JUNGKOOK'S POV
Po dwóch godzinach poszedłem zmyć z siebie pot, przebrałem się w świeże ciuchy. Kolejne dni wyglądały podobnie. Prowadziłem zajęcia, wieczorami uczyłem Jimina, żeby dobrze nauczył się na sprawdzian z mojego przedmiotu. Podczas tych posiedzeń nie wracaliśmy do tematu naszej lekcji o układzie rozrodczym, ani do sytuacji przez którą zmuszeni byliśmy tę lekcję przeprowadzić.
W końcu nadszedł dzień sprawdzianu z biologii. Poszedłem do swojego gabinetu i rozpocząłem połączenie.
- Drodzy państwo, tak jak mówiłem, dziś odbędzie się sprawdzian. Chcę, aby każdy miał włączony mikrofon i kamerę. Żadnego ściągania. - Powiedziałem, kiedy na ekranie zobaczyłem wszystkich uczniów. Ci jęknęli niezadowoleni. - Za chwilę udostępnię państwu link.
Jak powiedziałem tak zrobiłem i już po kilku minutach patrzyłem jak uczniowie męczą się z pytaniami.
- Panie Jiho, co mówiłem o ściąganiu? - Odezwałem się, widząc jak chłopak zerka gdzieś w bok.
- Co? Ja? Nie ściągam przecież. - Zaczął się tłumaczyć.
Pokręciłem głową, zaznaczając sobie na kartce żeby przyjrzeć się jego pracy nieco dokładniej. Później przeniosłem wzrok na innych uczniów. Moją uwagę przyciągnął Jimin. Był wpatrzony w ekran, a w jego oczach widziałem nienawiść.
Po godzinie podziękowałem uczniom, pożegnałem się i rozłączyłem. Sekundę później dobiegł mnie krzyk Jimina.
- Jak ja cię nienawidzę! - Zaśmiałem się, idąc do jego sypialni.
- Ale że o co chodzi?
- To miało nie być trudne?
- Przecież przerabialiśmy takie zadania. - Chłopak nie odpowiedział. - Chodź, sprawdzimy co żeś tam popisał.
Nastolatek poszedł ze mną, a ja otworzyłem jego test. Czytając odpowiedzi momentami naprawdę zastanawiałem się co on ma w głowie.
- Naprawdę nie wiem skąd ty masz niektóre pomysły, ale nie poszło ci najgorzej. Trzy z plusem będzie.
- Co? Żartujesz?
- Nie. Ale zdecydowanie musisz się bardziej skupiać na poleceniach.
- Jezu trzy?! Trzy z biologii! - Chłopak zaczął skakać jak kangur.
- Spokojnie, zaraz coś sobie zrobisz.
Chwilę później Jimin upadł na ziemię obijając sobie biodro. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać.
- Nie śmiej się ze mnie. - Warknął, ale nic sobie nie zrobiłem z jego słów. Pomogłem mu wstać i zapytałem czy żyje. - Żyję.
Spojrzałem na zegarek. Musiałem zacząć kolejne zajęcia, ale któryś z uczniów rozpoczął połączenie przede mną. Jimin, który usiadł na kanapie spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kolejne zajęcia. - Wyjaśniłem, a nastolatek ewakuował się z pomieszczenia.
Lekcja minęła mi dość szybko. Później sprawdziłem maile, przejrzałem wiadomości, ponarzekałem w głowie na tego cholernego wirusa, którego miałem serdecznie dosyć. Nagle zaburczało mi w brzuchu a ja zorientowałem się, że nie jadłem śniadania.
- Oj Jungkook. - Zganiłem się, idąc do kuchni.
Zrobiłem sobie kanapki i herbatę, po czym usiadłem przy wyspie kuchennej. Żeby nie siedzieć jak debil, wyciągnąłem telefon i zacząłem sprawdzać strony z wyposażeniem laboratorium. W tym czasie Jimin zjawił się obok mnie.
- Oh, Jimin. Gdzie byłeś?
- Na siłowni. - Powiedział, a ja uśmiechnąłem się.
- Bardzo dobrze.
Nastolatek zrobił sobie jedzenie po czym usiadł obok mnie.
- To jest ładne. - Usłyszałem, kiedy przed ekranem pojawił się palec Jimina.
- To spektrometr masowy Refinna. - Uczeń spojrzał na mnie jak na wariata, więc otworzyłem usta, żeby mu wytłumaczyć, ale ten mnie ubiegł.
- Nie, nie tłumacz mi tego, i tak tego pewnie nie zrozumiem.
Wróciłem do przeglądania, a kiedy już znalazłem wszystko co mnie interesowało, zamówiłem to. Widząc rachunek, niemal pokręciłem głową. Zachciało mi się laboratorium robić.
- Jungkook?
- Tak?
- Pójdziemy na spacer? - Jimin patrzył na mnie oczami kota ze Shreka.
- Możemy pójść.
- Jej!
I tyle go widziałem. Poszedłem się przebrać, a kiedy wróciłem, w przedpokoju Jimin już zakładał buty.
- Gdzie masz maseczkę? - Zapytałem.
- Tu. - Wskazał na nadgarstek.
- No to zakładaj. Nie znieśli jeszcze obowiązku noszenia maseczek na zewnątrz.
Wyszliśmy na dwór. Zamknąłem drzwi, po czym skierowaliśmy się z Jiminem w stronę parku. Na ulicach nie było zbyt dużo ludzi, a ci którzy jednak postanowili wyjść z domów, mieli zakryte twarze. Obserwowałem otoczenie, zatopiony w myślach. Wróciłem do rzeczywistości dopiero wtedy, jak Jimin wybiegł przede mnie, a po chwili siedział na huśtawce na placu zabaw. Zaśmiałem się, widząc jak próbuje się rozhuśtać.
- Pomóc ci? - Zapytałem, ale ten pokręcił głową.
- Poradzę sobie.
Usiadłem na jednej z ławek i patrzyłem jak chłopak się buja, a jego twarz na pewno rozjaśniał uśmiech. U niego było to bardzo łatwo zauważalne, bo gdy bardzo się uśmiechał, jego oczy zmieniały się w dwie szparki, przez które nie byłem pewien czy jest w stanie cokolwiek widzieć.
Chłopak huśtał się przez kilkanaście minut, a później poszedł na zjeżdżalnię. Cieszyłem się, że jest szczęśliwy. Wyglądał też coraz lepiej. Siniaki już prawie zniknęły, a on też mniej się bał, chociaż jeszcze zdarzało mu się zadrżeć ze strachu kiedy wyciągałem rękę w jego stronę.
Kiedy Jimin skończył się bawić na placu zabaw, przeszliśmy się jeszcze po całym parku i dopiero wróciliśmy do domu. Tam zjedliśmy obiad i znów każdy zajął się sobą.
CZYTASZ
Pandemic Era |JiKook| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionPark Jimin - jeden z uczniów drugiej klasy liceum w Seulu. Ma całkiem dobre oceny nie licząc biologii, fizyki i matematyki. Jest raczej neutralną osobą w szkole. Nie ma dużo wrogów ani przyjaciół. Spędza w szkole mnóstwo czasu, aby uciec od znęcając...