2 dzień Poniedziałek
Obudziłam się, czując nieprzyjemne uczucie ucisku... Leżałam pomiędzy Zenem, a Kotaro. Siatkarz napierał na moje plecy, zaciskając swoje ramiona na moim brzuchu, a koszykarz dociskał moją głowę do swojego torsu, drugą dłoń trzymał na moim udzie, obje nogi, zaplatałam wokół jego bioder, przez co odczuwałam ból nogi. Próbowałam się podnieść, ale skończyło się to wzmocnieniem uścisku przez chłopaków. Nie ma sensu się wyrywać ... Trochę się pokręciłam, ale szybko znalazłam wygodną pozycję i znowu zasnęłam.
Obudził mnie denerwujący dzwonem przypominający miauczenie, próbowałam to zignorować, przyciskając głowę do torsu Zena, ale ten nie mógł już wytrzymać.
-Niech ktoś to kurwa wyłączy!
Syknął, co z kolej obudziło puchacza, pół przytomny wyszukał telefon i odebrał go, włączając tryb głośno mówiący, odłożył urządzenie na szafkę i znowu wtulił się w moje plecy.
-Czego?
Jęknął, przystawiając policzek do mojego karku.
-Gdzieś polazł?
-Do łóżka.
Zaśmiałam się chicho, to nie brzmiało za dobrze, biorąc pod uwagę naszą pozycję, ale kiciuś nie musiał o tym wiedzieć.
-A na poważnie? Bo na pewno w swoim nie spałeś!
-Yami też jest wygodne...
-Co!? Kizoku łapki przy sobie!
Powiedział ni to ze śmiechem, ni powagą.
-Dobrze mon chat!
Rzuciłam, mój głos był lekko ochrypnięty, ale wydaje mi się, że nie było tego jakoś szczególnie słuchać.
-W tej chwili wypuść go na śniadanie! Bo potem mi jazgocze, że głodny jest!
-Idź sówko! Bądź wolna! -Jęknęłam, a chłopak tulący się do moich pleców udał jakiegoś puchacza i znowu zasnął- To wszystko? Możemy kontynuować drzemkę?
Byłam zniecierpliwiona tym ciągłym gadaniem chłopaka.
-Nie! Trwa śniadanie! I powinniście na nim być! Wy to tak jeden kij, ale ten typek umiera potem na stojąco!
-Nikt go nie trzyma...
Stwierdziłam zaspanym głosem, przewracając się na plecy, nie usłyszałam odpowiedzi i dopiero po o chwili zdałam sobie sprawę, że miałam miejsce na obrót dzięki temu, że chłopak wstałby rozłączyć się z kolegą. Wyłączył telefon i położył się na moim brzuchu, owijając moje ciało nogami i rękami. Zasnęłam po raz kolejny, ale nie na długo, bo według mojego mniemania dopiero co zamknęłam oczy, a już je otwierałam przez hałas otwieranych drzwi, w progu stał wkurzony Kuroo. Posłałam mu słodki i lekko zaspany uśmiech, ale w odpowiedzi otrzymałam jedynie ciche prychnięcie. Chyba jest zazdrosny...
-Idziemy Bokuto!
-Nieeeeee!
Chłopak nie zważając na sprzeciwy sówki, szybkim szarpnięciem, zwlekł go z łóżka i wyszarpał z domku.
-Biedny chłopak...
-Ten człowiek jest nienormalny...
Dopowiedział Zen i oboje znowu zasnęliśmy, następnym razem wrócimy wcześniej.
-Ej gołąbeczki!
Poczułam, jak coś przygniata mój prawy bok, wtulałam się w Zena owijając się jego bluzą, mimo że miałam na sobie jeszcze szarą koszulę należącą do sówki. Spojrzałam z wyrzutem na Sama, który skoczył na naszą dwójkę i teraz wygodnie sobie leżał, wbijając mi nogę w bok.
CZYTASZ
Kocie oczy-Kuroo Tetsuro [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKizoku Yami to lubiana, szanowana i obrzydliwie bogata dziewczyna. Nawiązanie nowych znajomości nie jest dla niej problemem, ale najlepiej czuje się w towarzystwie swoich przyjaciół. W rzeczywistości nie jest jednak taka, jak wydaje się wielu ludzio...