****Minął tydzień od przyjazdu na Mazury. Razem z Anną zapakowaliśmy walizki do bagażnika a następnie obydwoje wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Od rana bolała mnie dość mocno głowa, ale nie okazywałem tego.
Po godzinie i pięćdziesięciu pięciu minutach zbyt mocno się rozpędziłem.
-Wiktor zwolnij! za szybko jedziesz!-krzyknęła kobieta lekko przerażona.
-Ja kieruje czy ty?-zdenerwowałem się. Byłem bardzo rozdrażniony dzisiaj.-przecież jadę wolno kobieto ogarnij się!-warknąłem. Starałem się skupić na drodze.
-Ale Wiktor... -kobieta złapała się rączki będącej w aucie. Jechałem patrząc na drogę powoli zaczynało mi się wszystko mazać przed oczami.
Nagle straciłem panowanie nad autem, pojazd wpadł w poślizg i wjechał w nadjeżdżające auto odbijając się od niego i wlatując w rów gdzie przewaliło się na stronę Anny. Byłem przytomny i mi nic poważnego się nie stało, ale gdy zobaczyłem kobietę całą we krwi, nie przytomną z wbitym w klatkę piersiową metalem. Ten widok zmroził mi krew w żyłach, wiedziałem że to wszystko to tylko i wyłącznie moja wina. Udało mi się wydostać z pojazdu po czym zacząłem ostrożnie wyciągać kobietę ze środka. Gdy tylko mi się to udało położyłem ją na ziemi i wezwałam karetkę następnie sam zacząłem zabezpieczać metal wbity w jej klatkę a następnie zacząłem resuscytację bo kobieta przestała oddychać. Na moje nieszczęście nie było wolnych karetek najszybciej karetka mogła przyjechać dopiero za 20 minut mogło być już o wiele za późno. Przerażony rozglądałem się za jaką kolwiek pomocą cały czas uciskając jej klatkę piersiową.-Anka nie rób mi tego!-wykrzyczałem z łzami w oczach.
Zauważyłem przechodnia, więc od razu go zaczepiłem, żeby spróbował zatrzymać jakieś auto co od razu wykonał a ja dalej przerażony uciskałem 30 razy a następnie dwa wdechy.
-za długo to wszystko trwa!-krzyknąłem wściekły po dopiero 15 minutach zatrzymało się jakieś auto nie czekałem kolejne 5 minut na karetke bo dość że nie miałem już na to czasu to na dodatek karetka miała opuźnienie i przyjechała by dopiero po jeszcze kolejnych 20 minutach. Wziąłem ostrożnie kobietę na ręce i położyłem ją na tylnich siedzeniach a sam usiadłem na wycieraczkach i kontrolowałem Anne.
-Jedź Pan do szpitala w leśnej górze jest już tam najbliżej-oznajmiłem a on ruszył.
-jak to się stało?-spytał zszokowany mężczyzna.
-To wszystko moja wina ona mówiła, żebym zwolnił a ja jej nie słuchałem.. upierałem się, że jadę wolno-powiedziałem smutnym głosem.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce wziąłem Anne na ręce i wysiadłem z auta, podziękowałem mężczyźnie za pomoc i zapłaciłem za podwózkę następnie pobiegłem natychmiast do szpitala i położyłem Anne na nosze od razu w skrócie tłumacząc lekarzowi co się wydarzyło a oni nie mal natychmiast zabrali ją na salę operacyjną. Opadłem na krzesło w poczekalni i czekałem na jakie kolwiek informacje. Podeszła do mnie Martyna i usiadła obok mnie.
-Co się stało? Czemu Pan tu siedzi?-spytała zmartwiona.
-szkoda gadać nie mam siły kolejny raz to tłumaczyć mieliśmy wypadek Anka ma operacje...-spłynęły mi łzy.
-O Jezu... Pan też powinien pójść na badania-powiedziała spokojnie.
-nie. mi nic nie jest nie potrzebuje badań-powiedziałem bez emocji zamyślony. Kobieta wyszła a ja podeszłem do automatu i kupiłem sobie kawę. Popijając ją wróciłem na swoje miejsce i dalej czekałem na informacje.
Mijały godziny i nadal nie było żadnych informacji strasznie się niecierpliwiłem chciałem, żeby Anna żyła i była w pełni zdrowa. Z sali co chwilę wychodzili lekarze, pielęgniarki i wracały z powrotem z nowymi rzeczami. Denerwowało mnie to, że nikt nic nie mówił. Nie wytrzymałem i podszedłem do Beaty.
-co z nią? co tak długo? będzie żyła?-zasypałem ją pytaniami.
-Wiktor uspokój się. Nic nie mogę ci narazie powiedzieć. Wiesz przecież, że operacje czasem ciągną się godzinami. A teraz przepraszam muszę iść -po tych słowach ruszyła do sali operacyjnej a ja wróciłem na siedzenie załamany.
Po kolejnych kilku godzinach wywieźli Annę z sali operacyjnej i wieźli ją na sale pooperacyjną a ja od razu do niej podbiegłem.
-Jest w ciężkim stanie nie możemy niczego obiecać..-powiedziała lekko smutnym głosem Beata.
-Ale przeżyje tak? powiedz, że przeżyje..-powiedziałem załamanym głosem.
-Bądźmy dobrej myśli-rzekła kobieta i odeszła do innych pacjentów a ja usiadłem na krześle obok łóżka kobiety chwytając jej dłoń i przykładając do swoich ust i delikatnie całując.
-tak cholernie przepraszam, że byłem taki głupi i cię nie posłuchałem...-szepnąłem-bardzo cię kocham Aniu... nie zostawiaj mnie proszę...-dodałem. Patrzyłem na monitor i na Annę jednocześnie, przerażał mnie ten widok. Pogłaskałem kobietę po policzku odgarniając leciutko jej kosmyki włosów z twarzy.
-Potrzebuje cię skarbie nie opuszczaj mnie...-szeptałem zalany łzami. Nie odstępowałem jej cały czas siedziałem przy niej i ją pilnowałem.
Minęła godzina a ja nadal siedziałem przy Ance jej parametry nagle zaczęły gwałtownie spadać a po chwili wydobył się okropny pisk maszyny a do sali wbiegli lekarze i pielęgniarki jedna z pielęgniarek wyciągnęła mnie na siłę z sali, byłem załamany usiadłem na krześle przed salą i zacząłem płakać jak dziecko.
Po godzinie wyszła z sali Beata z skrzywioną miną od razu do niej podbiegłem.
-co z nią?!-krzyknąłem przerażony.
-nie żyje... przykro mi.. nic nie dało się więcej zrobić.. Zrobiliśmy wszystko co w naszych siłach.. moje najszczersze kondolencje..-powiedziała smutnym głosem.
-Nieee! to nie może być prawda!-wbiegłem na salę i popatrzyłem na bladą twarz kobiety i w tym samym czasie pielęgniarki zakryły Annę białą pościelą a ja upadłem na kolana i zacząłem znów płakać.-nie to nie może być prawda...-szepnąłem. -Anna!!-krzyknąłem.
Po godzinie zapłakany pojechałem do moich rodziców zabrałem od nich dzieciaki i wróciłem do siebie do domu. Weszliśmy w trójkę do mieszkania.
-Gdzie mama?-spytał Wojtek a mnie aż zakuło w gardle.
-idźcie spać już jest późno...-ominąłem pytanie chłopca. Oni grzecznie poszli do swojego pokoju a ja do sypialni patrzyłem na nasze wspólne zdjęcia z Anią była taka uśmiechnięta i szczęśliwa a ja to wszystko spieprzyłem odebrałem życie własnej żonie.. Przebrałem się w piżamę i położyłem się po stronie Anny poduszka pachniała Anną, na same wspomnienia łzy płynęły mi po polikach. W głowie cały czas krążyły mi słowa "nie żyje.." nie mogłem się pozbierać po stracie kobiety.
****
--------------------
no Hejo
jest i następny rozdział 🙈 taka niespodzianka że rozdział już jest w urodziny🔥
Jak myślicie Wiktor pozbiera się po stracie ? czy może wydarzy się cos jeszcze innego?
miłego dnia❤️
CZYTASZ
na zawsze?
Short StoryOpowieść opowiada o Kobiecie , która dużo przeszła ze swoim byłym... Po wielu latach poznała mężczyznę, którego pokochała ponad wszystko, ale czy były mąż dziewczyny nie zepsuje tego związku? Czy parze uda się przetrwać? Tego dowiecie się czytając...