JIMIN'S POV
Pobiegłem do kuchni gdzie wstawiłem wodę na herbatę i zacząłem przygotowywać sobie kanapki. Po tym pływaniu byłem naprawdę głodny. Kroiłem akurat ogórka, kiedy poczułem piekący ból w palcu.
- Aish! - Syknąłem, szybko odkładając nóż. Odkręciłem zimną wodę i włożyłem rękę pod strumień.
- Co się stało? - Usłyszałem za sobą głos Jungkooka.
- Zaciąłem się. - Wyjaśniłem. Mężczyzna wyszedł, a kiedy wrócił, w ręku trzymał apteczkę.
Przez twoją niezdarność wyczerpiesz zapas plastrów i wody utlenionej, pomyślałem kiedy mężczyzna zaczął mi opatrywać ranę.
- Siadaj na krześle. - Powiedział kiedy skończył, a ja posłusznie usiadłem przy wyspie kuchennej. Dosłownie po jakichś pięciu minutach mężczyzna postawił przede mną talerz z kanapkami i kubek z herbatą.
- Dziękuję.
- Nie ma problemu, Jimin. Tylko następnym razem bardziej uważaj, bo jeszcze trochę i sobie palce utniesz. A mogą ci się jeszcze przydać. - Powiedział, czochrając moje włosy.
Zaśmiałem się.
Jungkook przygotował dla siebie jedzenie po czym usiadł obok mnie. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale w pewnym momencie przypomniałem sobie o pracy na fizykę.
- Nie chce mi się uczyć..
- To odpuść dzisiaj. - Usłyszałem, więc zerknąłem na pana Jeon. Ten patrzył na mnie jakby zmartwiony.
- Muszę napisać pracę na fizykę.
- Znów?
- No bo ten facet się na mnie uwziął. - Taka prawda. Ten facet mnie nienawidził i kazał mi pisać prace na tematy o których nawet nie miałem pojęcia że istnieją. Wydąłem usta. - Dobrze wie, że nie będę pisał fizyki na maturze.
Nagle zadzwonił telefon pana Jeon. Zerknąłem ciekawy na ekran, kiedy wyciągnął urządzenie z kieszeni dresów. Dyrektor.
- Przepraszam, muszę odebrać. Dyrektor dzwoni. - Powiedział zmieszany.
- Jasne. Pójdę do siebie.
Wziąłem kubek z herbatą i poszedłem do siebie. Spojrzałem na otwartego laptopa, który uśpił się kiedy byłem na basenie. Westchnąłem zrezygnowany.
- Musisz to napisać, Park. - Powiedziałem do siebie, po czym usiadłem przy biurku. - Im szybciej się za to zabierzesz, tym szybciej skończysz.
Uruchomiłem sprzęt i zacząłem znów pracować. Przeszukiwałem dziesiątki stron, przeglądałem mnóstwo książek ze zbiorów Jungkooka a i tak miałem bardzo mało informacji.
W trakcie jak pisałem wypracowanie, pan Jeon powiedział że musi jechać do szkoły na szkolenie. Widziałem po nim, że naprawdę nie chce tam jechać. Nie dziwiło mnie to. Wszyscy już zdążyliśmy przyzwyczaić się do zdalnego załatwiania wszelkich spraw.
Tak czy inaczej pożegnałem pana Jeon, który dał mi jeszcze instrukcję jakbym chciał wyjść z domu. Kiedy wyszedł, zastanowiłem się przez chwilę nad tym co mówił i stwierdziłem, że skorzystam z wyjścia. Miałem serdecznie dosyć tej fizyki.
Na spokojnie się przebrałem, znalazłem świeżą maskę, wziąłem torbę do której wrzuciłem telefon, słuchawki, portfel i poszedłem do przedpokoju. Założyłem buty i spojrzałem w lustro przy wejściu. Moja twarz wyglądała zdecydowanie lepiej. Miałem jeszcze niewielkie blizny na czole i lekko żółte siniaki na policzku. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia, zasłoniłem twarz maską, sięgnąłem po klucz i wyszedłem. Dokładnie zamknąłem drzwi, upewniłem się trzy razy że to zrobiłem i dopiero schowałem klucz do torby.
Szedłem powoli, rozglądając się dookoła. Dawno nie byłem na zewnątrz. Całe dnie spędzałem przy laptopie. No dobra, nie całe. Ostatnimi czasy pan Jeon bardzo odciągał mnie od przesiadywania przed ekranem. Dziś byliśmy na basenie, ale wcześniej dużo rozmawialiśmy siedząc w salonie. Zacząłem opowiadać trochę o sobie, ale pan Jeon nie pozostawał mi dłużny. Opowiadał mi o sobie, o swoich zainteresowaniach, marzeniach, planach na przyszłość. Zacząłem bardzo go podziwiać.
Ja póki co mówiłem tylko o rzeczach takich jak słuchanie muzyki czy czytanie książek. Nie było to nic dziwnego a naprawdę lubiłem robić obie te rzeczy. Innych zainteresowań trochę się wstydziłem. O swoim prywatnym życiu czyli o rodzinie nie mówiłem zupełnie. Nie chciałem, ale pan Jeon nie naciskał. Sam powtarzał, że poczeka aż będę gotowy. Bardzo go za to doceniałem.
Szedłem słuchając muzyki, pogrążony we własnych myślach, kiedy zobaczyłem zbiegowisko wokół czegoś co wyglądało jak samochód wbity w słup.
- No proszę, jakieś atrakcje. - Mruknąłem, podchodząc bliżej.
Im byłem bliżej, tym większy szok mnie ogarniał. Znałem ten samochód.
- Pan Jeon. - Szepnąłem, po czym zacząłem biec, żeby znaleźć się jak najbliżej i zobaczyć co się wydarzyło.
Ludzie zaglądali do rozwalonego samochodu, w oddali słyszałem syrenę. Prawdopodobnie karetka. Miałem rację. Już po chwili karetka zaparkowała z piskiem opon, a z pojazdu wybiegło dwóch ratowników i podbiegło do samochodu.
- Słyszy mnie pan?! - Krzyknął jeden z nich przez rozbitą szybę od strony kierowcy. Nie usłyszałem odpowiedzi więc przeraziłem się jeszcze bardziej.
W pewnym momencie poczułem silne szarpnięcie za bark. Odwróciłem się zdezorientowany. Mężczyzna w średnim wieku pociągnął mnie na chodnik, dzięki czemu wóz straży pożarnej mógł bez problemu zatrzymać się w miejscu w którym przed chwilą stałem.
- Proszę aby wszyscy państwo się rozeszli! - Wykrzyczał policjant, który zjawił się dosłownie znikąd. - Nie robić zbiegowiska!
Niektórzy posłuchali, ale większość po prostu się odsunęła, żeby między nimi była większa przestrzeń - dystans społeczny i tego typu sprawy. Ja się nie ruszyłem. Patrzyłem, jak strażacy rozcinają samochód a po chwili ratownicy wyciągają pana Jeon i kładą go na specjalnej desce.
Mężczyzna był cały we krwi. Nie widziałem za dobrze z takiej odległości, ale wydawało mi się, że miał rany od pękniętej szyby. Poczułem jak łzy moczą mi maskę.
Ratownicy zanieśli Jungkooka do karetki i szybko odjechali. Ludzie zaczęli się rozchodzić, ale ja stałem cały czas w miejscu. W końcu jednak ruszyłem się i poszedłem usiąść na ławce w parku niedaleko.
Usiadłem, pochyliłem się opierając łokcie na kolanach i patrzyłem w ziemię. W uszach dudniła mi muzyka ze słuchawek. Nie wiem ile tak siedziałem. Nie skupiałem się na piosenkach więc nie miałem pojęcia ile chociaż w przybliżeniu mogło minąć czasu. Jedyne co utwierdziło mnie w przekonaniu że czas dalej płynie to to, że zaczęło robić się coraz zimniej i ciemniej. Postanowiłem wrócić do domu Jungkooka. Szedłem powoli, cały czas mając przed oczami rozwalony samochód.
Doszedłem do domu w kilkanaście minut. Otworzyłem drzwi zmarzniętymi rękoma. Odwiesiłem kurtkę na wieszak, tak samo jak klucz, zdjąłem buty i poszedłem do kuchni żeby zrobić sobie herbatę. Potrzebowałem się rozgrzać.
- Obym się nie rozchorował. - Mruknąłem po uspokojeniu się z ataku kichania. Wydmuchałem nos, zalałem torebkę z herbatą w ogromnym kubku i usiadłem na kanapie w salonie.
Nagle dostałem smsa.
Od: Pan Jeon
Jimin, nie czekaj na mnie, wrócę rano. Coś mnie zatrzymało. Zjedz kolację i idź spać o rozsądnej godzinie. JK
CZYTASZ
Pandemic Era |JiKook| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionPark Jimin - jeden z uczniów drugiej klasy liceum w Seulu. Ma całkiem dobre oceny nie licząc biologii, fizyki i matematyki. Jest raczej neutralną osobą w szkole. Nie ma dużo wrogów ani przyjaciół. Spędza w szkole mnóstwo czasu, aby uciec od znęcając...