george w dzisiejszym rozdziale troche dostanie po dupie od zycia
Białe chmury smętnie poruszające się po błękitnym niebie zmieszanym z zimną żółcią, przysłaniały widoczność słońca. Łzy zebrały mi się w oczach gdy odczułem falę zmęczenia nachodzącego mi na myśl. Minęły cztery dni od zakończenia przerwy majowej. I to nie jest całkowicie tak, że od tego momentu nie posiadałem kontaktu z Clay'em. W sobotę byłem na imprezie z Aurelią, gdzie spotkałem wysokiego egoistę o szmaragdowych tęczówkach. Prowadziliśmy krótkie, zwięzłe i pojedyncze konwersacje, a pod koniec odwiózł mnie do domu.
Od tego momentu nie myślałem o nim w żaden znaczący sposób, jakim obdarzone były moje wszystkie poprzednie myśli o jego postaci. Również posiadałem wrażenie, że od jakiegoś czasu staję się pednatyczny. To tak jakbym próbował unieść swoje emocje nad wszystkim innym, wszystko musiałobyć idealnie poukładane. Dopilnowywałem każde drobne rzeczy, tylko po to by nie zanurzać się na nowo w jeziorze myśli. Moje złe samopoczucie zaczynało zanikać, lecz ciężko było mi poznać siebie.
Stojąc na balkonie, opierałem się łokciami o barierkę. Z oddali widziałem centralną część miasta nad którą unosiły się zimne barwy nieba. Swoim wzrokiem utkwiłem w chmurach.
Czując suchość w gardle odchrząknąłem, odwracając się w stronę szklanych drzwi. Złapałem za metalową klamkę, czując jak jej zimno przepłynęło przez powierzchnię mojej dłoni. Mimo to złożyłem na niej nacisk, wchodząc do środka. Moja noga właśnie stanęła na terenie pokoju Susan. To pomieszczenie było jedynym, które posiadało balkon w naszym domu.
Byłem tu już czwarty raz od śmierci mojej siostry. (Wazne info: jeszcze kilja dni temu jego liczba wejsc tu wynosila 2!! Byla o tym mowa). Wpatrując się w przeszyte ciszą białe ściany i okurzone białe meble łapała mnie nostalgia. Usiadłem na krawędzi łóżka pościelonego błękitną pościelą. Wplątałem swoje palce we włosy, na chwilę topiąc się we własnych myślach. Rozglądnąłem się ponownie po opuszczonym pomieszczeniu.
Nie wyróżniał go tylko smukły balkon. W tym domu był wyjątkowy przez jego aurę. Od miesięcy nie doświadczył on ludzkiej energii.
Mój wzrok spoczął na szawce stojącej na przeciw ogromnego łóżka. Znajdowała się na niej masa płyt, które były faworytami mojej siostry. Cults, Taylor Swift, Cigarettes After Sex i One Direction zdecydowanie górowały. Wszelkie plakaty zawieszone na śnianach dotyczyły jej zamiłowania do Harry'ego Potter'a i Glass Animals.
Wstałem, odczuwając natrętne zawroty głowy, a wraz z nimi opuściłem to pomieszczenie.
"Czy nie ma możliwości, by przyśpieszyć ten proces? Tony, potrzebuję pieniędzy, muszę mieć te udziały teraz." usłyszałem głos Grace, chodzącej nerwowo po pokoju. Nigdy nie wpychałem nosa w nie swoje rzeczy, lecz czułem, czułem, że to była sytuacja, która musiała być wyjątkiem. Mimo to zawitało u mnie poczucie winy, gdy stanąłem przy uchylonych drzwiach sypialni brunetki.
Z głośnika uniósł się głos, starałem się nie wychylać, blokując głośne oddechy. "Odebranie udziałów przez opiekuna nie prawnego jest skomplikowane. To tak jakbyś je kradła."
"Ale mam pokrewieństwo." wzruszyła ramionami, stając w miejscu. Obrócona była w stronę okna, a promienie słońca z zewnątrz opadały na jej oliwkową cerę. Jej dłonie założyła na piersi, nerwowo szczypiąc swój łokieć opuszkami palców i przedłużonymi płytkami paznokci.
"Tylko na białych kartach."
"Ale jest." mruknęła. "To redukuje prawdopodobieństwo kradzieży." wzruszyła ramionami, które okryte były schludną, czarną marynarką.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoetrySam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...