pusccie se playlisye tej ksiazki
Ostatnie dni były dziwne. Codzienny alkohol, odkładanie szkoły przez brak sił i zajmowanie się pracą. Firma była dla mnie pobocznym zajęciem.
Lecz ten dzień był jeszcze dziwniejszy. Z rana z ogromnym bólem głowy obudziłem się u siebie w łóżku. Nie pamiętałem nic od momentu mojego pójścia na kanapę z Clay'em. Nie było to dla mnie dziwne, ani przerażające.
Wstałem by założyć na siebie czarną bluzę. Jej kaptur nakrył moje ciemne kosmyki włosów, które opadały beztrosko na moją twarz. Zszedłem na dół, słysząc szelesty dochodzące z kuchni. Na moją myśl przyszła Grace i nostalgia ze starych poranków, lecz zastałem tam blondyna, który na sobie miał tylko jasne jeans'y. Wziąłem głęboki oddech, zmierzając po szklankę wody. Kątem oka zauważyłem, że robi owsiankę.
"Cześć George." przeszedł obok mnie, roztrzepując moje włosy, gdyż kaptur zdołał mi już z nich spaść.
"Dzień dobry." wymruczałem, wypijając całą szklankę wody. "Mogę wiedzieć mniej więcej jak się zakończył wczorajszy dzień?" spytałem, na co blondyn odwrócił się w moją stronę, zostawiając owsiankę w garnku, by ostygła, podczas gdy ten będzie mi stroił historię.
Bardzo dobrze szło mi unikanie spojrzenia na jego klatkę piersiową, niemalże mogłem siebie pochwalić.
Odchrząknął. "No więc.." jego prawy kącik ust się podniósł w górę. Zawachał się, opierając się łokciami o wyspę. Marmurowa powierzchnia była zimna, na co powstrzymywał widocznie dreszcz przechodzący przez jego ciało. "Wiesz co, nie chcesz wiedzieć." parsknął śmiechem.
Nachyliłem się do szawki, wyciągając jednego z lepszych szampanów.
"Nie George, nie pijesz."
"Oczywiście, że nie. Chciałem poprostu upić cię wieczorem, by wyłonić z ciebie informacje." powiedziałem z pewnością siebie, której towarzyszył ściszony głos.
"Albo powtórkę." zaśmiał się, na co przewróciłem oczami.
"Niestety jest to poza twoim zasięgiem, gdyż nie wiem czego to powtórka."
"Czyli gdybyś wiedział, to byś chciał? Skoro to, że nie wiesz jest twoim jedynym argumentem, to na to wychodzi." stwierdził, na co się skrzywiłem. Nienawidziłem jego sposobu myślenia, który był na swój sposób w chuj spostrzegawczy.
A pytanie dotyczące tego 'czy bym chciał' odganiałem od własnych myśli. Nawet się nim nie przejmowałem. Szczerze mnie to głęboko nie obchodziło, gdyż byłem podejścia, że każda aktywność fizyczna nie ma większego znaczenia, jeśli osoby tego w niej nie widzą. Ja nie widziałem, a Clay który przeleciał większość dziewczyn ze szkoły zapewne też nie. Nawet jeśli, to raczej by mi o tym powiedział? Chociaż czym my byliśmy? Wrogami jak zawsze? Nie widziałem przeskoku, jednocześnie go widząc.
Nie przyznawałem się do samego siebie tym, że uważam, że Clay wcale nie jest taki zły. Jednak wciąż mimo odetnięcia się od przeszłości, nie umiałem patrzeć na niego z pod kąta 'dobry człowiek'. To wnioskowało o moich mieszanych uczuciach w stronę naszej pojebanej relacji.
Ale czułem przy nim nieznany komfort. Nie powiem, że czułem się przy nim jak w domu niczym w romantycznym dramacie kończącym się rozstaniem lub śmiercią dwojga bohaterów, gdyż to było zbyt przereklamowane. My nie byliśmy tacy. Nasza relacja taka nie była. Byliśmy zwyczajnie wolnymi nastolatkami, którym najwidoczniej brakowało rozrywki w życiu. Mimo to wciąż trzymam się zdania, że nienawidzę w tym żywocie chaosu, lecz bez tego nie dało się poczuć, że ten żywot nadal trwa. To tak jakby ból dla młodzieży był codziennością. Bez niego nie czuli, że żyją. Zaakceptowali chrapliwość życia.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoesíaSam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...