⚠️TW:⚠️ haha sory, ale chce nakrecic ship - male nsfw. Jesli rezonuje yo z twoim komfortem to zacznij czytaj jedynie od pierwszego time-skipu
Skupiałem się jedynie na obijającym się w jego klatce piersiowym dźwiękiem serca. Zdawało mi się, że był to jedyny dźwięk w tym pokoju. Obaj nie spaliśmy, jedynie wpatrując się w wybrany przez nas martwy punkt.
Jego ramiona obejmywały moją sylwetkę, co było w stanie zastąpić mi kołdrę. Czułem wygodę i ciepło gdy moje ramiona schludnie zaciskały się do okoła jego talii. Było już po północy, lecz przez wcześniejszy moment moja głowa znalazła sytuację, którą może rozbrajać na czynniki pierwsze i ją analizować.
Po mojej głowie chodziło wspomnienie jego miękkich, ciepłych ust. Przymknąłem oczy, próbując zatamować te myśli.
Jego opuszki palców przeplatywały się przez pojedyncze kosmyki moich brązowych włosów. Platał je wzdłuż swoich końców dłoni. Tonąłem w otaczającej nas ciszy, gdy moje ciało ochodzone było przez ciarki.
"George." usłyszałem cichy ton, rozlewający się z płynnością po pokoju. Uniosłem lekko głowę, napotykając jego dolny profil twarzy.
"Hm."
"Nic, po prostu chciałem się upewnić, że nie śpisz." powiedział, na co prychnąłem śmiechem. Po chwili dalszej nudy, podciągnąłem się na jego poziom pozycji, opierając się na ramieniu. Moja twarz delikatnie przechylona była w jego stronę, gdy napotkałem jego zielone tęczówki.
"Tak, nie śpię." mruknąłem cicho, przy uniesionych kącikach ust. Jedna z jego dłoni wylądowała na mojej szyi, a druga wciąż tkwiła na mojej sylwetce. Czułem, jak z szyi powolnym ruchem zsuwa się na mój kark. Jego ręka była delikatna i pewna każdego swojego ruchu, nosiła za sobą ciepło, wypalając moją skórę. To ciepło obracało moje receptory dotyku w popiuł, tak samo jak naskórek.
Gdy jego dłoń zatrzymała się na karku, przybliżył do siebie moją twarz. Nasze nosy prawie się stykały, a oddechy mieszały się ze sobą ponownie. Czułem się, jakbym został oblany po przez wiadro mroźnej wody z kostkami wody. Milczeliśmy, a miałem ogromną ochotę wydać z siebie chociaż jedno słowo. Miałem ochotę wtopić się w konwersację z nim i jej już nigdy nie przerywać.
Finalnie nastąpił ten jeden milczący i wzajemny ruch, w którym nasze usta się zetknęły. Tym razem z lekkością i spokojem przesuwały się po swojej powierzchni. Ciarki, ciarki i jeszcze raz ciarki - to właśnie czułem, gdy jego dłoń jedynie opuszkami palców przesuwała się po mojej szyi i rzuchwie. Moja ręka natomiast przeczesywała jego blond pasma włosów. Ich struktura przelewała się na zmianę między moimi palcami.
Zaczął podnosić się do pozycji siedzącej, więc zrobiłem to samo. Ostatni raz spojrzałem się w jego szmaragdowe tęczówki, przed ponownym zanurzeniem się w jego usta. Każda jego pojedyncza reakcja była natychmiastowa, wszystko zdawało się mieć zaplanowane swój początek i koniec w jego ruchach.
Zadałem sobie pytanie, czemu się dawałem? Moją tratwę na tym oceanie tej relacji czekało tsunami, teraz czekać na dalszy ciąg. Czy skończę pod powierzchnią wody? Czy wynużę się, a może zejdę na ciemne, mroczne i puste dno?
To wszystko miało swój magnes, on był magnesem. To wszystko mnie przyciągało bez końca.
Osiadłem na jego udach, dzięki czemu zdawałem się być wyższy. Zastopowałem, odsuwając się na chwilę, gdyż miałem wrażenie, że z każdym ruchem sytuacja jest co raz bardziej niestabilna. Moja głowa raziła i promieniowała doszczętnym bólem, a alkohol wciąż trzymał kontrolę nad moją świadomością.
Jego dłonie spoczęły na mojej talii, a oczy hardo z jednoczesną miękkością wpatrywały się w moje. Otarłem o siebie nasze nosy, na nowo tworząc dystans od naszych rozgrzanych twarzy. Jego głowę schował w zagłębienie mojej szyi, a ciepły oddech muskał moją skórę. Moje dłonie zawisły na jego karku, ponownie zmniejszając odstęp między nami. Światło księżyca oblewało jego postać, przywołując go o bladsze barwy.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoesieSam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...