-Czujesz się już lepiej?
Wywróciłem oczami, patrząc z góry na matkę, która wiązała mi krawat tak długo, że zaczynam podejrzewać, iż wcale nie chce puścić mnie na ten bankiet. Ledwo udało mi się przekonać Yami, że mogę być jej partnerem, bo czuję się tak jak przedtem, a teraz matula robi mi problemy. Przez te kilka miesięcy samotnego mieszkania, zapomniałem jak ciężko może być z matkami.
-Czuje się świetnie! Naprawdę nie musisz niczym się martwić, Yami tam będzie. Myślisz, że znajdziesz kogoś lepszego do opieki nade mną?
Zażartowałem, starając się ją pocieszyć. Niestety domena matem jest zamartwianie się, więc niewiele z tego wyszło... W przeciągu kwadransu znalazła milon powodów bym nie szedł, padła nawet absurdalna spekulacja o dziecku, które biegając może na mnie wpaść, znowu złamać mi żebro i wywołać krwotok wewnętrzny, doprowadzając mnie do śmierci. Co miałaby robić Yami w tym czasie? Zdradzać mnie. Moja matka od samego początku ją kochała i dalej tak jest, ale gdy chodzi o moje zdrowie, musi podać absolutnie każdy scenariusz, bo "Przecież może tak być!"... Na szczęście w końcu mnie wypuściła, ale z jednym zmartwionych rąk, od razu trafiłem w drugie.
-Nie zapinaj pasów. -powiedziała brunetka, gdy już do nich sięgałem- To limuzyna, więc i tak nikt nie widzi czy je masz. Nie ma sensu ryzykować.
Machnęła dłonią, niby lekceważąco, ale cóż. Od kiedy zapinanie pasów jest ryzykowne? Powinno być odwrotnie. Nie zapięte pasy stwarzają niebezpieczeństwo. Teraz jednak ma na myśli moje żebra. Boi się, że pas mi je złamie przy leciutkim hamowaniu... Naprawdę tracę cierpliwość do tych bab.
-Yami nie zaczynaj. Już moja mama zawracała mi głowę. Ile jeszcze będziesz traktować mnie jak jaj... -przerwałem, widząc jak ślicznie wygląda. Wcześniej byłem tak skupiony na ucieczce, że widząc znajoma limuzynę, wskoczyłem do niej, by jak najszybciej uciec od zmartwionej rodzicielki. Później ta głupią dyskusja o pasie, podczas której nie obdarzyłem Yami nawet spojrzeniem, ale teraz mogę chłonąć widok zgrabnego ciałka w obcisłej czerwieni- Wow... Nie znam słów, które mogłyby opisać jak pięknie teraz wyglądasz.
Cicho liczyłem na jakiś rumieniec i kilka czułych słówek w zamian, ale dostałem jedynie pełen żalu wydech i niezadowolone spojrzenie.
-Dziękuję, ale to naprawdę nie jest teraz ważne. Powiedz mi jak się czujesz, ale tak szczerze... Coś cię boli?
No i tyle z moich chwili bezgranicznej słodyczy. Chciałbym, by moją dziewczyna wymieniła ze mną kilka słodkich lub pikantnych zdań. Czy proszę o zbyt wiele?
-Gdy ten bankiet się skończy pokaże ci jak zdrowy jestem i przyrzekam, że zrobię to z taką energia, że będziesz błagać bym zwolnił.
Niemal zagroziłem, ale tak jak można było spodziewać się po tej pannie, nakręciła się. Nie chciała tego przyznać, by nie zmuszać mnie do seksu, ale nie mogła już bez niego wytrzymać. Dzisiaj celibat się skończy...
CZYTASZ
Kocie oczy-Kuroo Tetsuro [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKizoku Yami to lubiana, szanowana i obrzydliwie bogata dziewczyna. Nawiązanie nowych znajomości nie jest dla niej problemem, ale najlepiej czuje się w towarzystwie swoich przyjaciół. W rzeczywistości nie jest jednak taka, jak wydaje się wielu ludzio...