"Poznaj mnie z nim." dodał Nick, na co miałem ochotę schować swoją twarz w dłonie.
"Jak mam poznać cię z kimś, kogo nie znam? W końcu to mój nie znajomy." złożył nacisk na przydawkę w tym zdaniu. Spojrzałem na niego, napotykając jego rażące, zamglone tęczówki. Miałem dość przewagi jego towarzystwa nademną. Nie chciałem, by wciągał w tą relację jego znajomych.
"No tak, ale siedzisz z nim w jednym pomieszczeniu. Dobra z resztą, po prostu tu przyjdź bo zaczyna być nudno." zrzędził.
"U mnie zaczyna być ciekawie." kącik jego ust powędrował do góry.
"Ugh jesteś skomplikowany. Mam nadzieję, że nas chociaż odbierzesz, pa." zakończył połączenie, a cisza nakryła pokój.
"Serio, wyjdź już." rzuciłem, wstając. Miałem dość i chciałem iść spać.
"Kto to jest na tym zdjęciu?" wskazał na zdjęcie w ramce, zdobiące moją półkę nocną. Byłem na nim z dziewczyną o brązowych do ramion włosach. Jej cera była troche ciemnejsza niż moja, a sylwetka była naprawdę szczupła.
Było to selfie, na którym składała pocałunek na moim policzku, a w tle znajdowała się jedna z polan.
Przemilczałem odpowiedź, podchodząc do niego bliżej. Otwarłem okno, dając mu znak, by wyszedł. "Serio nie musisz tu być." dodałem, mając go po prostu tutaj dość.
"Masz ładne oczy." rzucił, a moje oczy ledwo widocznie się zaszkliły.
"Wyjdź Clay." powiedziałem, czując, że zaraz go wypchne za framugę tego okna.
Porzucił mi ostatnie spojrzenie, po czym zwyczajnie wyszedł. Zniknął mi z pola widzenia. Mój wzrok wylądował na zdjęciu ustawionym na półce nocnej. Z westchnięciem zasłoniłem żaluzje, zmierzając w stronę łóżka. Finalne zaśnięcie było coraz bliżej mnie. Nakryłem na siebie kołdrę, czując obejmujące mnie ciepło, moja głowa wtapiała się w poduszkę. Myśli krążyły po mojej głowie i nie, nie były to fantazje. Optymizm i pozytywne scenariusze miały skryte miejsce w mojej głowie, sam nie umiałem się do niego dostać.
Zwyczajnie zamknąłem oczy, popadając w ciemność.
♤
Punz opowiadał mi o jednej ze swoich rund w grze Valorant, które odbył ostatnio z Sapnap'em. Wysłuchując jego wypowiedzi, próbowałem rozwiązać zaległe zadanie z matematyki. Tłok na korytarzch był okropnie chałaśliwy. Starałem się podzielić swoją uwagę, co ledwo mi wychodziło.
"Oh, patrz kto idzie do swojego nie znajomego." rzucił Luke, na co spojrzałem w kierunku, w który spoglądał. Miałem ochote biec, lecz moje nogi stały jak wryte.
"Skąd wiesz, że o mnie chodzi?" spytałem, chociaż nie byłem pewny czy zależało mi na odpowiedzi.
"Łatwo się domyślić, pozatym w naszej grupie jest o tym głośno." skinąłem głową na tą informację, wracając do odrabiania zadania. Długo to nie potrwało, gdyż donośne 'hej' rozbrzmiało tuż za mną.
Nick i Clay stali tuż koło nas, wraz z dwoma dziewczynami. Jedna z nich to Alyssa, drugą była Wanderson, która jedynie słynęła z mocnej tapety i atrakcyjnego wyglądu. Przewróciłem oczami, odwracając się w ich stronę. Punz zaczął jakiś temat, w który zanużałem się z niechęcią.
Ten temat był obszernym jeziorem, a ja wciąż uparcie pływałem po powierzchni, unikając podążania wraz z morskim prądem.
Clay obejmywał kobietę ramieniem, rzucając w jej stronę zarywnymi tekścikami, na które tylko robiła maślane oczy. Miałem odruch wymiotny na same patrzenie, nie unikając ochoty odejścia z tego miejsca.
Przyznam, czułem się nie komfortowo. Każdy ruch wykonywany przez Clay'a był płynnym przejściem wzdłuż jej ramienia. Jej ego syciło się samym przebywaniem wśród niego, ze znużeniem wziąłem swój zeszyt, przechodząc po między dwójką mężczyzn. Nie oglądałem się za siebie, a po dość szybkiej chwili poczułem obecność Punz'a tuż przy sobie.
"Wasza relacja jest intrygująca." rzekł skupiając swój wzrok na otoczeniu.
"To nie jest żadna 'nasza' relacja." przewróciłem oczami.
Sam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych własnoręcznie sznurkach. Często w życiu towarzyszyło mi poczucie bycia pionkiem. Najgorsze, że byłem pionkiem na mojej własnej planszy, gdyż to ja powinienem być grającym. Zatem kto rozgrywa tę rundę? Zwyczajnie uważałem, że stoję w czterech czarnych ścianach i gram sam ze sobą. A jednak, teraz prowadzę realnie ważną rozgrywkę. Nawet niedopuszczałem do siebie przez jakiś czas myśli, że robię to z Clay'em. Walczę o to, by nie zapaść się zbyt głęboko i nie opaść na to jakże złudne dno.
Bo na tym to polega.
Na złudnej porażce i złudnym dnie.
Złudnym upadku.
Szkoda, że emocje towarzyszące temu wszystkiemu nie są złudne. To jedyne, co mnie do tego zniechęca.
"Wiesz, chyba jadę do domu." rzuciłem bezinteresownie w stronę Punz'a, a ten tylko posłał mi surowe spojrzenie.
"Jeśli pojedziesz to możliwe, że mama nie wypuści cię na dzisiejszą imprezę." jego mina spoważniała. Stanęliśmy w miejscu, na przeciw siebie.
"Czy to na prawdę jedyny problem?" nie dowierzałem w jego logikę. Mój pusty wzrok krążył po jego tęczówkach, lecz jedyne co wyczułem to to, że mówi na serio. "O mój Boże. A pozatym, nawet nie powinienem tam być." wzruszyłem ramionami. "To urodziny Karl'a i uważam, że nie mamy wyśmienitego kontaktu. Z chęcią by mnie zabił." zauważyłem słusznie, a blondyn jedynie skanował mnie zmęczonym namawianiem mnie spojrzeniem.
"Daj spokój, będzie około siedemdziesiąt osób. Nawet cię nie zauważy, a może się do ciebie przekona?" argumentował, na co westchnąłem, bawiąc się nerwowo długopisem w mojej prawej ręce.
"Najwyżej ucieknę przez okno." dodałem, odchodząc w stronę wyjścia ze szkoły. Usłyszałem za sobą jeszcze krótkie 'jak coś to dzwoń, pa', co upewniło mnie w tym, że blondyn zrozumiał moje słowa.
Nie tkwiłem w podejściu 'nie mam nic do stracenia', ani w 'miej wyjebane, a będzie ci dane', ale w tym momencie wisiała mi zgoda na wstęp na tą imprezę. Wiedziałem, że dobrze nie będzie, ale może najgorzej też nie.
Po wyjściu ze szkoły finalnie uderzyła we mnie fala wiosennego klimatu. Kochałem go, gdyż nie było ani za gorąco, ani za zimno. Pomimo tego zima wraz z jesienią wciąż będzie znajdowała się na szczególnym miejscu w moim brudnym sercu.
Zmierzałem właśnie do mojego auta, modląc się o to, by znów nie spotkała mnie poważna rozmowa z moją rodzicielką.
"Mogę się zabrać?" usłyszałem, gdy uchylałem drzwi czarnego pojazdu. Odwróciłem głowę w stronę hałasu, mając ochotę już zostać na tym złudnym dnie i zakopać się wśród wymarłych raf koralowych.
an: musze przyspieszyc z fabula chyba bo duzo planow mam wiex nastepne 4 rozdzialy beda mocne i dlugie
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PuisiSam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...