⚠️TW:⚠️ poruszanie wrażliwych tematów
(wlaczcie take me to church - hozier plz (zapetlone))
Uciekałem, uciekałem przed siebie. Przedzierając się przez wszystkie przeszkody i potykając się o kłody pod nogami.
Biegłem ile sił miałem w nogach, uciekałem przed problemami. Przed uczuciami i emocjami, to było okropne. Poczucie winy wyżerało moje wnętrze, ale czułem się tak lepiej. Moje płuca poszarpane od ciężkich i raniących oddechów.
Każde bicie serca bolało, uderzało o żebra bezlitośnie. Nikotyna która już nie dawno wyniszczała moje płuca, prosiła o ponowny dostęp do nich.
Popadałem w uzależnienia po kolei, nie unikałem ich. Jedyne czego się strzegłem to emocje.
To strach jest w stanie nas zniszczyć, dawać żaluzje tego, że spadamy na dno.
To złość sprawia, że mówimy coś, czego potem żałujemy.
To smutek jest z czasem co raz bardziej ciężki do ukrycia.
Dławiąc się łzami potrafiłem tylko błagać, błagać o czysty spokój i harmonię. O przestanie zadawania mi bólu. Łzy spływające na moje złożone, roztrzęsione ręce je zmaczały. A płuca prosiły o dostatek powietrza, którego nie byłem w stanie nabrać.
Błagałem o przestanie, o ograniczenie tego jakże spieprzonego uczucia.
Tak właśnie się czułem.
◇
Krocząc szkolnym korytarzem przeklinałem siebie w myślach za kolejne spóźnienie. Była to właśnie moja przed ostatnia lekcja, lecz zaczęła się ona cztery minuty temu. Opuszczając szkolną toaletę po wypaleniu trzech papierosów, ruszyłem niemalże odrazu w stronę klasy.
Kląc pod nosem jedynie chwaliłem sobie swoją frekwencję, której można było się już doszukiwać tylko na dnie.
Moje kroki były ciężkie, odbijały się echem na pustych korytarzach. Gdy tuż przedemną znajdowały się już drzwi do sali, wziąłem głęboki oddech wchodząc do środka. Przed tym jeszcze zapukałem, bez czekania na 'proszę'.
"Przepraszam za spóźnienie." mruknąłem, zamykając za sobą drewniane drzwi. Zimny wzrok wykładowcy skanował zarysy mojej twarzy.
"Czwarty raz w tym tygodniu." złapał się za głowę, a jego łokieć spoczywał na drewnianej płycie biurka. Poprawił swoje okulary z czarnymi ramkami, zabierając się do dalszej wypowiedzi. "A to nasza czwarta lekcja w tygodniu." wiedziałem jak to brzmiało, po jego cichym załamaniu i przeklinaniu mojej osoby w duszy, zasiadłem do jednej z ławek. Napisał na jego podręcznej kartce o moim spóźnieniu, po czym podszedł do tablicy, prowadząc dalej lekcję. Przez jej resztę siedziałem w ciszy, marząc po marginesach. Nie uniknąłem również chorobliwego ziewania co trzy minuty po przez nudę nie chcącą mnie opuścić podczas tej godziny.
Bawiąc się paznokciami czułem jak obecna wypalona przezemnie dawka nikotyny była niewystarczająca. Westchnąłem starając się skupić na realii. Napełniałem sobie płuca powietrzem, tłumacząc sobie, że to nikotyna. Ze względu na towarzyszące mi nerwy poczułem pojedynczy zawrot głowy.
Wytrwanie w takich momentach było wyzwaniem, odliczanie każdej sekundy i liczenie każdego słowa w tle. Trzydzieści cztery minuty przekonały mnie w tym, że lepiej byłoby wrócić do tabletek na koncentrację, lub te od zrzucania nikotyny.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoetrySam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...