26

280 20 4
                                    

JUNGKOOK'S POV

   Po dwóch godzinach poszedłem zmyć z siebie pot, przebrałem się w świeże ciuchy. Kolejne dni wyglądały podobnie. Prowadziłem zajęcia, wieczorami uczyłem Jimina, żeby dobrze nauczył się na sprawdzian z mojego przedmiotu. Podczas tych posiedzeń nie wracaliśmy do tematu naszej lekcji o układzie rozrodczym, ani do sytuacji przez którą zmuszeni byliśmy tę lekcję przeprowadzić.

   W końcu nadszedł dzień sprawdzianu z biologii. Poszedłem do swojego gabinetu i rozpocząłem połączenie.

- Drodzy państwo, tak jak mówiłem, dziś odbędzie się sprawdzian. Chcę, aby każdy miał włączony mikrofon i kamerę. Żadnego ściągania. - Powiedziałem, kiedy na ekranie zobaczyłem wszystkich uczniów. Ci jęknęli niezadowoleni. - Za chwilę udostępnię państwu link.

   Jak powiedziałem tak zrobiłem i już po kilku minutach patrzyłem jak uczniowie męczą się z pytaniami.

- Panie Jiho, co mówiłem o ściąganiu? - Odezwałem się, widząc jak chłopak zerka gdzieś w bok.

- Co? Ja? Nie ściągam przecież. - Zaczął się tłumaczyć.

   Pokręciłem głową, zaznaczając sobie na kartce żeby przyjrzeć się jego pracy nieco dokładniej. Później przeniosłem wzrok na innych uczniów. Moją uwagę przyciągnął Jimin. Był wpatrzony w ekran, a w jego oczach widziałem nienawiść.

   Po godzinie podziękowałem uczniom, pożegnałem się i rozłączyłem. Sekundę później dobiegł mnie krzyk Jimina.

- Jak ja cię nienawidzę! - Zaśmiałem się, idąc do jego sypialni.

- Ale że o co chodzi?

- To miało nie być trudne?

- Przecież przerabialiśmy takie zadania. - Chłopak nie odpowiedział. - Chodź, sprawdzimy co żeś tam popisał.

   Nastolatek poszedł ze mną, a ja otworzyłem jego test. Czytając odpowiedzi momentami naprawdę zastanawiałem się co on ma w głowie.

- Naprawdę nie wiem skąd ty masz niektóre pomysły, ale nie poszło ci najgorzej. Trzy z plusem będzie.

- Co? Żartujesz?

- Nie. Ale zdecydowanie musisz się bardziej skupiać na poleceniach.

- Jezu trzy?! Trzy z biologii! - Chłopak zaczął skakać jak kangur.

- Spokojnie, zaraz coś sobie zrobisz.

   Chwilę później Jimin upadł na ziemię obijając sobie biodro. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać.

- Nie śmiej się ze mnie. - Warknął, ale nic sobie nie zrobiłem z jego słów. Pomogłem mu wstać i zapytałem czy żyje. - Żyję.

   Spojrzałem na zegarek. Musiałem zacząć kolejne zajęcia, ale któryś z uczniów rozpoczął połączenie przede mną. Jimin, który usiadł na kanapie spojrzał na mnie zdziwiony.

- Kolejne zajęcia. - Wyjaśniłem, a nastolatek ewakuował się z pomieszczenia.

   Lekcja minęła mi dość szybko. Później sprawdziłem maile, przejrzałem wiadomości, ponarzekałem w głowie na tego cholernego wirusa, którego miałem serdecznie dosyć. Nagle zaburczało mi w brzuchu a ja zorientowałem się, że nie jadłem śniadania.

- Oj Jungkook. - Zganiłem się, idąc do kuchni.

   Zrobiłem sobie kanapki i herbatę, po czym usiadłem przy wyspie kuchennej. Żeby nie siedzieć jak debil, wyciągnąłem telefon i zacząłem sprawdzać strony z wyposażeniem laboratorium. W tym czasie Jimin zjawił się obok mnie.

- Oh, Jimin. Gdzie byłeś?

- Na siłowni. - Powiedział, a ja uśmiechnąłem się.

- Bardzo dobrze.

   Nastolatek zrobił sobie jedzenie po czym usiadł obok mnie.

- To jest ładne. - Usłyszałem, kiedy przed ekranem pojawił się palec Jimina.

- To spektrometr masowy Refinna. - Uczeń spojrzał na mnie jak na wariata, więc otworzyłem usta, żeby mu wytłumaczyć, ale ten mnie ubiegł.

- Nie, nie tłumacz mi tego, i tak tego pewnie nie zrozumiem.

   Wróciłem do przeglądania, a kiedy już znalazłem wszystko co mnie interesowało, zamówiłem to. Widząc rachunek, niemal pokręciłem głową. Zachciało mi się laboratorium robić.

- Jungkook?

- Tak?

- Pójdziemy na spacer? - Jimin patrzył na mnie oczami kota ze Shreka.

- Możemy pójść.

- Jej!

   I tyle go widziałem. Poszedłem się przebrać, a kiedy wróciłem, w przedpokoju Jimin już zakładał buty.

- Gdzie masz maseczkę? - Zapytałem.

- Tu. - Wskazał na nadgarstek.

- No to zakładaj. Nie znieśli jeszcze obowiązku noszenia maseczek na zewnątrz.

   Wyszliśmy na dwór. Zamknąłem drzwi, po czym skierowaliśmy się z Jiminem w stronę parku. Na ulicach nie było zbyt dużo ludzi, a ci którzy jednak postanowili wyjść z domów, mieli zakryte twarze. Obserwowałem otoczenie, zatopiony w myślach. Wróciłem do rzeczywistości dopiero wtedy, jak Jimin wybiegł przede mnie, a po chwili siedział na huśtawce na placu zabaw. Zaśmiałem się, widząc jak próbuje się rozhuśtać.

- Pomóc ci? - Zapytałem, ale ten pokręcił głową.

- Poradzę sobie.

   Usiadłem na jednej z ławek i patrzyłem jak chłopak się buja, a jego twarz na pewno rozjaśniał uśmiech. U niego było to bardzo łatwo zauważalne, bo gdy bardzo się uśmiechał, jego oczy zmieniały się w dwie szparki, przez które nie byłem pewien czy jest w stanie cokolwiek widzieć. 

   Chłopak huśtał się przez kilkanaście minut, a później poszedł na zjeżdżalnię. Cieszyłem się, że jest szczęśliwy.  Wyglądał też coraz lepiej. Siniaki już prawie zniknęły, a on też mniej się bał, chociaż jeszcze zdarzało mu się zadrżeć ze strachu kiedy wyciągałem rękę w jego stronę.

   Kiedy Jimin skończył się bawić na placu zabaw, przeszliśmy się jeszcze po całym parku i dopiero wróciliśmy do domu. Tam zjedliśmy obiad i znów każdy zajął się sobą. 

Pandemic Era |JiKook| [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz