martyna. Spojrzałam na nie a one widząc moją minę i Wiktora już wiedziały co się stało.

-a takie ładne kwiaty były-Lidka podniosła resztki kwiatów z ziemi. Spiorunowałam ją wzrokiem a ta tylko ze skruchą wyrzuciła je do kosza.

-możesz stąd wyjść? -spytałam ozięble Wiktora.

-Baza jest miejscem wspólnym, nie możesz mnie stąd wygonić-powiedział spokojnie.

-do dżentelmena też ci daleko-wyszłam z pomieczenia i poszłam do karetki. Siedziałam tam kilka minut aż do karetki weszła Martyna i Lidka.

-Anka akurat z bazą Wiktor miał racje. Każdy może tam przebywać i tu nie wchodzi w grę  czy ktoś jest dżentelmenem czy nie-odezwała się Martyna.

-jezu ty też a raczej wy? idźcie do swojego Wiktora jeśli tak bardzo go lubicie-burknęłam

-słucham!? Anka cholera jasna co się z tobą dzieje? to jasne że lubimy go ale i ciebie, nie popieramy jego zachowania, ale akurat twoje zachowanie w tamtym momencie nie było lepsze-odezwała się do tąd milcząca Lidka.

-Po za tym on by za ciebie życie oddał. Kocha cię i bardzo dobrze o tym wiesz.-dodała Martyna.

-Gdyby mnie kochał to by nie mówił mi takich rzeczy zresztą tylko on by za mnie oddał życie? a ja to co? również bym oddała, ale zdaje mi się, że to nie aktualne-wyszłam z karetki i poszłam do bistro chcąc ominąć dalsze dyskusje z dziewczynami.

~Wiktor~

Po tym co się wydarzyło było mi strasznie głupio a gdy kobieta nie przyjęła przeprosin byłem strasznie rozkojarzony. Wraz z Piotrkiem poszedłem do bistro zauważyłem, że jest w niej nikt inny jak Anka, siedziała przy stoliku przy oknie i patrzyła smutno w oddal popijając gorące kakao. Nie podszedłem do niej bo wiedziałem, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Razem z Piotrkiem usiedliśmy przy stoliku na drugim końcu kawiarni, zamówiliśmy dwie cappuccino i dwa kawałki sernika.

-...Lidzia znów...-po chwili przerwał - doktorze słucha mnie Pan?-spytał Piotrek a ja się otrząsnąłem z zamyślenia.

-yy tak tak oczywiście-zacząłem jeść ciasto i popijając je kawą.-no co tam Lidzia znowu?

-no to Lidzia...-na tablet przyszło wezwanie-innym razem

Wstałem szybko i razem z Piotrkiem pobiegliśmy do karetki. Była tylko wzmianka o tym, że to starsza kobieta i źle się czuje. Wziąłem radyjko i przyłożyłem do ust.

-Adaś wezwanie mamy-oznajmiłem i wsiadłem do karetki czekając na Adama. Gdy wszyscy byli już w karetce, ruszyliśmy na wezwanie.

Po paru minutach zaparkowaliśmy przed małą chatką w lesie, wysiadłem z karetki.

-torba, plecak i monitor i idziemy-ruszyłem do drzwi chatki i zapukałem, otworzyła nam młoda kobieta.-Dzień dobry Wiktor Banach pogotowie ratunkowe co się dzieje?-spytałem.

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz