~Anna~
Leżałam bez calu w szpitalnym łóżku, widziałam smukłą sylwetkę dziewczyny będącej za szybą, lecz nie przeszkadzało mi to. Po raz kolejny spojrzałam na zdjęcie, które mi podarowała dziewczynka, w głowie wirowało mi pytanie czy to naprawdę ja na tym zdjęciu i co ja tam robię. Wzięłam kulę leżącą tuż obok łóżka po czym ostrożnie wstałam z łóżka, powoli szłam do wyjścia z sali z zamiarem dowiedzenia się co z Wojtkiem. Go pamiętałam bardzo dobrze. Wyszłam przez duże szklane drzwi szpitalne, odzielające salę od korytarza. Po drodze napotkałam Zosię, nic dziwnego dziewczyna cały czas wpatrywała się we mnie przez szybę.
-nie powinnaś leżeć?-odezwała się cichym, ale słyszalnym drżącym głosem.
-bywa, że trzeba wstać mimo wszystko-spojrzałam na jej załzawione oczy i po chwili położyłam dłoń na jej ramieniu-coś się stało? Jakaś wydajesz się poddenerwowana.-spytałam czule.
-nic jedynie straciłam najważniejszą dla siebie osobę, ale przecież to nic-wyrwała się i ruszyła do wyjścia ze szpitala a ja poleciałam zaraz za nią. Złamana noga i ręka nie ułatwiały mi tego, ale starałam się jak najszybciej za nią iść.
-Zosia!-krzyczałam z nadzieją, że się zatrzyma. Bez skutku.-Zosia błagam zatrzymaj się porozmawiajmy, nie pamiętam wszystkiego ale zrobię wszystko, żeby sobie przypomnieć. Musieliście być dla mnie ważni skoro tu przyszłaś a to oznacza, że napewno sobie przypomnę prędzej czy później! Musisz mi dać czas Zosia...
Blondynka zatrzymała się i spojrzała się na mnie zapłakanymi oczami, zbliżyłam się do niej i jedną ręką mocno ją przytuliłam i masowałam po plecach.
-już ciii wszystko dobrze...-próbowałam ją jakkolwiek uspokoić.
-przepraszam, że tak gwałtownie zareagowałam. Po prostu ja naprawdę cię potrzebuję...-wyznała wtulając się mocno w moje ciało.
-już dobrze, już dobrze-powiedziałam łagodnym głosem, gładząc delikatnie ręką jej włosy.-wybieram się do Wojtka, chciałabyś się ze mną do niego przejść?-zaproponowałam a gdy dziewczyna się zgodziła ruszyłam z nią długim szpitalnym korytarzem w stronę sali chłopca. Po chwili dotarliśmy na miejsce, uchyliłam delikatnie spore drzwi i powoli weszłam do środka. W sali było okropnie gorąco, więc podeszłam do dość wysoko umiejscowionego okna, podłożyłam pod nie krzesełko i ostrożnie weszłam na nie spomagając się kulą. Uchyliłam delikatnie okno i zeszłam z krzesełka podchodząc do łóżka chłopca, położyłam dłoń na jego głowie i delikatnie przejechałam ręką po jego łysinie.
Nagle miałam jakieś przebłyski pamięci, przymknęłam oczy i nagle przed oczami przeleciał mi cały wypadek i resztę zdarzeń.
-Zosia chodź na bok-powiedziałam spokojnie gdy tylko otworzyłam oczy. Spojrzałam na nastolatkę, która stała nad chłopcem i poprawiała mu pościel.
-hmm? a tak już idę - była naprawdę mądrą dziewczynką i zawsze chętnie pomagała, odeszłam z nią kawałek i położyłam dłoń na jej ramieniu.
-Co z tą rozprawą? tata wyznaczył nowy termin?.. przez ten cholerny wypadek nie zdołałam dotrzć na miejsce.-patrzyłam w jej oczy, które automatycznie zabłysły.
-ty pamiętasz?!-wykrzyczała nie mogąc się powstrzymać a ja tylko skinęłam głową na tak.-tata chyba to odpuścił, jestem pewna, że pomoże chłopcu nie zabierając Ci praw. -na jej słowa bardzo się ucieszyłam.
-Tylko... mam wrażenie, że Emilka coś mu podaje a wmawia mu, że to witaminy... ale po tym natychmiast chce mu się spać...-wyznała a ja zmarszczyłam brwi przypominając sobie co może takie coś powodować.
-Musimy się tam dostać jak najszybciej!-krzyknęłam i zaczęłam z tą kulą próbować jak najszybciej dotrzeć do domu Banachów, ale w pewnym momencie Zosia pomogła mi wsiąść do taksówki, która natychmiast podwiozła nas pod dom Wiktora. Na miejscu zapłaciłam mężczyźnie za usługę po czym podeszłam do drzwi mieszkania i zapukałam. Gdy kobieta otworzyła przepchnęłam ją i weszłam do środka.
-co mu podajesz hm?!-wycedziłam przez zęby.
-ja? nic jedynie witaminy, żeby był zdrowy czego od nas chcesz?! to ty go zdradziłaś nie ja!-wykrzyczała
-ale ja go nie trułam!-poszłam do sypialni i spojrzałam na śpiącego Wiktora, usiadłam na skraju łóżka i delikatnie go potrząsnęłam.-wstawaj Wiktor musimy iść chodź...
-hmm?-zabrzmiał jego zaspany głos a następnie przewrócił się na drugi bok.
-Wiktor proszę cię... - siłą go podniosłam z łóżka i prowadziłam do wyjścia mimo iż było mi ciężko bo mężczyzna szedł pół przytomnie i prawie całym ciężarem opierał się o mnie.
-Gdzie go prowadzisz?!-wykrzyczała.
-Gdzieś gdzie będzie bezpieczny! do wieczora ma cię tu nie być zrozumiano!?-wydarłam się tak głośno, że kobieta speszona wróciła do sypialni po rzeczy. -Zosia pomóż mi proszę...-powiedziałam wycieńczonym głosem.
-już!-przerażona dziewczyna podbiegła łapiąc Wiktora z drugiej strony tym zluzowując ze mnie nacisk.
-musimy go zawieźć do szpitala... nie wiadomo czy te leki nie uszkodziły mu narządów wewnętrznych..-gdy podjechała taksówka ostrożnie z Zosią wsadziliśmy go do auta.
-poczekajcie-oznajmiłam i powoli poszłam do domu Banachów gdzie zabrałam leki, które kobieta podawała mężczyźnie. Spojrzałam na ścianę gdzie zawsze były zdjęcia moje z Wiktorem oraz Zosią i również zdjęcia z Elą. Tym razem zostały tylko zdjęcia z Elą i dodatkowo z Emilką zabolał mnie jednak widok kosza, który był nie daleko wszystkie nasze wspólne zdjęcia gdzie byłam z nimi, wylądowały w śmieciach. Sięgnęłam po jedno z brzegu i schowałam je do torebki a następnie wróciłam do taksówki.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu wzięłam Wiktora i powoli z nim szłam.
-Źle się czuje..-wymamrotał.
-zaraz wszystko będzie dobrze...-podeszłam do Michała, który od razu wziął Wiktora na nosze.
-Co tu się stało? co mu zrobiłaś?!-wykrzyczał bo Wiktor to był jego najlepszy przyjaciel i zapewne już o wszystkim wiedział co zrobiłam Wiktorowi przed wyjazdem do Stanów.
-Uspokój się...-zabolały mnie te słowa ponieważ nie myślałam, że ktoś mnie o takie coś oskarży.-Emilka podawała mu ten lek.. udając, że to witaminy..-podałam mu opakowanie leków.
-może to ty mu to podawałaś? hm?-wycedził przez zęby a mi spłynęły łzy po polikach.
-za kogo ty mnie masz co?.. zresztą wszystko jedno zabierz go po prostu i go ratuj!-poszłam do sali Wojtka, usiadłam na krzesełku obok łóżka chłopca i złapałam jego dłoń. Nie spał więc spojrzał na mnie.
-mamo płakałaś?... nie lubię patrzeć jak płaczesz...-powiedział smutno.
-nie płacze skarbie, coś mi wpadło do oka po prostu-powiedziałam zmieszana.
-wiem, że płakałaś.. ale jeśli nie chcesz mówić to nie, ale pamiętaj kocham cię -uśmiechnęłam się ocierając łzy z twarzy.
-ja ciebie też kocham synku najmocniej na całym świecie-pocałowałam go w czoło.
-----------------------------
hej👋🏻
nareszcie wakacje❤️ jak tam u was po zakończeniu?
jak wam się podoba rozdział? jak myślicie Wiktor i Anka wrócą do siebie?🫣
miłych i bezpiecznych wakacji❤️🫶🏻
CZYTASZ
na zawsze?
Kısa HikayeOpowieść opowiada o Kobiecie , która dużo przeszła ze swoim byłym... Po wielu latach poznała mężczyznę, którego pokochała ponad wszystko, ale czy były mąż dziewczyny nie zepsuje tego związku? Czy parze uda się przetrwać? Tego dowiecie się czytając...