5 dzień
Kuroo pov
-Nie wierzę... -Jęknąłem, rzucając kartkę papieru na środek koca- Bokuto? Jak można być takim debilem? Tłumaczę ci jedno i to samo już od dobrej godziny!
Naprawdę nie mogłem wyjść z podziwu. Ten kretyn dalej popełnia te same błędy! Jest cholernie niekumaty i powoli tracę do niego cierpliwość...
-Nie drzyj się na mnie! Nie moja winna, że jesteś beznadziejnym nauczycielem bro!
Ścisnąłem książkę, która dał mi Akaashi bym spróbował wpoić coś temu palantowi.
-To nie ja jestem beznadziejnym nauczycielem! To ty jesteś fatalnym uczniem! Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię!?
Bokuto przewrócił oczami, masując obolałe miejsce.
-Nie możemy odłożyć tego na później!? Wszyscy się teraz bawią, a my się uczymy! Beznadzieja...
-Bro... Później idziemy na miasto. Oboje wiemy, że po powrocie nikomu już nie będzie chciało się siedzieć nad książkami. Tym bardziej z tobą...
Puchacz trochę pomarudził, ale mogliśmy wrócić do zadania. Miał trochę racji... Mnie też wkurzało to, że marnuję swój wolny czas na naukę, szczególnie gdy dwa metry dalej Kizoku Yami świetnie się bawi, grając w karty i jeszcze co chwilę posyła w moją stronę kpiący uśmieszek.
***
Zwiedzanie miasta czy chodzenie po sklepach... Oglądaliśmy wszystko co wydawało się ciekawe, aż nie ruszyłem za Bokuto. Ten idiota wbiegł w jakiś tłum, krzycząc, że widzi starego kumpla. Odwróciłem wzrok dosłownie na sekundę, a go już nie było! Reszty też! A najgorsze było to, że mój telefon miał Lev, który przepisywał sobie numery członków drużyny. Usiadłem na ławce szukając jakiegoś rozwiązanie. Zgubiłem się... Po prostu zajebiście. Brakuje jeszcze Yami, która mnie wyśmieje...
-Oya? -O nie- Gdzie twoi przyjaciele misiu? -Podniosłem wzrok na dziewczynę, której nie chciałem tu widzieć. Uśmiechała się do mnie kpiąco, co zresztą odwzajemniałem. Rozejrzałem się szybko, paręnaście metrów dalej widziałem jej przyjaciół, szli przed siebie, tak jakby Yami z nimi nie było- Zdają sobie sprawę, że mnie nie ma. -odpowiedziała na moje pytanie, siadając obok- Zgubiłeś się?
Spytała, śmiejąc się kpiąco.
-Nie, po prostu obserwowałem śliczne kobietki.
-Ach tak? I znalazłeś wybrankę swojego serduszka?
-Można tak powiedzieć... -Rzuciłem, odruchowo patrząc w jej stronę- Będę się zbierał. Napiszę wieczorem.
Złożyłem szybki pocałunek na jej wargach, bojąc się, że po usłyszeniu poprzedniej wypowiedzi odsunie się. Jak najszybciej opuściłem centrum handlowe. Co się ze mną ostatnio dzieje? Nie myśl o tym teraz! Wystarczy, że trafię na miejsce zbiórki i po problemie! Było to jednak bardziej skomplikowane niż myślałem... Budynek handlowy opuściłem inną stroną, nic na zewnątrz nie było mi znajome. Powrót mógł znaczyć ponowne spotkanie z Yami, zostało mi jedynie iść na żywioł. Wystarczy, że okrążę budynek i będzie w porządku! Co prawda mam spory kawałek do przejścia, ale czasu mi nie brakuje. Po paru minutach marszu wszedłem w mniejszą uliczkę, było tam parę osób, więc uznałem ją za całkiem normalną, ale nie trwało to długo. Ludzi szybko zaczęło brakować, aż zostałem sam, w oddali widziałem ruchliwą ulicę, a nie chciałem zawracać, więc szedłem przed siebie.
-Kolejny dzieciak od Kawatoriego?
Zatrzymałem się, patrząc na wychodzących z pobocznej uliczki, umięśnionych facetów. Trójka ubrana na czarno, niezbyt wysocy, ale wyglądali dosyć nietypowo. Chyba nie pochodzili z Japonii.
CZYTASZ
Kocie oczy-Kuroo Tetsuro [ZAKOŃCZONE]
FanfictionKizoku Yami to lubiana, szanowana i obrzydliwie bogata dziewczyna. Nawiązanie nowych znajomości nie jest dla niej problemem, ale najlepiej czuje się w towarzystwie swoich przyjaciół. W rzeczywistości nie jest jednak taka, jak wydaje się wielu ludzio...