Rozdział 13

482 22 29
                                    

~Wiktor~

Wstałem o 7.00 gdy już powoli słońce rozświetlało sypialnie. Ubrałem szlafrok i wyszłem z sypialni kierując się do kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać jajecznicę dla siebie i Zosi. Po chwili śniadanie było już gotowe, zawołałem Dziewczynę lecz ta nie przychodziła. Zmartwiony poszłem w stronę pokoju Zosi odrazu wszedłem do środka, zauważyłam że dziewczyna nie śpi. Usiadłem na skraju łóżka.

-Zosiu wołałem Cię..-powiedziałem spokojnie

-wiem słyszałam- odpowiedziała dziewczyna

-Musisz coś jeść..- powiedziałem smutno gładząc ręką po głowie Zosi.

- nie chce jeść- powiedziała stanowczo

-Ania napewno nie chciałaby cię zastać w takim stanie- powiedziałem z lekkim uśmiechem

-W jakim stanie? Wszystko ze mną ok- podniosła się na chwile

- nie jadłaś nic od dwóch dni! Wykończysz się jak będziesz tak robić..- powiedziałem uparcie

-i co z tego?!! Powinieneś szukać teraz Anny! A nie zajmować się mną! Jak jej się coś stanie to będziesz się znowu tłumaczył tak jak przy śmierci mamy „nic nie mogłem zrobić". Teraz możesz coś zrobić a tego nie robisz!- odwróciła się tyłem do mnie. A ja wstałem bezradnie z łóżka i ruszyłem w stronę drzwi.

-Zosiu ja naprawdę chce znaleźć Anne, ale to nie jest takie proste..- powiedziałem przed wyjściem z pokoju- jakbyś chciała zjeść to jajecznica jest w kuchni.. i szykuj się do szkoły- powiedziałem smutno zamykając za sobą drzwi. Wróciłem do kuchni gdzie zjadłem swoją porcję, po chwili umyłem talerz i ruszyłem do łazienki, gdzie się przebrałem w świerze ubrania. Przeczesałem włosy i wyszłem z toalety zauważając dziewczynę zakładającą buty odrazu do niej podeszłem.

-Zjadłaś?- spytałem

- nie mam ochoty na jedzenie- dziewczyna podniosła się i przytuliła się do mnie- przepraszam.. nie chciałam cię wtedy urazić-powiedziała smutno

- Wiem Zosiu.. wiedz, że nie chce żebyś ty lub  Ania kiedy kolwiek cierpiała i zrobie wszystko żeby znaleźć Anne obiecuje.-przytuliłem ją całując w głowę.

- mogę nie iść do szkoły?- spytała po namyśle

-Nie Zosiu musisz normalnie funkcjonować- powiedziałem spokojnie

- tylko dzisiaj jutro już pójdę-westchnąłem

-dobra szykuj się pojedziesz ze mną do bazy. Ale tylko dzisiaj okej?- założyłem buty

- dobrze dziękuje! Kocham cię- wykrzyknęła

Po chwili ruszyliśmy do auta a później do bazy.
Na miejscu weszliśmy do budynku.

- Dzień dobry dzieciaki- powiedziałem na przywitanie- z kim jeżdżę?

-Dzień dobry doktorze- powiedzieli chórem

-Doktor jeździ z Nowym i Adamem- powiedział Piotrek.

-Dobra. Jest Martyna?- spytałem pośpiesznie

-Tak przebiera się- między czasie wziąłem strój Lekarza pogotowia z szafki. - W takim razie twoja w tym ręka Piotruś, żeby Zosia coś zjadła- trzasnąłem drzwiami szafki- bo ja już nie mam siły- powiedziałem wychodząc do przebieralni, gdzie szybko się przebrałem. Wyszłem z pomieszczenia odrazu kierując się do gabinetu Góry, zapukałem do drzwi a gdy usłyszałem charakterystyczne dla Artura „prosze" weszłem do środka i usiadłem na przeciwko mężczyzny.

-Artur..- nie dane mi było dokończyć

-Nie ma takiej mowy- przewrócił kolejne papiery.

-Jeszcze nic nie zdążyłem powiedzieć..- powiedziałem uparcie

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz