Rozdział 30

217 14 7
                                    

Po chwili rozległ się dźwięk powiadomień odczytałam wiadomość i momentalnie moje oczy napełniły się łzami nigdy nie chciałam dostać takiej wiadomości a ją dostałam po tej wiadomości wszystko mogło się zmienić. Wiadomość brzmiała właśnie tak:

Anka
Jeśli chodzi o Wojtka zgadzam się mu pomóc w końcu to mój syn ale pod jednym warunkiem, że oddasz mi wszystkie prawa rodzicielskie jednym słowem wyrzeczesz się Wojtka ty sobie po prostu nie poradzisz z nim. Robię to dla waszego dobra mam nadzieję, że przemyślisz to pozytywnie.
Wiktor Banach:)

Spojrzałam zapłakana na tatę który zmartwiony od razu przytulił kobietę.

-Córeczko co się stało?-spytał z troską. Bez słowa pokazałam mu wiadomość po czym wróciłam do budynku gdzie poszłam do swojego pokoju i się tam zamknęłam nie wiedziałam co mam zrobić nie wiedziałam jaki wybór byłby najlepszy. W jednej chwili Wiktor chciał zabrać jej wszystko to co ma. Do pokoju wszedł Krzysztof i usiadł na łóżku obok córki zaczynając głaskać mnie po głowie odwróciłam się do niego przodem.

-Tato i co ja mam zrobić? Cały świat staje przeciwko mnie. Dlaczego to wszystko przytrafia się akurat mi?-pytałam zrozpaczona.

-Nie wiem Aniu, ale wiem że jesteś silna i że wszystkim sobie poradzisz-próbował uspokoić kobietę.

Gdy mężczyzna wyszedł schowałam się zapłakana pod kołdrę i zasnęłam. Obudziłam się dopiero nad ranem poszłam od razu do pokoju Wojtka który już nie spał ubrałam go ciepło po czym zeszłam z nim do kuchni. Przygotowałam dla naszej całej trójki jajecznicę po czym razem spożyliśmy posiłek.

Chciałam z Wojtkiem spędzić jak najwięcej miłego czasu ubrałam go ciepło wzięłam koc i zabawki do piasku dla chłopca a następnie wyszłam z nim na zewnątrz a po chwili razem spacerowaliśmy wąskimi ścieżkami na plażę gdy tylko dotarliśmy rozłożyłam koc i na nim z chłopcem usiadłam.

-to co? budujemy zamek?-spytałam z wymuszanym uśmiechem.

-taak!-wykrzyczał i zaczęliśmy budować z piasku zamek. Czas nam mijał nieubłagalnie spacerowaliśmy po brzegu morza z nie co lepszymi humorami. Gdy nastała godzina 12:30 zebraliśmy rzeczy i wróciliśmy do domu. Chłopiec gorzej się poczuł więc poszedł do pokoju się przespać. Podeszłam do taty i wtuliłam się w jego silne ramiona.

-ja już nie mam siły na to wszystko.. -powiedziałam bez silnie opadając na kanapę.-cały czas mam pod górkę co ja takiego zrobiłam światu?-szepnęłam a po moich policzkach popłynęły pojedyncze kropelki łez.

-nie wiem córeczko ale wiem, że jesteś silna i poradzisz sobie ze wszystkim-powiedział czule ocierając kobiecie łzy. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do okna spojrzałam na uliczkę gdzie rodzice szli z dzieciakami w stronę plaży wszyscy byli roześmiani i zadowoleni że pogoda dopisuje. Kolejna para, która szła to była para seniorów odrazu było widać, że kochali się bezgranicznie. Po chwili zauważyłam, że kobieta stanęła złapała się za serce i zaczęła ciężej oddychać odrazu wybiegłam z domu i do nich podeszłam.

-Anna Reiter jestem lekarką co się dzieje? -złapałam kobietę i ostrożnie posadziłam na ławce.

-słabo mi..-wyszeptała nie mal nie słyszalnie.

-dobrze już Pani pomagam. Niech Pan podejdzie do domu i poprosi mojego tatę o apteczkę ruchy!-wskazałam na dom po czym sięgnęłam po telefon i wybrałam numer 112 powiedziałam wszystkie istotne informacje a po chwili gdy tylko otrzymałam apteczkę zaczęłam badać starszą Panią. -to mi wygląda na zawał-powiedziałam sama do siebie po czym podałam jej odpowiednie leki. Do czasu przyjazdu karetki kontrolowałam pacjentkę.

-Pani żona choruje na serce?-spytałam po chwili mężczyzny.

-nie-powiedział z łamiącym się głosem-ona umrze?

-będzie dobrze -powiedziałam i sprawdzałam pacjentkę po chwili na miejsce przybyła karetka ratownicy wzięli nosze i włożyli kobietę do karetki a po chwili odjechali a ja wróciłam na podwórko usiadłam na huśtawce i spojrzałam w niebo.

-mamo dlaczego pozwalasz na to żeby mój syn cierpiał-wyszeptałam patrząc cały czas w niebo. Posiedziałam jeszcze trochę na huśtawce pogrążona w myślach po jakimś czasie wróciłam do domu chłopiec już nie spał bawił się z dziadkiem co wywołało u mnie nie wielki uśmiech. Podeszłam do nich i ukucnęłam.

-Co tam robicie? mogę z wami?-uśmiechałam się do chłopca. Takim sposobem bawiliśmy się razem dopóki chłopiec znowu nie odczuł bólu. Wiedziałam, że jeszcze dzisiaj muszę dać znać Wiktorowi jaka jest  decyzja.

--------------------------
Hejo rozdział krótszy bo wena mi siadła☠️ kolejnym to jakoś nadrobię:)
jak myślicie jaką decyzję podejmie Anka?
miłego dnia💗

na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz