~Anna~
Usłyszałam jak mężczyzna krzyczy moje imię i strasznie się wierci a wręcz jest cały spocony i zalany łzami z kakao w rękach podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu delikatnie głaszcząc.
-hej.. wszystko dobrze skarbie..-mężczyzna na te słowa się obudził i popatrzył na mnie z nie dowierzaniem.
-to tylko koszmar...-odetchnął od razu mnie mocno przytulając.
-woo Wikuś ostrożnie mam kakao w ręku-zaśmiałam się przytulając go. -co ci się takiego śniło co?-spytałam ciekawa.
-a wiesz takie głupoty-podrapał się po karku.
-no okej-dałam mu kubek kakao do ręki. Sama wstałam i zaczęłam przyglądać się widokom za oknem.
-cieszę się, że cię mam.. nie wyobraża sobie, żebym mógł cię stracić -szepnął odkładając kubek na stół po czym wstał i podszedł do kobiety przytulając ją od tyłu.
-nie stracisz, nie stracisz-popatrzyłam na niego.-może przejdziemy się ? -zmieniłam temat.
-dobrze możemy się przejść. Nie daleko naszego domku jest podobno dobra restauracja, może tam wpadniemy? ja stawiam rzecz jasna-odezwał się brunet.
-no w sumie możemy-odpowiedziałam odwracając się do niego przodem. Musnęłam jego wargi po czym poszłam do wyjścia, gdzie założyłam buty i ciepłą kurtkę a następnie czekałam na mężczyznę. Gdy i on się ubrał chwyciłam jego dłoń i razem wyszliśmy z domu. Szliśmy dość ciemnymi uliczkami ze względu na to, że było już dość późno i na zewnątrz było ciemno. Po 10 minutach drogi doszliśmy do dość sporego budynku, weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik przy oknie.
-Moge coś podać?-spytał kelner podchodząc do naszego stolika.
-ja poproszę herbatę i makaron z sosem serowym i może ten jabłecznik-wymieniał brunet patrząc w menu.-a ty Aniu?
-herbate i naleśniki no i może sernik na zimno.-odpowiedziałam.
-to wszystko?-spytał przystojny blondyn.
-tak wszystko-powiedział zniesmaczony Wiktor widząc jak blondyn patrzy się na Annę.
-dobrze zaraz przyniose- oznajmił i poszedł do kuchni.
-Jejku Wiktor, ale ty jesteś zazdrosny-zauważyłam.
-widziałem jak robi do ciebie maślane oczy!-powiedział dość głośno czym zwrócił uwagę innych ludzi.
-cieszej... chciał być miły- stwierdziłam.
-miły? on ewidentnie dawał ci nie wiadomo jakie znaki może żebyś jeszcze położyła się z nim w łóżku i zrobiła z nim no -warknął.
-nie no Wiktor przeginasz! ode chciało mi się już -wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i położyłam na stoliku po czym wyszłam z restauracji i sama skierowałam się na długą, nie oświetloną alejkę.
Szłam w zdłuż niej rozmyślając o tym wszystkim, głód po chwili zaczął się zmagać, ale nie chciałam dać za wygraną. Telefon uparcie dzwonił a ja mimo wszystko odebrałam aby w końcu przestał mnie irytować.-co chciałeś?-burknęłam.-Kochanie proszę cię... nie chciałem cię urazić po prostu w cholere jestem o ciebie zazdrosny... Gdzie jesteś?... -wypowiadał każde słowo ze zmartwieniem.
-Nie twój interes gdzie jestem-warknęłam rozłączając się po chwili doszłam do o wiele mniejszej restauracji, zajęłam miejsce również przy oknie i zamówiłam podobne jedzenie co poprzednio. Wpatrywałam się przez okno na spadające białe śniażynki i biały puch widniejący na ziemi. Czekałam na posiłek z zniecierpliwieniem ponieważ głód coraz bardziej dawał o sobie znak. Po 10 minutach kelner podał mi naleśniki, herbatę i kawałek sernika na zimno. Podziękowałam i zaczęłam spożywać posiłek. Skończyłam jeść jedzenie a telefon znów uparcie dzwonił wyłączyłam go po czym zapłaciłam za danie a następnie wyszłam z budynku idąc w stronę plaży, która oczywiście była zaśnieżona.
~nareszcie spokój~ pomyślałam nie słysząc natrętnego dzwonka. Robiło się coraz zimniej, ale nie miałam ochoty wracać do domku, więc opatuliłam się jeszcze bardziej kurtką i dalej szłam. Po chwili poczułam jak ktoś narzuca na mnie jeszcze jedną kurtkę wystraszyłam się bo przytulił mnie do siebie, spojrzałam na niego a to był Wiktor, który został w samej bluzce.-Wiktor zakładaj kurtkę bo się przeziębisz -rozkazałam.
-Aniu spokojnie ty ważniejsza chodź wracamy-prowadził mnie w stronę domku- przepraszam, że jestem taki głupi.. po prostu nie chce cię stracić-wyznał.
-dobra wyluzuj nie umiem się na ciebie gniewać-odpowiedziałam i wtuliłam się w jego ciało. Gdy doszliśmy do domku zajęliśmy się spędzaniem razem czasu.
*tydzień później*
Po powrocie dzień później razem z Wiktorem weszliśmy na bazę .
-dzień dobry-powiedziałam na wejściu razem z Wiktorem.
-dzień dobry Panie doktorze i Pani doktor-odpowiedziała cała reszta.
-kochanie pójdę do bistro z Lidką-spojrzałam na Lidke po chwili.
-jasne tylko ostrożnie dobrze?
-oczywiście-przebrałam się szybko w strój lekarza po czym poszłam razem z Lidką do bistro. Usiedliśmy do wolnego stolika i zamówiliśmy kawę i po kawałku ciasta. -no to opowiadaj. Dzieje się coś pomiędzy tobą a Arturem? wiesz dawno mnie tu nie było, nie wiem co przez ten czas się tu działo.
-wiesz.. Artur stwierdził, że nie jest odpowiedni do związków i na samym wstępie uznał, że nic z tego nie będzie-wyznała smutno.
-Lidka.. on jest taki, ale głowa do góry skoro on nie potrafi to ty o niego zawalcz! może kolacja dzisiaj?-zaproponowałam.
-no nie wiem..-westchnęła.
-ale ja wiem-odparłam.
-dobra dobra a jak tam u ciebie i Wiktora?-spytała.
-jak zawsze sprzeczki a potem godzenie się. standard-zaśmiałam się .
-24S zgłoś się -odezwała się Ruda w moim radyjku, sięgnęłam po nie i przyłożyłam do ust.
-24S zgłaszam się -odparłam.
-56letni mężczyzna ma zawał według wskazanych objawów. Ul. Słoneczna 8 -wskazała.
-przyjełam-odpowiedziałam-Martyna, Nowak wezwanie!-krzyknęłam przez radyjko idąc do karetki.
Po chwili siedziałam już w karetce i jechaliśmy pod wskazany adres.
-Pani doktor co mamy?-spytał Nowak.
-zawał. ul. słoneczna 8 -odarłam.
-śmierdzi mi tu coś.. na tej ulicy różne rzeczy się dzieją..-powiedział zakłopotany chłopak.
-dobra nie nam to oceniać. mamy wezwanie musimy to sprawdzić -stwierdziłam.
-dobra to chyba tu-wtrąciła się Martyna. Gdy karetka się zatrzymała, wysiadłam.
-Nowy respirator i torba Martyna plecak-zarządziłam i podeszłam do tłumu ludzi przeciskając się przez nich.
-Powie mi ktoś gdzie jest poszkodowany?!-krzyknęłam rozglądając się w okół.
-Poszkodowany jest w tym budynku..-wskazała na budynek-ale tam jest niebezpieczny mężczyzna.. ma broń -powiedziała brunetka.
-cholera jasna no.. Martyna przynieś mi megafon-rozkazałam a dziewczyna posłusznie poszła po urządzenie. Po chwili gdy dostałam urządzenie przyłożyłam je do ust i patrzyłam się w okno budynku.
-Dogadajmy się! wynieś pacjenta na zewnątrz żebyśmy mogli mu pomóc a...
-tam jeszcze jest mała dziewczynka... słyszałam jej krzyk..-wtrąciła się starsza Pani.
-i wypuść małą ona niczym nie zawiniła! jak to zrobisz będziesz miał mniejsze problemy!-powiedziałam przez megafon.- Nowak zadzwoń po policje-szepnęłam do niego a ten to wykonał. Mężczyzna wychylił się przez okno.
-Nikogo nie wypuszczę ! blondynka może wejść sama!-krzyknął.
-O nie! ja wejdę za Panią doktor.-zasugerował Nowak.
-powiedziałem że wchodzi sama blondynka!-wskazał bronią na mnie.
-dobrze dobrze wejdę ja-powiedziałam stanowczo mimo strachu. -Nowy daj mi respirator, plecak i torbe-wzięłam od niego sprzęt i ruszyłam do drzwi budynku...
-------------------------
hej hej!
jak myślicie co wydarzy się dalej?
miłego dnia❤️
CZYTASZ
na zawsze?
Short StoryOpowieść opowiada o Kobiecie , która dużo przeszła ze swoim byłym... Po wielu latach poznała mężczyznę, którego pokochała ponad wszystko, ale czy były mąż dziewczyny nie zepsuje tego związku? Czy parze uda się przetrwać? Tego dowiecie się czytając...