1. Wypadek na planie.

1.4K 39 6
                                    

Klęczałem na zimnym asfalcie w ciemnej zapyziałej i zaśmieconej alejce. Smród jaki wydobywał się z każdego zakamarka drażnił mój wrażliwy nos także z trudem powstrzymywałem odruch wymiotny. Jakiś zakapturzony człowiek celował mi pistoletem w głowę. Był to stary model policyjnej spluwy który ładowany był jeszcze na osobne złote pociski w srebrny kołowrotek który po każdym w wystrzale obracał się o jedno oczko. Lufa pistoletu dotykała skóry wśród moich włosów. Oddychałem ciężko i głośno bojąc się o swoje życie. Nie mogłem podnieść wzroku aby zobaczyć mojego oprawcę. Jednak kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Podniosłem powoli głowę nadal czując metalową lufę tuż przy skroni.
- Kim jesteś? - zapytałem z złością w głośnie widząc jak mój cel oddala się ode mnie biegnąc w kierunku głównej ulicy.
Musiałem jak najszybciej wydostać się z tej sytuacji bo gdy on tam dotrze to zgubię go już na pewno. Chęć złapania tamtego złoczyńcy była ogromna jednak ryzyko jakie wiązało się tym rosło z każdą sekundą. Raz kozie śmierć. Poderwałem się wiec na równe nogi wytrącając chwilowo oprawcę z równowagi. Jednak ten zdążył wystrzelić pocisk w moja stronę.
Rozległ się głośny huk że starciem orientacje w terenie opadłem na asfalt tuż koło jednego z większych worków na śmieci. Pocisk przeszedł tuż przy mojej głowie ogłuszając mnie swoją mocą. Mężczyzna odszedł ode mnie niespiesznym krokiem nie miałem siły się podnieść ale też nie mogłem tu leżeć. Przekręciłem powoli głowę w prawo czując stłamszony ból właśnie z tej strony niespiesznie poruszyłem palcami u prawej dłoni. Na asfalcie było pełno krwi, ciecz powoli wypływała z mojego postrzelonego ucha.
Musze wstać, musze złapać tego parszywego gnoja. - dopingowałem się.
Podniosłem się na chwiejnych nogach i ruszyłem w kierunku ulicy. Obierałem się i podtrzymywałem przy ścianach. Trzymałem mocno miejsce postrzału a krew ściekała mi po pacach. Dotarłem do głównej ulicy i oparłem się o pierwszy lepszy samochód i sprawdziłem swój stan. Lampa uliczna zaczęła migać i świecić przerwanym światłem a włączone koguty samochodów policyjnych świeciły na czerwono i niebiesko przecinając mrok. Krew spływała mi po dłoniach krew zabarwiła też koszulę i marynarkę garnituru. Odsunąłem się od pojazdu i zrobiłem kilak kroków wprzód prawie upadając przy tym. Oparłem się o uchylone okno w jednym z radiowozów jednak nikogo nie było w środku, grało tylko radio lub raczej nie grało, a był tylko szum rozproszonych fal radiowych. Spojrzałem na częstotliwość radio powinno grać teraz moją ulubioną audycję muzyczną. Odsunąłem się od auta a wtedy oślepiły mnie światła jadącego samochodu, a sam pojazd wjechał wprost we mnie. Przeleciałem przez maskę pojazdu moje ramie odbiło się o szyby rozbijając ją. Kawałki szkła rozcięły moją idealną skórę. Jednak nie zatrzymałem się w tym miejscu przeceniałem jeszcze przez dach i z hukiem wylądowałem na asfalcie uderzając głową o twardą powierzchnię. Krew leciała mi już nie tylko z głowy ale i czerwone strużki krwi popłynęły mi z innych miejsc łącząc się po chwili w jedną wielkie kałuże krwi. Auto zatrzymało się dopiero kilka metrów dalej a ja powoli traciłem przytomność.
- Pierdolona suka. - szepnąłem zanim całkowicie odpłynąłem

[r]- Cięcie. - wrzasnął główny reżyser. - Dzwońcie po karetkę. Seokjin, Seokjin jak się czujesz? - gruby mężczyzna z czarnej bluzie podbiegł do mnie.
[k]- Jak to się mogło stać? - wrzasnęła jakaś kobieta z staffu
[2r] - Nie dotykajcie go może mieć jakiś uraz. - wtrącił się drugi reżyser
[k]- Karetka będzie za 3 min!
[r]- Dlaczego ten cholerny samochód się nie zatrzymał. Somy dlaczego nie zahamowałaś? Tu miał być kaskader do cholery!
[k]- Hamowała przecież to ten cholerny hamulec nie zadział. Matko oby mu tylko nic nie było.
[2r] - Jak nasza druga aktorka?
[k]- Ma trochę rozcięć i jest w dużym szoku.
[r]- Oddycha w ogóle?
[k]- Tak sprawdziłam.
[r]- Mamy go nie dotykać do przyjazdu karetki
[k]- Szefie on się obudził.
[r]- Seokjin nie ruszaj się zaraz będzie karetka i cię zbadają. Jak się czujesz? -Mówił przejęty a ja średnio kontaktowałem.

Tylko nie tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz