Dzień później cisza była dla mnie miodem dla uszu. Obrana niczym złoty plaster miodu szkliła moje uszy. Od wczorajszego dnia siedzę sam. Napisałem list do dyrektora, dotyczący tego, że chcę opuścić szkołę. Oczywiście z lekkim przekupieniem.
Co się działo wczoraj? Jedząc śniadanie u Ranboo, reszta zaczęła nam robić wykłady, żebyśmy w końcu ogarnęli swoje uczucia w swoją stronę. Finalnie udało mi się ich przekonać, że nic między nami nie ma.
Lecz gdy Clay mnie odwoził moim własnym autem, zaprosiłem go na wycieczkę. Zwyczajny samochodowy trip, gdzie śpisz na bagażniku na pierwszej lepszej stacji beznzynowej. Często robiłem sobie takie wyjazdy samemu, gdyż uwielbiam spędzać czas sam ze sobą, nawet mam już obraną trasę. Ale problem w tym, że ja serio jestem w stanie coś do niego czuć.
I potrzebowałem w tym pomocy, więc szybkim ruchem wybrałem numer Luke'a, by zadzwonić do niego z prośbą dotyczącą wizyty.
◇
"George mówię ci, Clay na pewno coś do ciebie czuję. Problem jest taki, że mimo to może nie chcieć bliższej relacji. Został kiedyś bardzo zraniony i trzyma do tych spraw dystans." upił łyka Latte, gdy ja ze schowaną twarzą w dłoniach, opierałem się o wysepkę. Po tyh słowach usłyszałem dzwonek do drzwi, więc ruszyłem w stronę drzwi wejściowych.
"George Davidson?" uśmiechnęła się pytająca pani listonosz. Pokiwałem głową ze zmęczeniem. Mimo jej entuzjazmu nie potrafiłem się uśmiechnąć. Wczoraj całe wino, mam prawo czuć się źle.
Wręczyła mi bukiet dwudziestu białych róż. Podziękowałem, zamykając drzwi. Z kwiatów wypadła karteczka.
'Przestanę cię darzyć uczuciem, gdy ostatni kwiat tego bukietu zwiędnieje.'
Problem w tym, że jeden z kwiatów był sztuczny.
Wyciągnąłem wazon, zalewając go letnią, wcześniej przegotowaną wodą na kawę Luke'a. Wsadziłem bukiet w szklane naczynie, a mój towarzysz zagwizdał.
"No i wszystko jasne." uśmiechnął się, puszczając mi oczko.
Wpatrywałem się pusto w kwiaty, zastanawiając się, czy to nie pomyłka. Mimo to westchnąłem, pisząc do Clay'a.
Georgie
Będę za dwie godziny pod parkiem:)
wysłano: 16:08am
"Dobra, miłego wyjazdu George, ja się zmywam. Do zobaczenia!" ruszył w stronę holu, na co rzuciłem mu pożegnanie, dziękując za wizytę.
Odetchnąłem, gdy byłem w stanie już zamknąć na klucz drzwi, pozwalając se na samotność. Ruszyłem do swojego pokoju, w biegu biorąc pierwszą, lepszą, sportową torbę. Spakowałem do niej podstawową odzież i coś do spania typu dresy i luźna bluzka. Nie zabrakło power bank'a i słuchawek. Przez resztę wolnego czasu wziąłem się za przygotowanie łóżka na tylnych siedzeniach mojego auta.
Przyznam, przeraziłem się, gdy zobaczyłem, że zostało mi dwadzieścia minut. Szybkim ruchem wziąłem papierosy i alkohol, po czym umyłem zęby i ostatni raz przeczesałem włosy.
Nerwowo chodząc po domu zastanawiałem się, co ja odjebałem. Jak mogłem go zaprosić na ten wyjazd. Moja głowa łapała same złe scenariusze.
CZYTASZ
High enough • Dreamnotfound
PoetrySam nie wiedziałem dokąd tak na prawdę to zmierza. Zwyczajnie podążałem z prądem, popadając w to coraz głębiej. Problematyka tkwiła w tym, że to on jest tym prądem. On skręca, on prowadzi. Jestem jak laleczka, która zawisła na cienkich, plecionych w...