Rozdział 21

276 20 4
                                    

~Anna~
*miesiąc później*

Przyszłam jak co dzień wieczorem po dyżurze do mężczyzny który nadal był w śpiączce powoli gasła we mnie nadzieja, że się wybudzi. Usiadłam na krześle obok łóżka i przypatrywałam się bladej twarzy Wiktora po chwili chwyciłam jego dłoń.

-Wiktor tęsknię za tobą... proszę cię wróć do mnie... do Zosi...-moje oczy napełniały się łzami-Fajnie to tak doprowadzać mnie do łez?...-puściłam jego dłoń i położyłam głowę na jego klacie. Po kilku minutach poczułam dłoń na swojej głowie która delikatnie jeździła po moich włosach.

-Przepraszam nie chciałem nie płacz już skarbie..-usłyszałam cichy głos mężczyzny na co podniosłam głowę.

-Boże! Wiktor tak za tobą tęskniłam!-Uśmiechnęłam się i go przytuliłam.

-Wiem... nawet nie wiesz jak ciężko mi było słuchać tych wszystkich twoich słów a ja nie mogłem się odezwać przytulić cię... też za tobą bardzo tęskniłem-Przytulił mnie lekko

-Słyszałeś wszystko?-powiedziałam z niedowierzaniem

-Wszyściutko każde twoje słowo słyszałem nawet nie wiesz jak chciałem cię wtedy przytulić...-po tych słowach pocałował mnie w czoło i przytulił z powrotem.

-Kocham cię...-Przytulałam go ze łzami w oczach a po chwili weszła do sali Zosia.

-Cześć Aniu...-nie spojrzała na tatę podeszła do łóżka i dopiero tu się zorientowała, że się obudził-O matko tato!-przytuliła go mocno


*miesiąc później*

~Wiktor~

Siedziałem w domu czekając na Annę która nie długo miała wrócić z pracy. Dom już był przygotowany na romantyczną kolacje przy świecach. Po chwili próg przekroczyła kobieta weszła do salonu a ja ją odrazu powitałem tuląc mocno.

-Cześć skarbie jak ci minął dyżur?-spytałem tuląc ją

-A weź szkoda gadać... zmęczona jestem.. ludzie są bez serca dziecko zostawione w gorączkę w samochodzie same... jedyne o czym marzę to pójść do łóżka spać... -Powiedziała wyczerpanym głosem

-Oh.. biedna... a dasz radę jeszcze chwilę? Zrobiłem kolacje i chciałbym ją z tobą zjeść...-Powiedziałem spokojnie

-Wolałabym iść spać no ale dobrze zrobię to dla ciebie.. prowadź-złapałem jej dłoń i zaprowadziłem do stołu gdzie przesunąłem krzesło żeby mogła usiąść po chwili sam też usiadłem i zaczęliśmy jeść przygotowaną kolacje.

-Kochanie... ja już pójdę spać przepraszam, ale naprawdę jestem zmęczona...-spojrzałem na nią

-Dobrze tylko daj mi chwilkę- wstałem i uklęknąłem na jedno kolano przed kobietą i wyciągnąłem czerwone pudełeczko. -Kochanie wiem, że cię zawiodłem, ale do trzech razy sztuka... Czy uczynisz mnie po raz kolejny najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i zostaniesz moją żoną?-Czekałem na jej odpowiedź zestresowany.

-Takk!-Rzuciła mi się na szyję a ja jej szybko założyłem pierścionek na palec po czym pocałowałem ją w usta.

*2 miesiące później*

~Anna~

Udało mi się wziąć rozwód przez te dwa miesiące. Ubrałam suknię ślubną, uczesałam włosy i założyłam welon po chwili pokazałam się Zosi, Lidce i Martynie.

-i jak? Może być? Wyglądam tragicznie prawda?-panikowałam chciałam żeby wszystko było idealnie.

-Ejej uspokój się wyglądasz cudownie! Wiktor zemdleje z wrażenia a teraz wdech i wydech-Odezwała się Martyna przytrzymując mnie jak kazała wzięłam wdech i wydech.

-Dziękuje wam naprawdę-Powiedziałam z uśmiechem

-nie ma czasu na gadanie zaraz się spóźnimy!-wykrzyknęła Lidka. Spojrzałam na Lidkę a potem na zegarek.

-O nie!-Wybiegłam z mieszkania i pobiegłam do auta po chwili wszyscy ruszyliśmy pod kościół. Po kilku minutach byliśmy na miejscu dziewczyny weszły do kościoła i usiadły na swoich miejscach a gdy zaczęła się muzyka weszłam powoli do kościoła kierując się do ołtarza. Doszłam do ołtarza i stanęłam na przeciwko mężczyzny patrząc na niego z uśmiechem. -Pięknie wyglądasz-Wyszeptałam

-Dziękuje ty też pięknie wyglądasz-wyszeptał z uśmiechem na twarzy towarzyszył mi wielki stres bałam się, że coś pójdzie nie tak. Kilka minut później podaliśmy sobie prawe dłonie a ksiądz obwiązał je stułą.

-Ja Wiktor  biorę ciebie Anno za żonę
i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny,
i wszyscy Święci.- powiedział mężczyzna słowa przysięgi patrzyłam mu się cały czas w oczy.

- Ja Anna  biorę ciebie Wiktorze za męża
i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny,
i wszyscy Święci.-wypowiedziałam słowa przysięgi w lekkim stresie. Po dalszej mszy nadszedł moment na obrączki.

mężczyzna wziął obrączkę przeznaczoną dla Anny i biorąc moją  dłoń nałożył na mój serdeczny palec  obrączkę przy tym mówiąc
-Anno, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

wzięłam obrączkę Wiktora biorąc jego dłoń nałożyłem na serdeczny palec mężczyzny obrączkę wypowiadając przy tym słowa
- Wiktorze, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Na sam koniec mężczyzna złączył nasze usta w pocałunku. Później razem z Wiktorem pojechaliśmy na nasze wesele.

——————————————
Hejka👋🏻
Na początek chciałam przeprosić za moją nie aktywność 😢 jakoś nie mogłam się zabrać do dokończenia pisania😩 zazwyczaj pisałam rozdziały po 1000 coś słów ale postanowiłam że będę pisać krótsze rozdziały ale za to będą pojawiały się częściej (przynajmniej mam taką nadzieję)😅
Mam nadzieję że się podoba💞
Miłego dnia💗

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz