JUNGKOOK'S POV
- Skończyłeś już lekcje? - Zapytałem, wycierając włosy ręcznikiem.
- Tak. I teraz dwa tygodnie wolnego. - Uśmiechnął się nastolatek.
Rozmawialiśmy przez kilka kolejnych godzin, obejrzeliśmy film a później każdy poszedł do siebie. Tak wyglądały kolejne dni. Budziliśmy się dość późno, całe dnie spędzaliśmy na siłowni, basenie lub w salonie. Robiło się to nudne.
Nie to że nie lubiłem spędzać czasu z Jiminem. Oczywiście, to że był obok sprawiało, że jeszcze nie oszalałem, ale ile można robić dokładnie to samo?
Chłopaka bardzo to męczyło. Widziałem to po nim, a kiedy zaczął wychodzić na coraz dłuższe spacery, nie miałem już wątpliwości. Potrafił wrócić nawet o drugiej w nocy, a na jego policzkach widniały ślady zaschniętych łez. Bolało mnie to. Starałem się dowiedzieć co się dzieje w jego głowie, ale zawsze mówił, że wszystko jest w porządku. Zmieniło się to dopiero po jakichś trzech miesiącach.
Kiedy kolejny raz wrócił po północy, nie ukrywając tego, że płacze, od razu go przytuliłem i zaniosłem do jego sypialni. Tam usiadłem na jego łóżku i zacząłem go kołysać.
- Co się dzieje, Jiminnie? - Zapytałem cicho, gładząc jego plecy.
- Jutro znowu muszę iść do sądu. - Mruknął. - Ja już nie chcę. Mam dosyć. Niech ta pieprzona pandemia się skończy. I ta sprawa z ojcem też.
Słuchając jego załamującego się głosu, bolało mnie serce. Bolało mnie też to, że nie mogłem iść razem z nim, jeśli nie byłem świadkiem. Już swoje powiedziałem w sądzie i teraz Jimin musiał radzić sobie sam.
- Dasz radę, Jiminnie. Wierzę w ciebie. - Wyszeptałem, po czym dałem mu delikatnego buziaka w skroń.
Położyłem chłopaka spać, sam udałem się do swojej sypialni i aż do rana patrzyłem w sufit. Wczesnym rankiem przygotowałem śniadanie, ale licealista nawet na nie nie spojrzał. Patrzyłem za nim jak wychodził w garniturze do sądu.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, usiadłem w salonie i ukryłem twarz w dłoniach.
- Co mam zrobić? - Zapytałem na głos.
Chciałem mu pomóc, ale nie miałem zupełnie pojęcia jak. Zamartwiałem się tym aż usłyszałem dzwonek telefonu.
- Jimin?
- Mam pozytywny wynik na COVID. - Powiedział. Słyszałem, że płakał.
- Gdzie jesteś?
- Jadę już z sądu. Nie mam na razie objawów, więc mogę być w domu. Pojadę do swojego domu. Żebyś ty nie musiał iść na kwarantannę.
- Nie. Wracaj do mojego domu. Poradzimy sobie. - Powiedziałem od razu.
- Na pewno?
- Tak.
Chłopak zakończył połączenie, a po kilkunastu minutach pod moim domem zjawił się samochód. Wysiadł z niego człowiek w białym kombinezonie. Zrobił mi wymaz, wpisał w komputer, kazał siedzieć na kwarantannie, a po chwili inny człowiek zaprowadził Jimina do jego sypialni.
- Pan Park musi przez najbliższe dwa tygodnie być na izolacji. Oznacza to bezwzględny zakaz opuszczania pomieszczenia w którym zostaje teraz zamknięty. Czy łazienka jest połączona z jego sypialnią? - Zapytał mnie mężczyzna w kombinezonie.
- Tak.
- Bardzo dobrze. Co kilka dni będzie dzwoniła policja, aby upewnić się, że jest pan w domu.
- A co jeśli stan Jimina się pogorszy?
- Pan Park dostanie stosowne telefony, na które ma dzwonić w takich sytuacjach. Wystarczy, że się połączy, nie musi nic mówić. Karetka zostanie tu przysłana i zostanie on przewieziony do szpitala.
- Rozumiem. Dziękuję.
Ludzie w kombinezonach wyszli, a ja znów usiadłem na kanapie w salonie. Po chwili wziąłem telefon do ręki i zadzwoniłem do Jimina na wideo połączeniu. Odebrał po kilku sygnałach.
- Jak się czujesz? - Zapytałem.
- Do dupy. - Odpowiedział. - Dwa tygodnie siedzieć w tym samym pomieszczeniu? Oszaleję tu. Nawet kota do siebie wpuścić nie mogę.
- Szybko zleci. Dasz radę. - Pocieszyłem go.
- No oby.
Zakończyłem połączenie kilka minut później. Zrobiłem porządny posiłek dla chłopaka i zaniosłem go pod jego drzwi. Zapukałem dwa razy i ewakuowałem się do swojej sypialni. Usłyszałem jak otwiera drzwi i zabiera talerz. Po chwili dostałem smsa o treści "Dziękuję".
Przez tydzień, każdego dnia rozmawiałem z Jiminem na wideo połączeniu. Zabierałem go ze sobą do kuchni, na siłownię, do biblioteki, nawet na basen. Wygłupialiśmy się, a ja nawet czasem brałem telefon i ustawiałem go w taki sposób, żeby chłopak miał wrażenie, że naprawdę robi to co ja. Obserwowałem jego uśmiechniętą buzię, mając nadzieję, że kolejny tydzień minie równie szybko, ale pomyliłem się.
Dwa dni po ostatniej naszej rozmowie, bo następnego dnia Jimin nie odebrał, pod dom podjechała karetka. Serce to myślałem że mi wyskoczy z piersi. Patrzyłem z drugiego końca salonu jak wywożą ledwo przytomnego nastolatka. Miał potężne problemy z oddychaniem.
Ludzie w kombinezonach zniknęli, a ja zostałem sam z kotem. W oczach stanęły mi łzy. Tak bardzo się martwiłem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zacząłem chodzić jak przygłup po domu, a skończyłem na siłowni, wyciskając z siebie siódme poty.
Jeszcze tego samego dnia dostałem telefon ze szpitala, że Jimin jest w stanie krytycznym. Całą noc spędziłem płacząc. Zależało mi na nim, chciałem, żeby był najszczęśliwszym nastolatkiem na świecie, a teraz walczył o życie w szpitalu a ja nic nie mogłem z tym zrobić. Ta myśl mnie dobijała.
***
Jako że oficjalnie nadal byłem na kwarantannie, nie prowadziłem zajęć. Powodowało to u mnie napady agresji. Nie miałem co robić, martwiłem się o Jimina. Kiedy kwarantanna mi się skończyła, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było wyjście na dwór, żeby pobiegać na świeżym powietrzu.
Kiedy wróciłem, czułem się nieco lepiej, ale tylko nieco. Jak tylko przekroczyłem próg domu, znów w mojej głowie pojawił się Jimin.
- Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.
Poszedłem na siłownię, żeby trochę poboksować. Robiłem to długo. Efektem ubocznym były potworne zakwasy następnego dnia, ale nie żałowałem. Byłem gotowy na kolejne takie sesje, ale dostałem telefon ze szpitala, że z moim uczniem jest coraz lepiej, chociaż do wyzdrowienia na tyle, żeby wypuścić go ze szpitala byłą jeszcze bardzo długa droga.
___________________________________
https://www.instagram.com/dangerousqueen_xx/
CZYTASZ
Pandemic Era |JiKook| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionPark Jimin - jeden z uczniów drugiej klasy liceum w Seulu. Ma całkiem dobre oceny nie licząc biologii, fizyki i matematyki. Jest raczej neutralną osobą w szkole. Nie ma dużo wrogów ani przyjaciół. Spędza w szkole mnóstwo czasu, aby uciec od znęcając...