Rozdział 36

220 11 3
                                    

~Anna~

Usłyszałam jak mężczyzna krzyczy moje imię i strasznie się wierci a wręcz jest cały spocony i zalany łzami z kakao w rękach podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu delikatnie głaszcząc.

-hej.. wszystko dobrze skarbie..-mężczyzna na te słowa się obudził i popatrzył na mnie z nie dowierzaniem.

-to tylko koszmar...-odetchnął od razu mnie mocno przytulając.

-woo Wikuś ostrożnie mam kakao w ręku-zaśmiałam się przytulając go. -co ci się takiego śniło co?-spytałam ciekawa.

-a wiesz takie głupoty-podrapał się po karku.

-no okej-dałam mu kubek kakao do ręki. Sama wstałam i zaczęłam przyglądać się widokom za oknem.

-cieszę się, że cię mam.. nie wyobraża sobie, żebym mógł cię stracić -szepnął odkładając kubek na stół po czym wstał i podszedł do kobiety przytulając ją od tyłu.

-nie stracisz, nie stracisz-popatrzyłam na niego.-może przejdziemy się ? -zmieniłam temat.

-dobrze możemy się przejść. Nie daleko naszego domku jest podobno dobra restauracja, może tam wpadniemy? ja stawiam rzecz jasna-odezwał się brunet.

-no w sumie możemy-odpowiedziałam odwracając się do niego przodem. Musnęłam jego wargi po czym poszłam do wyjścia, gdzie założyłam buty i ciepłą kurtkę a następnie czekałam na mężczyznę. Gdy i on się ubrał chwyciłam jego dłoń i razem wyszliśmy z domu. Szliśmy dość ciemnymi uliczkami ze względu na to, że było już dość późno i na zewnątrz było ciemno. Po 10 minutach drogi doszliśmy do dość sporego budynku, weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik przy oknie.

-Moge coś podać?-spytał kelner podchodząc do naszego stolika.

-ja poproszę herbatę i makaron z sosem serowym i może ten jabłecznik-wymieniał brunet patrząc w menu.-a ty Aniu?

-herbate i naleśniki no i może sernik na zimno.-odpowiedziałam.

-to wszystko?-spytał przystojny blondyn.

-tak wszystko-powiedział zniesmaczony Wiktor widząc jak blondyn patrzy się na Annę.

-dobrze zaraz przyniose- oznajmił i poszedł do kuchni.

-Jejku Wiktor, ale ty jesteś zazdrosny-zauważyłam.

-widziałem jak robi do ciebie maślane oczy!-powiedział dość głośno czym zwrócił uwagę innych ludzi.

-cieszej... chciał być miły- stwierdziłam.

-miły? on ewidentnie dawał ci nie wiadomo jakie znaki może żebyś jeszcze położyła się z nim w łóżku i zrobiła z nim no -warknął.

-nie no Wiktor przeginasz! ode chciało mi się już -wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i położyłam na stoliku po czym wyszłam z restauracji i sama skierowałam się na długą, nie oświetloną alejkę.
Szłam w zdłuż niej rozmyślając o tym wszystkim, głód po chwili zaczął się zmagać, ale nie chciałam dać za wygraną. Telefon uparcie dzwonił a ja mimo wszystko odebrałam aby w końcu przestał mnie irytować.-co chciałeś?-burknęłam.

-Kochanie proszę cię... nie chciałem cię urazić po prostu w cholere jestem o ciebie zazdrosny... Gdzie jesteś?... -wypowiadał każde słowo ze zmartwieniem.

-Nie twój interes gdzie jestem-warknęłam rozłączając się po chwili doszłam do o wiele mniejszej restauracji, zajęłam miejsce również przy oknie i zamówiłam podobne jedzenie co poprzednio. Wpatrywałam się przez okno na spadające białe śniażynki i biały puch widniejący na ziemi. Czekałam na posiłek z zniecierpliwieniem ponieważ głód coraz bardziej dawał o sobie znak. Po 10 minutach kelner podał mi naleśniki, herbatę i kawałek sernika na zimno. Podziękowałam i zaczęłam spożywać posiłek. Skończyłam jeść jedzenie a telefon znów uparcie dzwonił wyłączyłam go po czym zapłaciłam za danie a następnie wyszłam z budynku idąc w stronę plaży, która oczywiście była zaśnieżona.
~nareszcie spokój~ pomyślałam nie słysząc natrętnego dzwonka. Robiło się coraz zimniej, ale nie miałam ochoty wracać do domku, więc opatuliłam się jeszcze bardziej kurtką i dalej szłam. Po chwili poczułam jak ktoś narzuca na mnie jeszcze jedną kurtkę wystraszyłam się bo przytulił mnie do siebie, spojrzałam na niego a to był Wiktor, który został w samej bluzce.

-Wiktor zakładaj kurtkę bo się przeziębisz -rozkazałam.

-Aniu spokojnie ty ważniejsza chodź wracamy-prowadził mnie w stronę domku- przepraszam, że jestem taki głupi.. po prostu nie chce cię stracić-wyznał.

-dobra wyluzuj nie umiem się na ciebie gniewać-odpowiedziałam i wtuliłam się w jego ciało. Gdy doszliśmy do domku zajęliśmy się spędzaniem razem czasu.

*tydzień później*

Po powrocie dzień później razem z Wiktorem weszliśmy na bazę .

-dzień dobry-powiedziałam na wejściu razem z Wiktorem.

-dzień dobry Panie doktorze i Pani doktor-odpowiedziała cała reszta.

-kochanie pójdę do bistro z Lidką-spojrzałam na Lidke po chwili.

-jasne tylko ostrożnie dobrze?

-oczywiście-przebrałam się szybko w strój lekarza po czym poszłam razem z Lidką do bistro. Usiedliśmy do wolnego stolika i zamówiliśmy kawę i po kawałku ciasta. -no to opowiadaj. Dzieje się coś pomiędzy tobą a Arturem? wiesz dawno mnie tu nie było, nie wiem co przez ten czas się tu działo.

-wiesz.. Artur stwierdził, że nie jest odpowiedni do związków i na samym wstępie uznał, że nic z tego nie będzie-wyznała smutno.

-Lidka.. on jest taki, ale głowa do góry skoro on nie potrafi to ty o niego zawalcz! może kolacja dzisiaj?-zaproponowałam.

-no nie wiem..-westchnęła.

-ale ja wiem-odparłam.

-dobra dobra a jak tam u ciebie i Wiktora?-spytała.

-jak zawsze sprzeczki a potem godzenie się. standard-zaśmiałam się .

-24S zgłoś się -odezwała się Ruda w moim radyjku, sięgnęłam po nie i przyłożyłam do ust.

-24S zgłaszam się -odparłam.

-56letni mężczyzna ma zawał według wskazanych objawów. Ul. Słoneczna 8 -wskazała.

-przyjełam-odpowiedziałam-Martyna, Nowak wezwanie!-krzyknęłam przez radyjko idąc do karetki.

Po chwili siedziałam już w karetce i jechaliśmy pod wskazany adres.

-Pani doktor co mamy?-spytał Nowak.

-zawał. ul. słoneczna 8 -odarłam.

-śmierdzi mi tu coś.. na tej ulicy różne rzeczy się dzieją..-powiedział zakłopotany chłopak.

-dobra nie nam to oceniać. mamy wezwanie musimy to sprawdzić -stwierdziłam.

-dobra to chyba tu-wtrąciła się Martyna. Gdy karetka się zatrzymała, wysiadłam.

-Nowy respirator i torba Martyna plecak-zarządziłam i podeszłam do tłumu ludzi przeciskając się przez nich.

-Powie mi ktoś gdzie jest poszkodowany?!-krzyknęłam rozglądając się w okół.

-Poszkodowany jest w tym budynku..-wskazała na budynek-ale tam jest niebezpieczny mężczyzna.. ma broń -powiedziała brunetka.

-cholera jasna no.. Martyna przynieś mi megafon-rozkazałam a dziewczyna posłusznie poszła po urządzenie. Po chwili gdy dostałam urządzenie przyłożyłam je do ust i patrzyłam się w okno budynku.

-Dogadajmy się! wynieś pacjenta na zewnątrz żebyśmy mogli mu pomóc a...

-tam jeszcze jest mała dziewczynka... słyszałam jej krzyk..-wtrąciła się starsza Pani.

-i wypuść małą ona niczym nie zawiniła! jak to zrobisz będziesz miał mniejsze problemy!-powiedziałam przez megafon.- Nowak zadzwoń po policje-szepnęłam do niego a ten to wykonał. Mężczyzna wychylił się przez okno.

-Nikogo nie wypuszczę ! blondynka może wejść sama!-krzyknął.

-O nie! ja wejdę za Panią doktor.-zasugerował Nowak.

-powiedziałem że wchodzi sama blondynka!-wskazał bronią na mnie.

-dobrze dobrze wejdę ja-powiedziałam stanowczo mimo strachu. -Nowy daj mi respirator, plecak i torbe-wzięłam od niego sprzęt i ruszyłam do drzwi budynku...

-------------------------
hej hej!
jak myślicie co wydarzy się dalej?
miłego dnia❤️

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz